Martin Scorsese wybrał 21 polskich, zrekonstruowanych dotąd cyfrowo, filmów, które przez najbliższe miesiące będą pokazywane w USA oraz w Kanadzie, w ramach cyklu „Marsterpieces of Polish Cinema”. Są to następujące filmy:
Austeria (1982), 102 min., reż. Jerzy Kawalerowicz;
Barwy ochronne (1976), 96 min., reż. Krzysztof Zanussi;
Constans (1980), 87 min., reż. Krzysztof Zanussi;
Człowiek z żelaza (1981), 147 min., reż. Andrzej Wajda;
Eroica (1957), 78 min., reż. Andrzej Munk;
Faraon (1966), 180 min., reż. Jerzy Kawalerowicz;
Iluminacja (1972), 87 min., reż. Krzysztof Zanussi;
Krótki film o zabijaniu (1987), 84 min., reż. Krzysztof Kieślowski;
Krzyżacy (1960), 166 min., reż. Aleksander Ford;
Matka Joanna od Aniołów (1961), 103 min., reż. Jerzy Kawalerowicz;
Niewinni czarodzieje (1960), 87 min., reż. Andrzej Wajda;
Ostatni dzień lata (1958), 66 min., reż. Tadeusz Konwicki;
Pociąg (1959), 93 min., reż Jerzy Kawalerowicz;
Popiół i diament (1958), 110 min., reż. Andrzej Wajda;
Przypadek (1981), 122 min., reż Krzysztof Kieślowski;
Rękopis znaleziony w Saragossie (1964), 177 min., reż. Wojciech Has;
Salto (1965), 100 min., reż. Tadeusz Konwicki;
Sanatorium pod Klepsydrą (1973), 113 min., reż. Wojciech Has;
Trzeba zabić tę miłość (1972), 92 min., reż Janusz Morgenstern;
Wesele (1972), 102 min., reż. Andrzej Wajda;
Ziemia obiecana (1974), 179 min., reż. Andrzej Wajda.
W większości zgadzam się z Martinem Scorsese, chociaż niektóre filmy nie powinny się na tej liście znaleźć. Uważam bowiem, że np. Salto to jakieś nieporozumienie, a nie film. Nie lubię także filmów Kieślowskiego. A czy, przykładowo, Niewinni czarodzieje są… arcydziełem?
Natomiast wyraźnie zabrakło mi następujących filmów, z których trzy uważam za najlepsze polskie filmy tj.
Bariera (1966), 77 min., reż. Jerzy Skolimowski.
Hrabina Cosel (1968), 139 min., reż. Jerzy Antczak.
Nóż w wodzie (1961), 90 min., reż. Roman Polański.
Popioły (1965), 236 min., reż. Andrzej Wajda.
Żywot Mateusza (1967), 76 min., reż. Witold Leszczyński.
W Liście do córki Scorsese uważa, że w multipleksach pozostaną wyłącznie produkty audiowizualnego przemysłu, natomiast Kino jako Sztuka jednak ocaleje w m.in. kinach studyjnych, w Internecie itd. Co do tej kwestii, to się w pełni ze Scosese zgadzam.
I od razu mam kłopot: jak zakwalifikować świeżo obejrzany, na dzisiejszym południowym seansie, oscarowy film pt. Zniewolony (12 Yeras a Slave – 2013), 133 min., reż. Steve McQueen.
(Na marginesie chciałbym podkreślić, że został on nominowany aż w dziewięciu kategoriach tj. najlepszy film; najlepszy aktor pierwszoplanowy – Chiwetel Ejiofor; najlepszy aktor drugoplanowy – Michael Fassbender; najlepsza aktorka drugoplanowa – Lupita Nyong’o. A poza tym: najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz adoptowany; najlepsza scenografia; najlepsze kostiumy i najlepszy montaż).
Nie jest to bowiem produkt audiowizualnego przemysłu. A czy ten film wnosi coś do Sztuki filmowej?
Według reklamowego prospektu publiczność i krytyka na tegorocznym festiwalu w Toronto „okrzyknęła” ten film jako… „absolutne arcydzieło”. A poza tym niektórzy krytycy filmowi oceniają ten film jako „wspaniały”, że „zapiera dech w piersiach” oraz że jest to… „arcydzieło treści, formy, emocji i wykonania”.
Natomiast ja, jako kinofil z długim, i jeszcze dłuższym, stażem, mogę powiedzieć, że tak beznadziejnie nużącego i przygnębiającego filmu już dawno nie widziałem. Nawet jeśli autentyczna historia 12 letniej niewoli pewnego Murzyna wydawała się realizatorom tego filmu zajmująca, to trzeba było ją w interesujący sposób opowiedzieć, pokazać według zasady jeśli nie „co”, to przynajmniej „jak”. A tu arcydzielne miały być i „co”, czyli autentyczna historia, i „jak”, czyli zajmujące pokazanie jej na ekranie.
Oglądałem ten film wraz z młodzieżą licealną, która w kinie zajęła dwa ostatnie rzędy.
Po godzinie miałem tego filmu serdecznie dość. Zauważyłem także, iż dla młodzieży był on męką. Nie wróżę żadnego powodzenia tego filmu u publiczności. Nie wierzę również, że mimo aż dziewięciu nominacji film ten otrzyma jakąkolwiek statuetkę.
Już dawno nie wyszedłem z kina w tak podłym nastroju, w dodatku z bolącą głową. Jeśli takie mają być arcydzieła, to albo ja się nie znam na kinie albo te arcydzieła są nic niewarte.
6 lutego 2014 r.