Ci, którzy czytają te zapiski oraz ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem nieskory do pozytywnych wypowiedzi na temat współczesnej sztuki filmowej. Ponieważ najzwyczajniej nie ma czego chwalić, nie ma czym się zachwycać. Ot, chociażby szumnie zapowiadany czteroodcinkowy serial pt. Ben Hur (2010).
Obejrzałem, oczywiście, pierwszy odcinek i od razu nabrałem apetytu aby zobaczyć jeszcze raz Ben Hura z 1959 r. w reżyserii Williama Wylera z nade wszystko Charlton’em Heston’em w roli Judy Ben-Hura, Stephen’em Boyd’em w roli Messali oraz Hugh’em Griffith’em w roli szejka Ilderima.
Od Wyler’owego Ben Hura nie mogłem się oderwać, bo to piękny film. Zresztą, William Wyler (1902–1981) robił przeważnie piękne filmy. Można mieć poza tym różne zastrzeżenia do Ben Hura z 1959 r.: że jest za bardzo hollywoodzki, że efekty specjalne „nie takie”, ale role Charlton’a Heston’a i Hugh’a Griffith’a pozostaną na zawsze w sztuce filmowej niezapomniane. No i jeszcze muzyka Miklósa Rózsy. Te dawniejsze, piękne filmy można rozpoznać po muzyce. A teraz muzyka to jedne wielki łomot i huk.
Po czym rozpoznać piękny film. Nade wszystko po tym, że jest o „czymś”, że nie nudzi, że główni bohaterowie nie gadają, lecz działają, że ma poza tym jakieś przesłanie a nie tylko „rozrywkę” itd. Poza tym piękny film „niosą” świetni aktorzy. Piękny film to także „gra” światłem w zdjęciach, to również „ścieżka” z muzyką, która jakby dopełnia obraz.
Takim filmem dla mnie jest obraz pt. Witaj w klubie (Dallas Buyes Club – 2013), 117 min., reż. Jean–Marc Vallée ze znakomitą rolą Matthew’a McConaughey’a jako Ron’a Woodroof’a. Film jest piękny i wzruszający. Powinni obejrzeć go wszyscy ci, którzy interesują się sztuką filmową.
Z początku nie mogłem rozpoznać Matthew’a McConaughey’a, który do roli Rona schudł aż ponoć aż o 17 kg. Pamiętam tego aktora, jako pełnego siły i witalności Dirka Pitta z przygodowej… Sahary (2005), 124 min., reż Breck Eisner. A tu tymczasem odchudzony niemal nie do poznania i znakomita rola, doceniona zresztą Oscarem. Piękny film.
Tym bardziej dziwi mnie pogardzanie, czy też lekceważenie Kina jak sztuki. Dla, przykładowo, Stanisława Lema, Kino kojarzyło się prawie wyłącznie z rozrywką. Podobne zdanie na temat Kina ma również, niestety, Sándor Márai, którego Dzienniki wciąż czytam. Na s. 270 m.in. pisze:
„Potomkiem Biblii pauperum jest kino, tak jak je urzeczywistnia Hollywood. Z okien muzeum Huntingtona widać w dole miasto, do którego pielgrzymują ludzie najrozmaitszego autoramentu, kupcy i geniusze, błędni rycerze i awanturnicy ze świata fantazji, by robić filmy, nową biblię dla ubogich duchem”.
Oj, zupełnie nie ma racji i Sándor Márai.
Z Dziennika bowiem można się dowiedzieć, że Márai bardzo wiele podróżuje (czego mu bardzo zazdroszczę), że bardzo dużo czyta, że systematycznie przesiaduje w bibliotekach, że zagląda do teatru (ale tylko wtedy, gdy grają jego sztukę), że lubi odwiedzać muzea itd. Natomiast opera chyba dla niego nie istnieje, a już zupełnie Kino dla niego nie istnieje. To duży błąd, bo przecież Kino, jako sztuka, jest pokrewne z literaturą. Niekiedy, zwłaszcza w arcydziełach, nawet ją przewyższa. A poza tym niekiedy kino ma tę Magię, której w literaturze oraz innych sztukach próżno szukać.
Oto garść moich ulubionych, hollywoodzkich, filmów. Czym byłaby sztuka filmowa, w ogóle sztuka bez m.in. arcydzieł Kubricka oraz Leana?
Wszystko o Ewie (1950), reż. Joseph L. Mankiewicz;
Bulwar Zachodzącego Słońca (1950), reż. Billy Wilder;
Tramwaj zwany pożądaniem (1951), reż. Elia Kazan;
W samo południe (1952), reż. Fred Zinnemann;
Stąd do wieczności (1953), reż. Fred Zinnemann;
Rzymskie wakacje (1953), reż. William Wyler;
Jeździec znikąd (1953), reż. George Stevens;
Marty (1955), reż. Delbert Mann;
Most na rzece Kwai (1957), reż. David Lean;
Dwunastu gniewnych ludzi (1957), reż. Sidney Lumet;
Świadek oskarżenia (1957), reż. Billy Wilder;
Kotka na gorącym, blaszanym dachu (1958), reż. Richard Brooks;
Ucieczka w kajdanach (1958), reż. Stanley Kramer;
Biały kanion (1958), reż. William Wyler;
Ben Hur (1959), reż. William Wyler;
Miejsce na górze (1959), reż. Jack Clayton;
Garsoniera (1960), reż. Billy Wilder;
Synowie i kochankowie (1960), reż. Jack Cardiff;
Spartacus (1960), reż. Stanley Kramer;
West Side Story (1961), reż. Robert Wise, Jerome Robbins;
Wyrok w Norymberdze (1961), reż. Stanley Kramer;
Lawrence z Arabii (1962), reż. David Lean;
Słodka Irma (1963), reż. Billy Wilder;
Ameryka, Ameryka (1963), reż. Elia Kazan;
Ten szalony, szalony, szalony, szalony świat (1963), reż. Stanley Kramer;
Dr Strangelove (1964), reż. Stanley Kubrick;
My Fair Lady(1964), reż. George Cukor;
Udręka i ekstaza (1965), reż. Carol Reed;
Oto jest głowa zdrajcy (1966), reż. Fred Zinnemann;
Kto się boi Wirginii Woolf (1966), reż. Mike Nichols;
Zawodowcy (1966), reż. Richard Brooks;
W upalną noc (1967), reż. Norman Jewison;
Romeo i Julia (1968), reż. Franco Zeffirelli;
2001: Odyseja Kosmiczna (1968), reż. Stanley Kubrick;
Nocny kowboj (1969), reż. John Schlesinger;
Córka Ryana (1970), reż. David Lean;
Mechaniczna pomarańcza (1971), reż. Stanley Kubrick;
Kabaret (1972), reż. Bob Fosse;
Skrzypek na dachu (1972), reż. Norman Jewison;
Chinatown (1974), reż. Roman Polański;
Barry Lyndon (1975), reż. Stanley Kubrick.
Dzień szarańczy (1975), reż. John Schlesinger;
Niebiańskie dni (1978), reż. Terrence Malick;
Łowca jeleni (1978), reż. Michael Cimino;
Wściekły byk (1980), reż. Martin Scorsese;
Nad złotym stawem (1981), reż. Mark Rydell;
Gandhi (1982), reż. Richard Attenborough;
Pierwszy krok w kosmos (1983), reż. Philip Kaufman;
Podróż do Indii (1984), reż. David Lean;
Imperium słońca (1987), reż. Steven Spielberg.
21 marca 2014 r.