„FINEZJA W WYKORZYSTANIU JĘZYKA” ALBO „DZIWNY PODZIW” DLA „2001: ODYSEI KOSMICZNEJ”

Dokładnie 44 lata temu, na początku lutego 1974 r., doznałem po raz pierwszy 2001: Odysei Kosmicznej Stanleya Kubricka. (6 kwietnia br. minie 50 lat, od kiedy Odyseja weszła na ekrany).

Film ten, a także później oglądane arcydzieła Kubricka zdecydowały o moim m.in. kinofilskim (i w ogóle dotyczącym Sztuki) guście. Zarówno bowiem Odyseję (2001: A Space Odyssey – 1968, 141 min.),  jak i Mechaniczną pomarańczę (A Clockwork Orange – 1971, 136 min.) oraz Barry Lyndona (1975, 184 min.) z zachwytem po wielokroć oglądam do dziś.

Wtedy w Toruniu było osiem(!) kin. Zazwyczaj chodziło się do niepozornego kina „Orzeł” znajdującego się na ul. Strumykowej. Odyseję wyświetlano wtedy w kinie „Wolność”  na Prostej. Natomiast latem „modne” było kino „Flisak” po drugiej stronie Wisły. W porównaniu z dzisiejszymi multipleksami, które są bardzo drogimi barami, ówczesne kina były bardzo siermiężne, ale za to jakiż miały repertuar. (W mieście mojej młodości tj. w Malborku były wtedy trzy kina. Teraz nie ma żadnego. Jak można mieszkać w mieście, w którym nie ma kina?).

Albowiem pisarstwo to bardzo skomplikowane zajęcie, to umiejętność, która przydarza się tylko naprawdę bardzo, bardzo nielicznym.

(Kiedyś był taki czas, że wystarczył temat i od razu starałem się go zapisać. Nie miałem nawet maszyny do pisania, więc wszystko zapisywałem atramentem i piórem. A potem poprawiałem i przepisywałem nawet po pięćdziesiąt razy. I nigdy do końca nie byłem zadowolony. Tak samo było, gdy już miałem maszynę do pisania. Najpierw zawsze był rękopis, a dopiero potem przepisywanie na maszynie.   

Teraz… ciągle czekam. A ponadto po tylu wspaniałych arcydziełach nie mam odwagi sięgnąć po pióro. A te zapiski są raczej wprawkami, abym nie zapomniał… klawiatury).   

Dzisiaj od razu wszystko „klika się w komputer”. Rezultaty od razu widać po tych stosach „powieści”, które na pewno nie przetrwają – tak jak 2001: Odyseja Kosmiczna – 50 lat.

A teraz pośmiejmy się, (bo jest to niekiedy przysłowiowy „humor zeszytów szkolnych”), a raczej zastanówmy nad… pisarstwem, czytając takie oto kawałki z artykułu Jak Kubrick stworzył ekranowy mit (pisownię przytaczam w oryginale, podkreślenia są moje):

„Niski koszt oznaczał, że w filmach tych z reguły nie występowały gwiazdy i rzadko kiedy maczał w nich palce utytułowany reżyser, choć gatunek oczywiście zdołał wypromować własne minigwiazdy po obu stronach kamery”.

„Po nieprzyjemnych doświadczeniach na planie „Spartakusa”, gdzie Kubrick grał drugie skrzypce w stosunku do gwiazdy i motoru produkcji, Kirka Douglasa, reżyser postanowił dążyć do sytuacji, w której będzie miał możliwość kontrolować dosłownie każdy etap pracy nad filmem”.

Clarke zatopił się po prostu w rozmowie z Kubrickiem na tematy naukowe – pisarz z mocnym kręgosłupem naukowca konwersujący z pozbawionym formalnego wykształcenia, ale szalenie inteligentnym reżyserem, chłonącym jak gąbka wszelkie nowe informacje”.

„Spotkanie zakończyło się jednak ustaleniem rzeczy kluczowej – Kubrick wyjaśnił Clarke′owi, że wykorzystując jako punkt wyjścia „Strażnika”, chce nakręcić film o relacji człowieka i wszechświata w skali, jakiej nikt przed nim nawet nie próbował osiągnąć”.

„Neurotyczny komputer HAL. Główny nośnik ironii w filmie – jedyny członek załogi okazujący ludzkie uczucia, prezentujący finezję w wykorzystaniu języka i ukryte ślady sardonicznego poczucia humoru”.

„Jedno z kluczowych wydarzeń tej wstępnej fazy pracy nad filmem miało miejsce podczas codziennego spotkania reżysera z pisarzem”.

„Po długich dyskusjach dwaj twórcy zdecydowali, że „Strażnik” nie będzie kręgosłupem filmu”.

„Przez kolejne miesiące Clarke modyfikował swoją powieść, na bieżąco omawiając pojawiające się kolejne pomysły, od drobnych zmian fabularnych, po kluczowe zmiany koncepcyjne, takie jak wprowadzenie do historii …diabła”.

„Przez całą wiosnę Kubrick kompletował ekipę filmu, prowadząc całodzienne konwersacje z technikami i aktorami. W kwietniu zatrudnił jedną z kluczowych postaci – scenografa Tony Mastersa, współpracującego wcześniej m.in. z Davidem Leanem”.

„Z dzisiejszej perspektywy, gdy wiadomo już, że Trumbull stał się jednym z kluczowych twórców efektów specjalnych w historii kina, było to posunięcie genialnie przewidujące. Ostatnim kluczowym członkiem ekipy był Con Pederson, grafik, animator i projektant, hobbystycznie piszący również opowiadania SF”.

„W Wielkiej Brytanii obowiązywał wtedy tzw. Eady Plan – zbiór postanowień, mających na celu ochronę angielskiej produkcji filmowej, zgodnie z którymi zagraniczna część ekipy pracującej nad filmem realizowanym na terenie Wielkiej Brytanii nie mogła przekraczać pewnego procentowego stanu osobowego całej ekipy”.

„Kubrick chciał zresztą, aby obaj główni astronauci, Frank Poole i Dave Bowman, wywoływali na widzu wrażenie typowych profesjonalistów z NASA – owszem, przystojnych, ale jednocześnie raczej zdystansowanych i odpersonalizowanych, co dodatkowo wykluczało udział znanych twarzy”.

Kluczowe wydarzenie w trakcie tych prac miało miejsce 3 października”.

„Do biur produkcyjnych dosłownie codziennie napływały nowe informacje, karmiące głodny wiedzy bank danych reżysera”.

„Dokładnie w rocznicę ukończenia pierwszej wersji książki, w Boże Narodzenie 1965 roku, Arthur C. Clarke przekazał Kubrickowi kolejną ukończoną wersję powieści, obejmującą już znane obecnie zakończenie filmu. Po jej przeczytaniu Kubrick zaczął sam sobie potwierdzać kluczową myśl na temat filmu – „2001” nie może być filmem przegadanym”.

W tym wypadku kamera była przytwierdzona do nieruchomego cylindra w bębnie, zaś astronauci szli po ruchomej części cylindra, jednak gdy wchodzili do innej części statku, z kolei to cylinder z kamerą zaczynał krążyć, a cylinder z astronautami stawał w miejscu”.

„Jak wynika ze wspomnień ekipy realizującej „2001”, w tym wypadku w legendzie jest tylko trochę prawdy”.

„To prawda, że reżyser wymagał często dziesiątek ujęć, jednak również w tym wypadku powodem było chyba metodyczne, dokładne podejście do realizacji. Kubrick nie ukrywał, że wielokrotnie nie był pewien, jaki efekt chce uzyskać od aktora w danej scenie. W rezultacie pozwalał aktorom na wypróbowanie ogromnej ilości różnych podejść do pojedynczej sekwencji. Z jednej strony uzyskiwał dzięki temu materiał dający później ogromne możliwości manipulacji wydźwiękiem każdej sceny”.

„Jeśli jednak chodzi o kluczowe zadanie Clarke′a – pracę nad powieścią – sytuacja nie była do pozazdroszczenia”.

„Na początku lata 1966 roku zakończyła się faza głównych zdjęć z udziałem kluczowych aktorów. Duża część ekipy realizacyjnej zakończyła w tym momencie swój udział w przedsięwzięciu. Wśród osób opuszczających plan znalazł się również kierownik zdjęć, Geoffrey Unsworth, zobowiązany do udziału w następnym projekcie. Miejsce Unswortha zajął jego asystent, John Alcott i było to jedno z kluczowych zdarzeń w karierze Kubricka – sytuacja, w której spotkał człowieka równie zafascynowanego daną dziedziną jak on sam, twórczego do tego stopnia, że stał się członkiem stałej ekipy współpracowników reżysera”.

Połączenie modelu i poruszających się rzeczywistych postaci ludzkich powoduje, że iluzja pozostaje idealna nawet na ogromnym ekranie kinowym”.

„Warto wspomnieć, że w tej części znajduje się jedyna scena filmu nakręcona poza studiem: moment, w którym kluczowa małpa, Moon-Watcher, odkrywa możliwość wykorzystania kości jako narzędzia i jednocześnie broni. Trudno jednak powiedzieć, aby ekipa musiała daleko podróżować – scenę nakręcono na specjalnie przygotowanej platformie, dosłownie kilkadziesiąt metrów od studia Borenhamwood. Kubrick kręcił kluczowe ujęcie kamerą ustawioną pod niskim kątem, skierowaną w górę”.

„Kubrick był w rozmowie z Northem szczery i od razu zasygnalizował, że niezależnie od jego kompozycji, chciałby w filmie umieścić niektóre z utworów muzyki symfonicznej, jakie przez lata produkcji filmu wykorzystywał na planie. North zakończył właśnie pracę nad „Kto się boi Virginii Wolf” Mike′a Nicholsa – filmu, w którym muzyka grała w najlepszym razie drugie skrzypce przy wszechobecnych dialogach”.

„”Odyseja” okazała się projektem, który pochłonął 6 miesięcy intensywnych przygotowań ekipy, 5 miesięcy zdjęć z aktorami, półtorej roku pracy nad efektami specjalnymi i ponad 3 miesiące montażu”.

„Clarke i Kubrick uważali, że powieść i film doskonale się uzupełniają, będąc jednocześnie nierozerwalnie związane ze swoimi mediami – film Kubricka jest doświadczeniem przede wszystkim wizualnym, powieść Clarke′a ubiera abstrakcyjne myśli w odpowiednie słowa, prezentuje klucz do zrozumienia pewnych aspektów historii, więcej mówi. Clarke, pytany o przewagę jednego z mediów odpowiada: „Przeczytaj książkę, obejrzyj film, po czym powtarzaj cykl tyle razy, ile uznasz za stosowne”.

„Ale „Odyseja” zmieniła również oblicze kina w ogóle. Kubrick był jednym z najważniejszych twórców, którzy pokazali, że wykorzystanie muzyki w filmie może wykraczać daleko poza zwykłą rolę ilustracyjną – że w skali całego filmu muzyka może stać się równoprawnym narzędziem obok obrazu”.

„Kubrick przez sposób prezentacji położył również pomost między kinem awangardowym, eksperymentalnym, a hollywoodzką produkcją masową – otwarł niejako nowe horyzonty intelektualne przed nowym pokoleniem hollywoodzkich twórców”.

„Kubrick stał z boku całego ruchu Nowego Hollywood, jego filmy jednocześnie doskonale wpisywały się w wysoki poziom intelektualny nowych obrazów i inspirowały młodych filmowców do przekraczania kolejnych granic w zastałym systemie amerykańskiego kina. Kluczowi przedstawiciele Nowego Hollywood – Martin Scorsese, Francis Ford Coppola, Steven Spielberg, George Lucas czy Brian de Palma patrzyli na Kubricka jak na mistrza, który podbił hollywoodzki system walcząc o własną wolność realizacji artystycznej wizji, nie zgadzając się przy tym na wielkie kompromisy”.

„Dziś praktycznie nie ma poważnej listy kluczowych wydarzeń w historii kina, na której brak „2001: Odysei kosmicznej””.

„Kino, zwłaszcza kino filozoficzne, i to niezależnie od płaszczyka realizmu czy fantastyki, pokazuje nam stan ducha człowieka i to stan aktualny, dzisiejsze obawy i niepokoje”.

„”2001″ nadal fascynuje, wywołując wciąż dziwny podziw, dziwny namysł, pełen tych samych pytań, które zadawali sobie Kubrick i Clarke”.

Z tego artykułu nie dowiedziałem się niczego ponad to, czego bym przedtem nie wiedział o 2001: Odysei Kosmicznej.

Poza tym czyż wszystko musi być „kluczowe”? A poza tym jak może „muzyka grać drugie skrzypce”? A ponadto czyż rzeczywiście „Kubrick grał drugie skrzypce w stosunku do gwiazdy i motoru produkcji, Kirka Douglasa”?

Koń by się z takiego pisania uśmiał. Takież to jednak teraz (również o filmie) pisarstwo! Aż łza się w oku kręci, gdy przypomnę sobie… „Dziewięciu Gniewnych Ludzi”, którzy niegdyś oceniali i pisali, lecz jakże pisali, o filmie.

8 lutego 2018 r.

Ps.

Zapewne znowu ktoś mi zarzuci, że „się czepiam”. Ja jednak mam już dość bylejakości we współczesnym pisarstwie, w ogóle w Sztuce.

Tak jak kupienie oboju i „granie” na nim nie czyni ze mnie muzyka, tak „klikanie w komputer” przez tego i owego „zapełniacza papieru” (określenie Czesława Miłosza) nie czyni kogoś ani krytykiem filmowym, ani pisarzem.