WIELKI GATSBY”, CZYLI WIELKIE „NIC” LUHRMANA

Wielki Gatsby – Fitzgeralda, czyli wielkie „nic” Luhrmana. W ten sposób, w jednym zadaniu, można by podsumować tę najnowszą adaptację filmową Wielkiego Gatsbyego. Nie czytałem książki Francisa Scotta Fitzgeralda (1896–1940). Pamiętam za to film Jacka Claytona z 1974 r. z Robertem Redfordem jako Jay Gatsby, Samem Waterstonem jako Nick Carraway oraz aktorkę Farrow o wdzięcznym imieniu Mia jako Daisy Buchanan. No i jeszcze te niezapomniane zdjęcia (nie żadne „efekty specjalne”) Douglasa Slocombe.

Na Wielkiego Gatsbyego (2013) Baza Luhrmana wybierałem się z obawami czy aby nie przyćmi filmu Claytona. I od razu mogę powiedzieć, że… „przyćmił” nie tyle efektami specjalnymi, które są „olśniewające” (dosłownie), ile wizualnymi możliwościami współczesnej sztuki filmowej. W Kinie bowiem można teraz pokazać prawie wszystko: nawet proces powstawania i pisania powieści. Bo film, przecież nie powieść (na początku może wydawać się, że jest to powieść), opowiada Tobey Maguire jako Nick Carraway. Wspaniale to się zaczyna, szczególnie te wirujące literki w przestrzeni, a potem wszystko grzęźnie w  kolorowym mega-hałasie (przekształcającym się we współczesny łomot). Takie ponoć było lato 1922 r., czyli wtedy, gdy dzieje się akcja powieści. Czy jednak „akcją” można nazwać ten nudnie pokazany przez Luhrmana romans, gdy dwóch facetów ponoć kocha się w brzydkiej i niezgrabnej Carey Mulligan jako Daisy Buchanan? Nie wiem doprawdy co oni w niej widzą, bo na ekranie widać jak Carey Mulligan przeważnie uśmiecha się półgębkiem przypominając jako żywo kwaśną minę… Adama Zagajewskiego. Mój instynkt kinofila okazał się niezawodny: gdzieś po – mniej, więcej – godzinie zacząłem potwornie „z nudów” ziewać. Dotrwałem jednak do końca. Nie mogę się jednak nadziwić, że Leonardo Di Caprio  znów przyjął rolę w filmie, o którym za tydzień, za dwa już rzadko kto będzie pamiętać.

Co mi zatem po takim filmie. Powinienem więc sięgnąć po powieść, którą Francis Scott Fitzgerald wydał (jako 29 latek) w 1925 r. W sumie Fitzgerald napisał trochę opowiadań i pięć powieści. Oprócz Wielkiego Gatsbyego jeszcze: Po tej stronie raju w 1920 r., Piękni i przeklęci w 1922 r., Czuła jest noc w 1934 r. oraz Ostatni z wielkich w 1941 r.

Ostatni-z-wielkich

Urzekła mnie szczególnie ekranizacja tej ostatniej powieści (The Last Tycoon – 1976), 122 min., w reżyserii Elii Kazana (1909–2003) z Robertem De Niro jako Monroe Stahr oraz… Ingrid Boulting jako Katheleen Moore.

Mijają lata i dziesięciolecia a wciąż ktoś sięga po Francisa Scotta Fitzgeralda. Kto będzie pamiętać o tych coraz grubszych powieściach zawalających teraz księgarnie?

21 maja 2013 r.