MÓJ ŚWIAT Z CHRYZOPRAZU – recenzja Moniki Rasiewicz

                                   

Wyobrażam sobie Poetycki Monodram pod powyższym tytułem zbudowany z liryków pana Jana P. Grabowskiego – Poety Jesiennej Zadumy i Głębokiej Refleksji nad Sensem Człowieczego Losu…

Jako aktorka zajmująca się od lat poezją zarówno w teatrze jak i w pracy dydaktycznej  na Wydziale Aktorskim Krakowskiej PWST mam różnorodne doświadczenia z mową wiązaną i wiem, że nie zawsze jest ona przekładalna na język sceny.

Wiersze Jana P. Grabowskiego dzięki niezwykle precyzyjnej i konsekwentnej konstrukcji Ja-lirycznego, w sposób wyjątkowy nadają się na konfesyjne wyznanie istoty nadwrażliwej, obciążonej ponad miarę świadomością przemijania i wynikającą z niej samotnością…

Do siebie – małego chłopca i do nas widzów, słuchaczy, czytelników zwraca się autor w wierszu Tafta z 1988r. słowami:

 

Trwasz tak kilka chwil i nic jeszcze nie wiesz

o przestrzeni wielkich miast. I o tym,

że świat to przeszłość, której nie można już zmienić.

 

Tafta (1988)

 

Ja Przemijające nie tkwi biernie wobec nawału heraklitejskich fal – walczy – walką jest Pisanie wbrew,  pod prąd… fali czasu…

 

Pisałem,

a moja młodość odpływała z biegiem dni.

[…]

A mimo to pisałem,

jak gdyby na przekór temu wszystkiemu,

co nieustannie wraca

o świcie każdego dnia.

[…]

Pisałem stojąc nad łagodną wodą.

Przede mną otwierał się jasny przestwór.

 

Pisałem… (1989)

 

Pisanie staje się aktem oczyszczenia – uspokojenia, pogodzenia się z tym, że trzeba zejść ze wzgórza w nadchodzącą jesień i nieodwołalną zimę życia, które wciąż jeszcze trwa. Poprzez Pisanie można dojść nawet do Dziękczynienia za przemijanie:

 

[…]                                          Dziękuję Ci

za tę przestrzeń stąd i aż po widnokres. A także

za zorze wieczorne szkarłatem i purpurą obwieszczające

koniec coraz krótszego dnia,

który mija na zawsze. Bez powrotu…

 

Dziękuję, Dziękuję (1992)

 

Powtórzenia będące tu częstym chwytem stylistycznym czynią ze słów zaklinającą mantrę, gorliwe zaklęcie modlitwy. Tak dzieje się np. w wierszu z Dyptyku Listopadowego z wypowiedzeniem: „Pięknie tu, bo pusto”, podobną funkcję spełnia wers – zdanie: „Przywożę z sobą” w wierszu z Dyptyku Malborskiego. Ja Przemijające Grabowskiego jest w nieustannej podróży do Itaki Dzieciństwa, do Rajskiej Itaki:

 

Nie mówię „do widzenia”, „żegnaj” mówię.

Bo spotkam cię, mój niezapomniany ogrodzie,

już na tamtym świecie, Kiedy tu zdrożony

będę musiał pójść przez doczesne ogrody

naprzeciw Nieznanemu. A może Tobie Panie?

 

Tymczasem wciąż istnieją moje ziemskie ogrody:

najbardziej dotykalne to te stąd, z przedmieścia.

Za godzinę lub dwie mogę do nich zdążyć,

bo są ze, mną niezmiennie już od wczesnych lat.

 

Oddycham ogrodami. Nade mną wciąż trwa

wasz chryzoprazowy cień…

 

Niezapomniany Ogród (1999)

 

Podróż Odysa-Grabowskiego do Ogrodowej Itaki jest zarazem podrożą ku dojrzałości, ku zgodzie na przemijanie. Po długim marszu przez szkarłat października i „listopadową woń stearyny”, odnajduje On:

 

[…]                                          zastanowienie

nad umykającym czasem. I zdziwienie. I zachwyt

nad przemieniającą się tu świata postacią.

 

Dyptyk Listopadowy. Epizod pierwszy (1995)

 

Droga do Ogrodowej Itaki, gdzie dojrzewają ukochane przez Autora papierówki wiedzie poprzez liczne doznania zmysłowe – dotyku rąk, światła na oczach i Muzyki kojącej słuch. Wrażenia te składa się na swoistą synestezję nie tylko przenikających sie i wymiennych doznań i narządów zmysłowych, ale tworzą zarazem swoisty klimat, w którym to, co podległe rozumowi dookreśla się poprzez smakowanie barwy, światła i dźwięku. Świadomość Istnienia Boga Jest Tu NIEODZOWNYM WARUNKIEM POSZERZENIA POZNANIA!:

 

Panie, to właśnie do Ciebie

przychodzę cały pochylony zmęczeniem zdarzeń.

 

Mam jeszcze tyle siły

by… dziwić się, myśleć i

odczuwać przemawianie tego wszystkiego

co żyje poza krańcami moich rąk.

 

Ukojenie (1998)

 

Jeśli zechcesz świat otworzysz,

nazwiesz barwą… popiołu lub jak chryzopraz:

jabłkowozieloną, zielonawobiałą…

 

Wystarczy wyciągnąć dłoń i… dotknąć

albo tylko wsłuchać się w delikatną

przędzę potwierdza z blasku utkaną, ptaków…

Ich śpiewu. Ich nagle wszędobylskiej obecności.

 

Albowiem wystarczy dostrzec To,

co dzieje się – niedostrzegalnie? – obok ciebie,

I nieustannie Tam cię zbliża w… Nieodgadnione.

 

Nastroje (1998)

 

Monodram pt. Mój Świat z Chryzoprazu wymagałby niezmiernie dokładnej analizy formalnej tekstów, gdyż tylko ona może zapewnić właściwy i skuteczny artystycznie dobór środków ekspresji. Liryki pana Grabowskiego są bowiem budowane bardzo konsekwentnie, z ogromną znajomością wiersza. Już sama forma zapisu ewoluująca  od wiersza wolnego, poprzez strofikę regularną (częste kwarty i sestyny) ku wierszowi stychicznemu stanowi nie lada wyzwanie. A tu jeszcze ogrom stylistycznych zabiegów: wspomniane powtórzenia, przerzutnie, tok inwersji… słowem zbudowanie Świata z Chryzoprazu to Prawdziwe Artystyczne zadanie!

Myślę, że w czasach, gdy „rzeczywistość skrzeczy” z głośników, ekranów i bilbordów…, warto przyswoić sobie i oswoić słowa:

 

Znów nad chryzoprazowym jeziorem chciałbym

siąść, srebrem blasku się zachwycić. Zapomnieć

o wszystkim, nawet o tym, że mija czas, że niemal

wszystko mija bezpowrotnie. Gdybym patrząc na

chmury wiedział gdzie płyną być może zabrałbym

sie z nimi. Gdzieś bym odleciał: wyżej, dalej, poza

horyzont? Jeszcze dalej? Co bym zobaczył stamtąd?

Siebie, że jestem pośród ogromu świata także i tam,

nad jeziorem niedostrzegalny.

 

Znów nad chryzoprazowym jeziorem chciałbym siąść,

srebrem blasku się zachwycić

(2012)

 

Chryzoprazowy Świat czeka na swego Nowego Odkrywcę… Na zaistnienie w światłach rampy – tak myślę jako aktorka i wieloletni pedagog zajmujący się trudnym rzemiosłem artystycznego słowa scenicznego.

 

Monika Rasiewicz, Mój Świat z Chryzoprazu. Recenzja tomu poezji Jana P. Grabowskiego Wybór wierszy z lat 1977–2012. Kraków, wrzesień 2013 r.