ZAPACH KWITNĄCYCH GŁOGÓW

Motto:

„Przyroda od zawsze wydawała mi się

cudowną rzeczywistością,

właściwie jedyną, o której warto opowiadać.”

prof. Jerzy Vetulani (1936-2017)

 

Pół mojego dotychczasowego życia przemieszkałem w domku jednorodzinnym z ogrodem. Był to przysłowiowy mały, biały domek na przedmieściu Malborka, ale za to z ogromnym strychem pachnącym suszonymi owocami i ziołami. Pod dachówkami gnieździły się nieprzebrane stada wróbli tak, że miałem wrażenie, iż jeszcze chwila a cały domek uniosą na swoich skrzydłach w powietrze. A z okien strychu, gdzie lubiłem przesiadywać (dużo czytałem, trochę pisałem) rozciągał się najpiękniejszy z możliwych widoków na ogrody. Jakże te wszystkie drzewa zakwitały, a jak pachniały.

Od pewnego czasu mieszkam w bloku, na prawie bezdrzewnym przedmieściu Gdańska, pozbawionym otwartych przestrzeni i śpiewających ptaków. Przekleństwem jednak mieszkania w bloku oprócz widoku wyłącznie na mury, jest bezustanny, monotonny hałas przypominający, jako żywo ustawiczną pracę jakiejś maszynowni z dudniącymi, obracającymi się mechanizmami.

Z początku wydawało mi się, że to tak głośno pracuje mój komputer. Po kilku interwencjach informatyka udało mi się jednak komputer maksymalnie wyciszyć. Okazało się, po wyłączeniu komputera, że ów dudniący hałas trwa w dalszym ciągu. Mam wrażenie, ba, pewność, że tuż za ścianą jest jakiś pracujący non stop zakład pracy. Moja żona… „nic nie słyszy”. Odwiedziłem sąsiadów na dole: nie mają żadnych głośnych urządzeń i też… „nic nie słyszą”. (Sąsiedzi u góry „obrazili się” na mnie, bo kiedyś zwróciłem im uwagę, że łomot dobiegający z ich mieszkania to nie jest muzyka). Poprosiłem także panów z działu technicznego mojej spółdzielni mieszkaniowej by sprawdzili, co to za hałas (i odwiedzili sąsiadów u góry, czy czasem nie mają zainstalowanych jakichś głośnych mechanizmów).

Okazało się, że ów hałas w bloku to jest… „norma”. Właśnie przez ten dudniący, monotonny hałas nie mogę zasnąć. Tabletka na sen niewiele pomaga, bo gdy obudzę się w nocy ów hałas, który przekształca się jakby w wibracje, niby w drżenia ścian i mebli uniemożliwia zaśnięcie.

Dlaczego pozostali mieszkańcy bloku tego dudniącego, wibrującego hałasu „nie słyszą”, doprawdy nie wiem. A może najzwyczajniej w świecie przyzwyczaili się do niego tak jak do braku otwartej przestrzeni za oknem, jak do braku drzew, jak do braku Słońca w mieszkaniu, jak do braku widoku otwartego, rozgwieżdżonego nieba?

Kiedy wyjdę chociażby na balkon już tego dudniącego hałasu nie słyszę. Mieszkanie w bloku na pewno nie jest miejscem ciszy. Jeśli zatem tylko dostrzegę blask Słońca na murach  najbliższego bloku natychmiast muszę z mieszkania gdzieś wyjść.

2017_10-kwietnia_12_36_25

Dzisiaj postanowiłem pójść do Parku Oruńskiego. Jedyna okazja, ponieważ od wtorku znowu ma „zacząć lać” i ponoć nastąpi powrót chłodów. Szedłem zatem około południowej godzinny do Parku Oruńskiego. Wiał bardzo silny, południowy wiatr.

2017_10-kwietnia_12_37_24

Park Oruński jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Gdańsku. Trafiłem jednak fatalnie. Uciekając od dudniącego hałasu w bloku trafiłem w samo centrum… dudniących, hałasujących maszyn rozjeżdżających alejki Parku wte i wewte. Widocznie dostali jakieś unijne pieniądze, bo postanowili cały Park… wybrukować. Co za absurdalny pomysł. Pokręciłem się pomiędzy dudniącymi maszynami, pokiwałem głową nad bezmyślnie poobcinanymi, pokaleczonymi drzewami i puściłem się w drogę powrotną.

2017_10-kwietnia_13_07_03

Wracałem drogą kolo Kolegiaty Staroszkockiej, którędy w każdą niedzielę chodzę na sumę. Jest tam, na Starych Szkotach, takie miejsce, które chociaż trochę zaniedbane, jednak je uwielbiam. Otóż minąwszy Kolegiatę i cmentarz wchodzi się jakby w kotlinkę, (aby dojść na Chełm trzeba pokonać 135 schodów). Po minięciu części z tych schodów otwiera się alejka z najcudowniej w świecie kwitnącymi o tej porze roku głogami. Przysiadłem na jednej z okrutnie zdewastowanych chyba przez jakichś chuliganów ławek i poddałem się cudownej ciszy tam panującej. Żadnego dudnienia nie słyszałem, żadnego hałasu. Najzwyczajniejsza, najcudowniejsza cisza!!! Wokół tylko pachnące głogi, otwarte niebo i od czasu do czasu odzywający się z tych głogów jakiś ptak. Zapewne zięba.

2017_10-kwietnia_13_59_05

Posiedziałem tak kilka chwil, a potem z westchnieniem wstałem i szedłem na Chełm. Od razu, na górze poczułem silne uderzenie wiatru, który w międzyczasie zmienił kierunek z południowego na zachodni. Co i rusz słyszałem skrzeczące sroki. Czyżby rzeczywiście od wtorku „miało lać”?

2017_10-kwietnia_14_00_17

W jakiej takiej ciszy postałem pod blokiem, pozachwycałem się wspaniale rozkwitniętymi forsycjami i wszedłem na klatkę schodową. Od razu usłyszałem dudniący, monotonny hałas jakby jakichś turbin, niby maszyn pracujących bez ustanku: dzień i noc, dzień i noc.

10 kwietnia 2017 r.

Ps. Zapisek ten ilustruję kilkoma zdjęciami, które pstryknąłem moją Nokią, która już lewo zipie. Jedna z fotografii ilustruje okrutnie poharatane w Parku Oruńskim drzewo. Ktoś ściął jedną z gałęzi, ta upadła do stawu i tak już pozostała. Co za bezmyślność tak kaleczyć drzewa. Dwie inne fotki przedstawiają kwitnące głogi. Szkoda, że fotografie nie mogą oddać cudownej ciszy tam panującej i pachnącego powietrza.

Bo jakże te głogi na Starych Szkotach, koło Kolegiaty Staroszkockiej oszałamiająco pachną.