Wszechobecne mieniące się barwy, zapachy, dźwięki miasta i lasu, i cisza jeziora, i niezwykła zdolność zatrzymania ulotności chwili, i w tym wszystkim refleksja nad miejscem jednostki we wszechświecie – tym małym tu i wielkim Tam. To tony znane już czytelnikom poezji Jana Piotra Grabowskiego, który wierszami „mówi świat” już od przeszło 25 lat. Przed nami jubileuszowy wybór jego tekstów, które teraz, w nowym układzie, nabierają dodatkowych znaczeń. Wyrazem innej jakości wydaje się być już sam tytuł zbioru – Srebrne adagio, który gromadzi wokół siebie sieć swoistych znaczeń i kontekstów[1]. W rezultacie nadaje on wyborowi wierszy jubileuszowy charakter, rys podsumowania, określając przy tym niespieszne tempo myśli i refleksji – i to zarówno autora zbioru, jak i czytelnika, który może „wejść” w świat poezji Jana P. Grabowskiego w rytmie adagio.
Okazuje się, że jeśli spełnimy ten warunek i zatrzymamy, choć na chwilę, to poezja ta jest w stanie nas całkowicie pochłonąć. Bo świat tych wierszy jest nam wszystkim znany – to przestrzeń realna – pór roku, krajobrazu za oknem, domu, pociągu, ulicy w Gdańsku czy jeziora. Grabowski opisuje więc przeżycia z tu i teraz. My jesteśmy uczestnikami tego świata. Poprzez formę – niemal prozatorską, dopowiedzianą do końca, czyni poeta przestrzeń swoich wierszy nam wszystkim, niezależnie od doświadczeń literackich i czytelniczych upodobań, czymś dostępnym, otwartym dla każdego. Przy czym Grabowski jest bardzo dokładny w opisie. Nie umyka mu żaden szczegół krajobrazu. Ta „epickość”, w połączeniu z ogromną wrażliwością liryka, nadaje jego utworom niepowtarzalny, oryginalny charakter.
Jan P. Grabowski opowiada o swoim świecie, aby nam wszystkim ukazać nową przestrzeń, a przynajmniej chce dać przeczucie innego istnienia, Bytu, tego Światła, które rozświetla mroki. Dla poety tę nową przestrzeń stanowi sacrum, coś, co transcendentne i to z tym możemy się spotkać w jego utworach. Wydaje się, że to właśnie ta sfera, usilne poszukiwanie jej w przejawach codzienności, w przyrodzie stanowi klucz do poezji gdańskiego poety.
Dlatego warto wybrać się w tę podróż, jaką jest spotkanie z wierszami Jana P. Grabowskiego. Bo, jak sądzę, niejednemu czytelnikowi spotkanie z tą poezją pozwoli odkryć klucz do innego świata, gdzie wiele rzeczy, chociaż niepojętych i może czasem wciąż nie do przyjęcia, nabiera jednak sensu. Poeta, bowiem ukazuje, w których miejscach jest dostrzegalne to Inne, które może sycić, może dawać nadzieję. Jego poezja na te przejawy nas uwrażliwia, wystarczy tylko pochylić się nad jednym, drugim, trzecim i kolejnym wierszem. I choć Grabowski ma niejednokrotnie tylko przeczucie, to jednak, i tego wydaje się, że możemy być pewni, jest w nim przeogromne pragnienie owej światłości. Warto zauważyć, że w pierwszym tomie poetyckim Dotknięcie mroku, wydanym w 1981 r. przez Gorzowskie Towarzystwo Kultury, nie ma tak silnego poszukiwania, nawet przeczucia, nadziei na światło:
Obudzony w mrok patrzę
patrzy na mnie mój cień
……………………………
Moja ucieczka i powrót
W miejscu nieoznaczonym.
(Patrzy na mnie mój cień)[2]
Przemiana dokonuje się w kolejnych tomach – i po doświadczeniach mroku przychodzi czas na inną perspektywę. Teraz chyba już wie, że jest ona dla niego jedyną, która niesie nadzieję – bo ów „zielony promień”, który choć w mroku jeszcze, to jednak jest czymś pewnym i trwałym, ze skały płynącym:
To Ty sprawiasz,
że ten niepewny kontynent
moich tutaj dni staje się realnością.
I jeśli nie zabłądziłem
to właśnie przez tę światłość, co błyszczy
jak zielony promień na skalnym stoku ciemności
wśród ludzi niepewnych i rzeczy nietrwałych.
(Przez chwilę)[3]
Głos poety nawołuje nas więc do drogi niczym srebrne trąby Mojżesza, które nakazał zrobić Pan: „Uczyń sobie dwie trąby srebrne, kute, abyś mógł zwoływać lud” (Num. 10,2), a także, by mógł chronić swój lud od nieprzyjaciół (Num. 10,9) i ich dźwiękiem przypominać o swojej Obecności (Num. 10,10). Grabowski dziś przybywa do nas ze Srebrnym adagio – by w bardzo wolnym tempie, dzięki nierzadko płynnej frazie zdania, niespiesznie, prowadzić nas, do nowego odkrycia świata, w całej pełni – z ciemnością i codziennością, ale też i z Jasnością, i niezwykłościami, jakie czekają, ukryte choćby w każdej porze roku.
Tom poezji Srebrne adagio, będący podsumowaniem 25 lat pracy twórczej poety, jest więc świadectwem tego zapraszania czytelników „na drugą stronę ciemności”, który dokonywał się w tomach: Łaska widzenia (poezje z lat 1986–1987), Jak szelest jedwabiu (poezje z lat 1988–1990), Urodzaj światła (poezje z lat 1991–1992), Szkarłat i błękit (poezje z lat 1993–1994), Kolor chryzoprazu (poezje z lat 1995–1996), Chwile uważności (poezje z 1997 r.), Slow-fox w chamois (poezje z lat 1998–1999), Sonata obojowa (poezje z lat 2000–2002), Pogodna rezygnacja (poezje z lat 2003–2004), Pas Wenus (poezje z 2005 r.). Nowy wybór poezji daje możliwość uczynienia tego już podczas jednej lektury, już dziś.
Dałeś mi wzrok,
abym każdego dnia
mógł układać wielki poemat jasności
zrodzony z przestrzeni. Abym mógł zawierać
przymierze ze światłem,
które wyprowadza pragnienia i myśli
na drugą stronę ciemności… Tam,
gdzie istnieje wciąż nie odkryty i
stąd niewidzialny świat niebiańskich łąk.
(Łaska widzenia)
Jan P. Grabowski w tej podróży prowadzi czytelnika, przez różne bramy. Najważniejszą z nich wydaje się stanowić przyroda, rytm natury, a także cierpienie.
Brama natury
Piszę brama, ale natura, przyroda jest miejscem, w którym Grabowski czuje się najbardziej zadomowiony. Bo to w niej, a nie w hałasie świata odnalazł swoje miejsce, w którym czuje się bezpieczny i szczęśliwy – nasycony. Przyroda staje się dla Grabowskiego ocaleniem:
Więc jeszcze jeden poranek.
Jeszcze jedna nadzieja i
ocalenie przed nocą, która jest…
wokół. Słyszę wiec ptaki ukryte
w rozkwitających drzewach i
nadpływające obłoki zieleni.
(Niezmienność)
Jest też przyroda w obliczu zmienności świata ze swą powtarzalnością pór roku i kolejnych zachodów i wschodów czymś, co stanowi przeciwwagę wobec zmienności, przemijalności:
To, co mnie tu otacza,
jest niepokojące i bardziej nietrwałe
niż ten poranny deszcz.
(Tam… gdzie wyspa Ibiza)
Bo natura jest trwalsza od ludzi – gdy poeta chodzi śladami swojego dzieciństwa okazuje się, że pozostały wspomnienia i ogrody, woń kwiatów:
I my w nim na tych kilka chwil życia. I jeszcze
ta cisza pełna woni rozwijających się kwiatów.
(Kresy wschodnie)
Grabowski jednak wie, że sama przyroda nie jest zdolna do refleksji. Ona może być jedynie źródłem autorefleksji – bo to dzięki niej człowiek może uświadomić sobie miejsce w świecie, jest miejscem objawienia się sacrum.
To znaczy milczę ja – i milczysz Ty. Bo czyż słów
trzeba by dostrzegać, widzieć Ciebie
we wszelkim stworzeniu świata tego?
(…)
Ten ptak – zięba to już? –
Jest znakiem od Ciebie. Jakbyś mówił mi:
Słuchaj, obserwuj, patrz a dowiesz się
i uwierzysz. Bo nie trzeba słów by wierzyć.
(Chciałbym znowu porozmawiać…)
Brama krzyża
Jest jeszcze przynajmniej jedna brama, przez którą prowadzi nas gdański poeta – brama krzyża, cierpienia. Grabowski czerpie tu z własnych doświadczeń, rzeczy, z którymi zmaga się przez kolejne wiersze zbioru – aby od „braku pogodzenia” przejść do akceptacji, a przynajmniej do jej próby. Owo siłowanie się z własnym cierpieniem czy urazami płynącymi z codzienności, ukazuje sens podejmowania trudu i codziennego zmagania.
Panie, a zatem ma być ze mną właśnie tak, jak jest?
Już nie inaczej? Bo taką wyznaczyłeś mi drogę?
Bo takie – nie inne? – miejsce mi wyznaczyłeś.
I odtąd już tylko pogodą będę musiał się pocieszać?
(…)
Kiedyś zapewne – jak wszyscy – i ja dotrę także
do Ciebie. I jeśli mógłbym wybierać to – jeżeli
pozwolisz, Panie – chciałbym tu pozostać jako
pogodny – nad jeziorem – jeden, chociaż dzień.
(Panie, a zatem…)
Uważam, że tom Jana P. Grabowskiego jest znakomitym świadectwem 25–letniej pracy poety, co najważniejsze jednak jest zbiorem wierszy, który, jeśli tylko czytelnik zechce, poprowadzi w niezwykłą podróż, która na długo pozostanie w jego pamięci, a może i wpłynie na bieg jego życia. Bo każde spotkanie ze Światłem, Jasnością przybliża do tego, co transcendentne, pozostawia jakiś ślad.
Niemal wszyscy gdzieś przemykają w pędzących
samochodach. Gdzież jadą? I dlaczego aż tak szybko?
Co – lub kogo – chcą dogonić? Stracony czas?
Wystarczy wyjść na dwór. Nigdzie się nie śpieszyć.
Bo dokąd i, po co i gdzie? Przecież maj i wiosna
wszędzie już są i wystarczy przed siebie pójść:
w dowolną stronę. W tym wszechogarniającym świetle.
(Nareszcie tyle wokół światła)
Grabowski wydaje się więc przekonywać czytelnika, że wszystko nieodwracalnie przemija – jeśli skupimy się na tym wszystkim – przepadniemy. Poeta uchyla przed nami tajemnicę i blask Jasności – daje znak na wieczne Tam.
Nie bójmy się więc podjąć wyzwania, ponieważ podróż, którą odbędziemy, dzieje się w nas. Grabowski umożliwia nam nowy wymiar wędrówki, a więc poznanie sacrum i chyba to co najważniejsze – samopoznanie.
Ponadto forma jego wierszy współgra z jej metafizycznym charakterem. Jest to bowiem poezja kunsztowna, ale mocno zakorzeniona w rytmie natury i w „życiu prawdziwym”, którego nieodłącznym elementem jest cierpienie.
Wstąpmy więc w świat poezji Jana P. Grabowskiego, bo odkrywa on przed nami nowe obszary naszego poznania.
Anna Czaja i Anna Makowska, Niezwykła podróż, która na długo pozostanie w pamięci czytelnika, a może i wpłynie na bieg jego życia, czyli opinia na temat tomu poezji Jana P. Grabowskiego Srebrne adagio. Wybór poezji. Gorzów Wielkopolski, 27 listopada 2005 r.
[1] Wyjaśnienie wyrazu srebrny formułuję w oparciu o: W. Kopaliński: Słownik Symboli, Warszawa 1990, s. 401–402 (Srebro może symbolizować sprawiedliwość, radość, pokój, zwycięstwo, czystość, niewinność, dziewictwo, czyste sumienie, wierność, szczęście Słowo Pańskie, miłosierdzie, ale też i starość siwiznę; Srebro – mowa zwłaszcza mowa człowieka rzetelnego, zacnego, „srebrem wybornym jest język sprawiedliwego” (Ks. Przypowieści 10,20). Przysłowie „mowa jest srebrem, milczenie złotem”. Pan do Mojżesza – „Uczyń sobie dwie trąby srebrne, kute, abyś mógł zwoływać lud” (Num. 10,2); Znaczenie wyrazu adagio podaję za Uniwersalnym Słownikiem Języka Polskiego, red. S. Dubisz, Warszawa 2003, s. 11 (adagio – muz. tempo powolne, wolniejsze niż andante, szybsze niż largo, w balecie klasycznym: liryczny taniec solistki z partnerem w powolnym tempie).
[2] J. P. Grabowski, Dotknięcie mroku, Gorzów Wlkp. 1981 r., s. 14, dalej DM.
[3] Ten i kolejne cytowane przeze mnie utwory Jana P. Grabowskiego pochodzą z wyboru Srebrne adagio. Wybór poezji.