„Na ciele rozmażę z mych łez tatuaże. / Dwa metry ma strach, nie wolno się bać, / A szyfry, pułapki w słowach zostawię. / Pokonać chcesz nas – nie zostanę.//” – to pierwsza strofa „przeboju”, który podczas koncertu w Kołobrzegu, w niedzielę tj. 28 czerwca otrzymał pierwsze miejsce. Wówczas to „na multimedialnej scenie usytuowanej na plaży przy Kamiennym Szańcu” wystąpiła „plejada gwiazd z Edytą Górniak na czele”.
No cóż, jakie gwiazdy, takie przeboje. Pozostała część owego „przeboju” jest taka sama w treści i formie. Doprawdy, czy m.in. organizatorzy w. wym. koncertu nie potrafią odróżnić przeboju od „przeboju”. Dlaczego ludziom, zwłaszcza młodym, wciska się przekonanie, że jest to przebój? Dlaczego bylejakość, bezguście, beztalencia i kicz absolutnie dominują na m.in. scenach koncertowych?
Słuchając w. wym. koncertu bardziej z ciekawości niż z przyjemności pomyślałem z westchnieniem o genialnych braciach Zielińskich: Andrzeju i Jacku oraz o zespole „Skaldowie”. Ileż najwspanialszych wzruszeń zawdzięczam „Skaldom”. Nikt, nikt(!) nie potrafił pisać tak cudownych przebojów jak Andrzej i Jacek Zielińscy. Jakie to są przeboje? Proszę bardzo: Z całego serca życzę ci; Dopóki jesteś; Wierniejsza od marzenia; Cała jesteś w skowronkach; Nocne tramwaje; Ty; Uciekaj, uciekaj; Prześliczna wiolonczelistka; Jutro odnajdę ciebie; Nie widzę ciebie w swych marzeniach…To tylko niektóre z wielu, bardzo wielu przebojów.
Nigdy nie zapomnę Opola i festiwalu polskiej piosenki w 1977 r., kiedy to na scenę wyszedł, współpracujący wtedy ze „Skaldami”, Stanisław Wenglorz i… „ryknął” przebój nad przebojami właśnie Nie widzę ciebie w swych marzeniach. Wielu potem po Wenglorzu próbowało po nim śpiewać tę piosenkę, lecz zawsze był to tylko blady cień Wenglorzowego śpiewania.
Nie widzę ciebie w swych marzeniach.
Dokąd odeszłaś w dzień ten nie wiem.
Szaloną chmurą płyną ludzie.
Dzień się zaczyna, dzień bez ciebie.
Ciemnieje ludzi wielka chmura,
W ulicach nagle rozjaśnionych.
I nie wiem gdzie jest moje miejsce.
I nie wiem, w którą pójdę stronę.
Krzyczą wystawy nowych sklepów,
W ulicach nagle rozkręconych.
Tak łatwo minąć się w pośpiechu.
I nie wiem, w którą pójdę stronę.
Być może jesteś tą dziewczyną.
I wczoraj byłem znów u ciebie.
Szaloną chmurą płyną ludzie.
I dokąd pójdę sam już nie wiem.
Być może wracam tą ulicą.
Być może chodzę tak bez celu.
I nie wiem, w którą pójdę stronę.
I dokąd pójdę jeszcze nie wiem.
Nie widzę ciebie w swych marzeniach.
Dokąd odeszłaś w dzień ten nie wiem.
Szaloną chmurą płyną ludzie,
Dzień się zaczyna, dzień bez ciebie.
No a piosenka pt. Wszystkim zakochanym: „Wolno nam zerwać zielony liść / Wolno nam dzisiaj przed siebie iść / Oczami zakochanych dziś wolno spojrzeć / Wolno nam”. I jeszcze ten fragment, jakże poetycki, bardzo ulubiony przez mnie: „Wolno nam dzisiaj, jeżeli chcesz / Wolno nad miastem zatrzymać deszcz / Oczami zakochanych dziś wolno spojrzeć / Wolno nam”.
Przeważająca większość piosenek „Skaldów” to są nieśmiertelne przeboje. Tak ośmielę się stwierdzić. Otwierały (i w dalszym ciągu otwierają) one oczy, uszy, a nade wszystko wyobraźnię na Poezję. Gdyby nie było „Skaldów” chyba nie byłoby mnie, piszącego, od czasu do czasu, wiersze.
Tak jak w sztuce filmowej punktem odniesienia są dla mnie filmy Stanley’a Kubrick’a, w sztuce wokalnej sopran Jackie Evancho, w sztuce pod nazwą „symphonic rock” itd. Andrzej Zieliński „twórca harmonii o wyrafinowanym pięknie” oraz „Skaldowie”.
29 czerwca – 4 lipca 2015 r.