W dalszym ciągu trwa najobrzydliwsza z możliwych pora roku: niby zima, a tak naprawdę nie widomo co, bo wciąż jest brudno, szaro no i jeszcze ten mroźny wiatr rozwiewający gromady zeszłorocznych liści. Jedyna nadzieja to tylko taka, że wiatr zmienił kierunek z północnego na zachodni. To chyba wieszczy zmianę pogody.
Nie da się jednak spacerować w kurzu i mroźnych podmuchach. Dlatego moje osiedle wygląda w niedzielne południe (tj. 7 kwietnia br.) jak wymarłe, wyjąwszy tylko tych, którzy wyszli ze swoimi pieskami, a by te mogły się wysrać pod blokiem. (O, przepraszam: dzisiaj widziałem jak jeden pan zbierał po swoim psie gówno. Parafrazując powiedzenie, że jedna jaskółka wprawdzie wiosny nie czyni…, no ale jedno psie gówno na moim osiedlu mniej).
Czym prędzej zatem wróciłem do domu, a tu za oknem… ujadający piesek na balkonie. Ani otworzyć okna, ani się zdrzemnąć, bo piesek, w sąsiednim bloku na balkonie wyje, zawodzi i szczeka, charczy i łka tak, że go słychać przynajmniej kilkadziesiąt metrów dalej. Nie mam nic przeciwko psom, ale niechże ich właściciele o nie zadbają. Niech wychodzą na spacer, niech nie zamykają na całe dni na balkonie albo w mieszkaniach. Niech zbierają po nich gówna.
Nie po raz pierwszy zezłościłem się na psy, a właściwie na ich właścicieli. Wychodzę z założenia, że jeśli ja nikomu nie przeszkadzam i nie zakłócam spokoju, to chciałbym żeby także i moje prawo do ciszy i spokoju nie było zakłócane.
Współczuję mojemu przyjacielowi na Olszynce, mieszkającemu w domku jednorodzinnym. Tam co domek to pies, ba! żeby to jeszcze był pies. Są to olbrzymie, czworonożne stworzenia rzucające się za płotem na każdego nieznajomego przechodnia, pieniące się nienawiścią i ujadaniem. Skąd tyle agresji w tych psach? Często powtarzam, że jaki pies, taki właściciel. Dlatego, gdy widzę właściciela z psem ziejącym pianą, albo przechodzącego to na prawą to na lewą stronę chodnika i obszczywającego wszystkie drzewa po drodze, to najchętniej schodzę im z drogi.
Niestety, są to tylko dywagacje pana w średnim wieku wiedzącego, że nie dożyje czasów, kiedy u nas, w naszym kraju, będzie tak jak na Zachodzie. Sam, swego czasu, zastanawiałem się czy nie kupić sobie psa. Doszedłem do wniosku, że jest to jednak zbyt duży obowiązek. A kupić psa po to tylko by nieustannie hałasował i przeszkadzał najbliższemu, i dalszemu, spokojnie żyć jakoś nie mam ochoty.
7 kwietnia 2013 r.