WCZESNOWIOSENNE LEKTURY

W najnowszej książce pt. Wierzyć, żeby rozumieć z nadtytułem Michał Heller w osobistej rozmowie o życiowych wyborach na pytanie jednego ze współrozmówców tj. Bartosza Brożka: „Jakie są podobieństwa, a jakie różnice między językiem matematyki i poezji?” Michał Heller odpowiada m.in., że „Poezja jest grą wyobraźni. Im ta wyobraźnia jest odważniejsza, bardziej nieoczekiwana, tym ciekawsza jest poezja. Oczywiście, bardzo istotne jest ubranie tego w odpowiednie słowa”.

  Potem następuje druga część wypowiedzi dowodząca… wyższości matematyki (raczej Matematyki) nad poezją. Matematyka prowadzi w „nieskończenie wielowymiarowe przestrzenie” itd. Ja nie do końca zgadzam się z takim twierdzeniem.

Pozostańmy jednak przy pierwszej części wypowiedzi Hellera, ponieważ bardzo trafnie ujął on istotę poezji. Wyobraźnia i „ubranie” jej w „odpowiednie słowa”. Czyż dokładniej można wyrazić istotę poezji? Wyobraźnię – większą, mniejszą – ma każdy. Pozostaje owa „gra wyobraźni” i, drobiazg, „odpowiednie słowa”. Pisać można o wszystkim, nawet o „nieskończonych wielowymiarowych przestrzeniach”, tylko, drobnostka, jakie dobrać słowa.

Moim zdaniem pisanie wierszy, zajmowanie się poezją, to jest bardzo trudne zajęcie. Wcale moim zdaniem nie łatwiejsze niż zajmowanie się… platonizmem matematycznym. Może trochę przesadzam, ale w zajmowaniu się poezją nieodzowny jest talent, przydaje się także możliwie jak największa wiedza, choćby i o… rozmaitości różniczkowej, czy też o heurystyce postkantowskiej itd. a także, a nade wszystko, „odpowiednie słowa”.

Prawie całą niedzielę (20 marca bm.) zajęła mi lektura nagrodzonej 100.000 zł  (stu tysiącami złotych) z kieszeni gdańskiego podatnika i statuetką Europejskiego Poety Wolności książki Moja ojczyzna A4 autorstwa Any Blandiany, w tłumaczeniu Joanny Karaś-Warwas (dodatkowe 10.000 zł, dziesięć tysięcy złotych, z kieszeni gdańskiego podatnika).

Od razu „powiem tak”: na sześćdziesiąt dwa utwory podobały mi się ze cztery. Są to: Zamknięte kościoły, Drabina, Między mną a nim (moim zdaniem najlepszy utwór w całej książce) oraz Rana. Zdecydowanie mało jak na sto tysięcy złotych z kieszeni gdańskiego podatnika (plus jeszcze dodatkowo dziesięć tysięcy złotych dla tłumacza), nie wspominając o pozostałych, znacznych chyba, kosztach.

Według mojego rozeznania, a przyświeca mi hasło, że w Sztuce nie może być taryfy ulgowej oraz, że muszę być lojalny wobec Sztuki, i wobec siebie, większość utworów z nagrodzonego tomu, to utwory banalne, niedobre, nieudane albo wręcz bez sensu. Nie znam rumuńskiego, być może w oryginale utwory te zupełnie inaczej brzmią. Natomiast w tłumaczeniu poezji w nich jest bardzo niewiele, albo nie ma raczej wcale.

No bo cóż sądzić np. o „mądrości nadgnitej od deszczu” (Pasek plecaka), „Hezychastycznym wyciszeniu”, przecież to… masło maślane (Pasek plecaka), „świetlistej krypcie słów”, to o… bursztynie (Bursztyn), „wilgotnej grocie instynktów” (Biografia), „kamiennych nasionach piasku” (Kamienne nasiona), „przerażonych świecach, które zapalają się same” (Ukryte światło), „amantach kwiatów ambiwalentnych” (Defloracja) itd. A cóż można sądzić o takich rewelacjach jak np. „Przejściowe, prowizoryczne powietrze / Końca sezonu / Otacza wszechświat / Ze stosami kurzu w kątach / I nieużywane dziś hale / W których czyta się wiersze bez sensu (Koniec sezonu). Albo o takim: „Każdy niewypowiedziany wiersz, każde nieznalezione słowo / Stawia w niebezpieczeństwie wszechświat / Zawieszony moimi ustami” (Biografia). Lub coś takiego: „Slodko-gorzkie owoce / Zostawiają na moich ustach, palcach / Ślady swego atramentu. / Czy próbowały zanotować na mnie / Niegdyś sekretny ułamek / Złoty stosunek między ekstremami?” (Gorzkie czereśnie). Albo i: „Raz dwa trzy / Jak oni rób i ty / Dwa trzy cztery / To teatru sfery / Trzy cztery pięć / W koło się kręć / Cztery pięć sześć / Albo daj się nieść / Pięć sześć siedem / Z drogi pod nocnym niebem / Sześć siedem osiem / Ze snu kaprysów losu / Siedem osiem dziewięć / Zostanie kropla rosy / Osiem dziewięć dziesięć / Co dalej cię poniesie” (Wyliczanka).

Doprawdy: sto dziesięć tysięcy złotych z kieszeni gdańskiego podatnika na takie… „poezje”. 

Według ośmioosobowego jury, w którym nie ma ani jednego poety, „Poezja nagrodzonego tomu Any Blandiany to poezja świata niewidzialnego, głęboko wpisana w świat widzialny poprzez metafizykę dnia codziennego”. W moim przekonaniu, po bardzo uważnej lekturze, niczego takiego w nagrodzonym tomie nie ma.

Europejski Poeta Wolności ma jednak się świetnie. Oto wylosowano kolejne osiem państw, z których zostaną wybrani nominowani poeci. A za dwa lata ośmiu jurorów, z których żaden nie jest poetą, znowu wybierze Europejskiego Poetę Wolności, który, jak w tegorocznym przypadku, nie będzie ani europejski, ani w jego utworach nie będzie o wolności, ani w jego wierszach nie będzie poezji. Ja gorąco jednak wierzę, że w Europie, ba w Polsce, są poeci, którzy gdzieś skromnie piszą swoje wiersze, lecz nie mają żadnej szansy, ani możliwości aby o nich ktokolwiek usłyszał. To bardzo trudne i odpowiedzialne zajęcie dla dyrektora artystycznego EPW aby ich wydobyć z niebytu.

Po trzech dniach „święta poezji” w Gdańsku zapada cisza. Przez kolejne dwa lata Gdańszczanie będą łożyć na synekurkę dyrektora artystycznego, po czym, za dwa lata, znowu będziemy „świętować poezję”. Laureat zainkasuje sto tysięcy złotych, wyjedzie z kasą i wszelki słuch o nim zaginie.

W swoim wystąpieniu podczas wręczania nagrody prezydent Miasta Gdańska powiedział: „Nieczytanie wierszy sprawia, że społeczeństwo osuwa się na taki poziom wysłowienia, na którym staje się łatwym łupem demagoga lub tyrana. To słowa rosyjskiego poety Josifa Brodskiego. Myślę, że warto dzisiaj w roku 2016 w Gdańsku, w Polsce te słowa nie raz powtórzyć, ale wielokrotnie”.

Jestem bardzo ciekaw, czy prezydent czyta wiersze. Wiersze gdańskich poetów.

Michał Heller swoją wypowiedź na temat różnic między językiem matematyki i poezji kończy następująco:

„Natomiast matematyka posługuje się żelaznym rozumowaniem. Wyobraźnia odgrywa w niej wielką rolę, ale zasadnicze znaczenie ma jednak ścisłość rozumowań. Co ciekawe, dzięki temu matematyka może zaprowadzić nas w takie obszary, gdzie poetyczna wyobraźnia nigdy by nas nie zaprowadziła – w nieskończone wielowymiarowe przestrzenie, w świat mechaniki kwantowej, i tak dalej. Własną wyobraźnią nigdy byśmy nie wymyślili takich cudów, a jednak potrafimy tam dojść. „Poetycka” rola fizyki i matematyki polega na przezwyciężaniu ograniczeń naszej wyobraźni. Ale możliwe to jest – powtórzę – tylko dzięki trzymaniu się żelaznej logiki”.

A skąd Michał Heller może wiedzieć dokąd prowadzi „poetyczna wyobraźnia” jeśli nie jest poetą?

„Osobistą rozmowę o życiowych wyborach” z Michałem Hellerem czytałem jednak z najwyższą uwagą i zainteresowaniem, chociaż nie wszystko docierało do mnie z rozważań Hellera. A jednak gorąco polecam Wierzyć, żeby rozumieć, bo więcej zyskałem czytając tę książkę niż wiersze Any Blandiany.

            20-25 marzec 2016 r.