„CÓŻ, NIGDY NIE BYŁAŚ Z TYCH, CO TO GWAŁCĄ DZIECI ONAMATOPEJĄ”

„leżę na plecach i myślę / że może to jednak pęcherz, tylko dlaczego pęcherz / zawsze taki zdrowy, zero białka w moczu. / więc może jelito. na pewno zjadłam garść ibupromów / zagryzłam czekoladą, potem jeszcze wino i do osiemnastej / chciało mi się rzygać. wołałabym układ pokarmowy / ptaka. zanim połknie robala trzyma go w wolu i ma pewność / że nikt mu niczego nie zabierze. ja nie mam. / jeśli nie doleję sobie odpowiednio szybko / widzę tylko pustą butelkę / i twoje wyrzuty sumienia”. O odżywianiu, s. 35.

Jest to obszerny fragment utworu z tomiku pt. Niedoskonałości, autorstwa Ewy Frączek.

Niemal każdy utwór nawiązuje jak nie do „kibla” (historia pierwszych etapów miłości, s. 7), to do „kurwy” (bikini, s 11), czy też do „chuja” (bikini, s. 12). Nie chce się tego najzwyczajniej czytać. No bo czegóż można dowiedzieć z takiego, przykładowo „wiersza” bez tytułu, opublikowanego na s. 13:

„i have a dream, że świat / jest mi obojętny, ale za to lubię kiełbasę / z grilla. na czerwonych wzgórzach georgii siada / ktoś z kimś. a mnie nic do tego / po co i ile w nich braterstwa. / skórka brązowa spieczona / oblepia mi dziąsła. czarni biali żydzi nie-żydzi / przytupują na moście noc całą / a ja jestem zajęta – trawię”.

Albo z utworu pt. nauka ze s. 15:

„wstyd był większy niż udział churchila / w Jałcie, gdy wyjęła z pendolino kanapkę z pasztetową / i połowa pasażerów zaczęła tarzać się po / podłodze, krzycząc grożąc samobójstwem / i zatykając nos. Zdjęłam buty / żeby było solidarnie”.

A już zupełne brednie reprezentuje utwór pt. zastępstwo natury ze s. 17:

„próbuję ująć człowieka inaczej niż poprzez sapiens / słowo pachnące pracownią biologiczną wytarte jak słój / od zabobonów przeterminowane i umarłe / we wczesnym oświeceniu na guza myśli; jeszcze / zanim Hegel nasłał na wszystkich duchy i wiatry / historii”.

I dalej co utwór to coraz większe brednie o „świętym źródle ułudy i rozkroku” (s. 20)  oraz o tym jak to „dziecko go jeb łyżeczką w oko” (s. 21) i o tym, że „kalendarz to dni pizzy i smoka narysowane między śmiertelnymi / (oczywiście) liniami poziomymi, trochę / papilarnymi oddzielającymi dobę a od doby be”.

A czy jest jakikolwiek sens w utworze pt. Zmiany biologiczne nieodwracalne ze s. 36:

„nie wiem, kiedy mój język / owrzodział. to był chyba proces, a może chwila / uśpienia. prezenter czarodziej robi psst i budzisz się / jako prymityw, z gotowością szarpania mięsa na kawały / na kęsy ociekające życiem, w którym już nic nie jest / jak na obrazku jak robi krowa. muuuu. // nie wiem, kiedy mój język pozbył się usztywnienia, które w szkole podstawowej / oddzielało go od świata prawdziwych zdarzeń / bo oni z osiedla ty z domków, oni ja pierdolę / ty natenczas wojski, ale oni w to w ogóle. / albo nie, ty to w ogóle”.

A po utworze pt. stópki. psychoza pięć ze s. 38 odechciewa się dalszej lektury. No bo czegóż można dowiedzieć się takiego oto tekstu:

„dziecko służy jako naczynie / do łapania chorób. generator strachu na korbkę / w kształcie stópki, co powie ci na do widzenia / że byłaś gówno warta, wcale nie chciało / rowerowych wycieczek za miasto, tylko rolki / na złamany łeb i pękniętą szyję. // nieprawda, kochany, na pewno nie gówno, to tylko ty / otulony kocem nie widziałeś światła / i świata, gdy ja zamykałam w więzieniach zarazki / które kłębiły się na progu pokoju zwanego  debilnie / pokoikiem”.

Warto przy tym podkreślić, że tomik pt. niedoskonałości nie jest dziełem przypadku, lecz wynikiem ogólnopolskiego konkursu ogłoszonego przez Instytut Literatury. Komunikat bowiem z tego konkursu brzmi następująco:

 

„Nowy dokument tekstowy, wyniki 2019

Jury w składzie: dr Monika Glosowitz (przewodnicząca), dr Przemysław Rojek, dr hab. Roman Bobryk i Rafał Gawin po zapoznaniu się z 445 propozycjami w kategoriach „Liryka” i „Epika” postanowiło przyznać:

w kategorii „Liryka”

Nagrodę główną: honorarium w wysokości 5000 zł oraz wydanie książki – Ewie Frączek za tom niedoskonałości.

Wyróżnienie: honorarium w wysokości 3000 zł oraz wydanie książki – Maciejowi Filipkowi za tom Noc węszy za moim ojcem

w kategorii „Epika”

Nagrodę główną: honorarium w wysokości 5000 zł oraz wydanie książki – Bartoszowi Popadiakowi za tom Podzwonne dla Instytutu.

Jury w składzie: prof. Michał Januszkiewicz i dr Paweł Armada po zapoznaniu się z 29 propozycjami w kategorii „Esej” postanowiło przyznać

Nagrodę główną: honorarium w wysokości 5000 zł oraz wydanie książki – Tomaszowi Genowowi za tom Eseje o pojęciach”.

 

Gdyby to była jakiś prywatny konkurs, ogłoszony za prywatne pieniądze zapewne machnąłbym ręką zżymając się tylko na beznadziejnie niski jego poziom. Ileż zresztą tysięcy, dziesiątków tysięcy uprawia taką „poezję” jak ta przedstawiona w  niedoskonałości.

Nagradzać jednak i wydawać za państwowe pieniądze takie – nie waham się tu użyć tego słowa – brednie, to nie tylko skandal, kompromitacja, ściema, hucpa… Zresztą jakież słowa oddadzą absurdy (i to zapewne już do którejś tam potęgi) takie jak ten z nagrodzeniem niedoskonałości.

Podkreślam to już nie raz, że nie mam nic przeciwko nagradzaniu poezji, zwłaszcza młodej poezji. Wręcz przeciwnie. Uważam, że bezustannie powinny trwać poszukiwania (w postaci także konkursów) talentów lub przynajmniej osób poetycko uzdolnionych. Bezczelnością jednak jest i marnowaniem państwowych pieniędzy nagradzanie utworów pozbawionych jakichkolwiek myśli i uczuć, za to bezustannie przetykanych a to „kiblem”, a to „kurwą”, a to „chujem”, a to „gównem”. Mnie jako czytelnika poezji polskiej nie interesuje, że autorka niedoskonałości ma problemy gastryczne, że „muzyka gwałci jej jelita”, że nigdy nie była „z tych co gwałcą dzieci onomatopeją” itd. itp.

Czuję się, jako czytelnik poezji, po wielokroć przez Instytut Literatury, państwową instytucję kultury, oszukany. No bo na nagrodę dla Ewy Frączek, na wydanie jej tomiku, na honoraria dla jurorów poszły przecież pieniądze z kieszeni podatnika, a więc także i moje pieniądze. I co w zamian otrzymałem? Produkt, który nie ma nic wspólnego ani z literaturą, ani z poezją, ani z jakąkolwiek inną sztuką.

A poza tym nazwiska jurorów: dr Moniki Glosowitz (przewodniczącej), dr Przemysława Rojka, dr hab. Romana Bobryka i Rafała Gawina nic, ale to zupełnie nic mi ni mówią.  A czy cokolwiek znaczą we współczesnym  życiu literackim? Na podstawie jakich kryteriów, jakiego trybu, jakich przepisów w. wym. osoby zostały jurorami państwowego Instytutu Literatury?

Zapewne ani piszący te słowa ani wszyscy pozostali literaci nigdy o tym się nie dowiedzą.

Ostatnio słyszałem, że pewna grupa literatów zaprotestowała przeciwko Instytutowi Literatury. Oddali nawet swoje legitymacje związkowe. Był to jednak protest polityczny.

Ja staram się być od polityki jak najdalej. Mogę nawet powiedzieć, że polityka mnie nie interesuje.

Nie mogę jednak zgodzić się na absurdy – taki jak ten przedstawiony powyżej – i zawsze, dopóki starczy mi sił będę, przeciwko takim absurdom protestował.

9 października 2020 r.