NIEUSTAJĄCY ZACHWYT I ZDZIWIENIE – recenzja wydawnicza dr Agnieszki Pietrzyk

Przyjemnie jest wsłuchać się w Srebrne adagio Jana P. Grabowskiego, bo brzmi ono tak spokojnie i tak kojąco.

W tym tomie Poeta zaproponował nam 102 najpiękniejsze wiersze napisane wciągu 25 lat pracy twórczej. Przekrój artystycznego dorobku wskazuje, że wrażliwość lingwistyczna zawsze była ogromnym walorem jego poezji. Nie ma w tych utworach eksperymentów słownych i żonglerki składnią, jest za to prostota języka. Poeta wydaje się mówić prawie tak jak my, tylko, że dużo piękniej. Wiele jego wypowiedzi skłonni bylibyśmy uznać za własne. Gdy w wierszu Ukojenie stwierdza: „Przeżyłem jeszcze jeden dzień tego niespokojnego czasu”, to może się wydać, że wyraża on nasze skryte myśli. Wielu czytelników, chcąc wyrazić własne uczucia, mogłoby powtórzyć za autorem: „nic nie jest ważne poza tą chwilą, co trwa”. Niezwykłość poezji Grabowskiego wydaje się tkwić w umiejętności mówienia w naszym imieniu i o nas samych. Relacjonując trudne przeżycia osobiste wyraża zarazem uniwersalne lęki i pragnienia, do których każdy z nas mógłby się przyznać.

Grabowski to poeta, który ma oczy szeroko otwarte zarówno na piękno natury jak i na sprawy egzystencjalne. Od zachwytów nad urodą drzew, jezior i gwiazd potrafi swobodnie przechodzić do refleksji o naszym istnieniu w tym świecie. Wydaje się jednak, że w jego poezji to natura zajmuje miejsce kluczowe. To przecież ona prowokuje go do zastanowienia się nad życiem. To dzięki niej może tak znakomicie jątrzyć i jednocześnie łagodzić nasz egzystencjalny niepokój.

Przyroda poprzez intensywność własnego istnienia uświadamia bohaterowi jego bytowanie tu i teraz. Ale to również ona przypomina mu, że „tutaj jeden, jedyny raz jesteśmy. I tylko – przez chwilę” (Czy wiedzą?). Nasze trwanie obsesyjnie zaprząta uwagę autora. Wciąga on nas w zawrotny kołowrót rozmyślań o przemijaniu i wieczności. Przypomina, że życie jest ulotne, tak jak wszystko wokół nas. Również natura została przedstawiona  w perspektywie temporalnej. Zwykle jej piękno objawiane jest podczas upływających pór roku. Ale w przeciwieństwie do nas przyroda nie podlega unicestwiającej mocy czasu linearnego, lecz staje się wieczna w swym cyklicznym odradzaniu się.

Choć bohater owładnięty jest myślą o chwilowości własnego istnienia, to jednak nie popada w zagubienie i lęki. Jest to możliwe dzięki naturze, która została utkana ze świateł i z kolorów o symbolice odwołującej się do pozytywnych jakości. Lasy, łąki, jeziora są zwykle przesycone promieniami słonecznymi, a nocą świat jest rozświetlany blaskiem gwiazd. Światło wydaje się nawet docierać do głębin, które są jasne jak topaz (Nad wodą spokojną i czystą). Przestrzeń lśni zielenią, złotem, szkarłatem i błękitem. Przyroda subtelnie objawia swe istnienie. Woda jezior jest zawsze łagodna, wiatry wieją lekko, deszcze są delikatne i ciepłe. Jasna i spokojna natura wydaje się upojna i przyjazna. W świecie, gdzie „liście objawiają się jako dłonie w geście zaproszenia”, człowiek może czuć się bezpiecznie, a także z radością i spokojem patrzeć na otoczenie i na siebie samego.

Choć poeta w wierszu Jedyne, co jest pewne stwierdza, że przed zbliżaniem się do nicości nic nas nie uchroni nawet najpiękniejszy świt, to jednak dla śmiertelnych piękna, przyjazna i zapraszająca natura jest swoistym „ocaleniem”. To dzięki niej możemy uwierzyć w niepowtarzalność dni, to ona pozwala zapomnieć o wielkich napięciach świata. Widok kwiatów, drzew, nieba i wody może nas wprawić w stan niezwykłego uniesienia. Nawet na widok kwitnącego rzepaku możemy doznać wywyższenia, dzięki któremu nasze bytowanie staje się piękniejsze. Jasna i spokojna przyroda chroni przed pogrążeniem się w chaosie i lęku. Budzi pragnienie zatrzymania się w „teraz”. Chwila kontemplacji jest tak piękna i niezwykła, że chcemy zamienić ją w wieczność.

Grabowski posiada niezwykłą umiejętność mówienia o sprawach dla nas ważnych, przy jednoczesnym kierowaniu naszej uwagi na rzeczy z pozoru nieistotne. Czytając jego wiersze, zapoznajemy się więc z refleksjami na temat przemijania, śmierci, pamięci czy zwątpienia, ale zarazem delektujemy się „zielonym, szumiącym oceanem jabłoni, grusz i dojrzewających wiśni” albo koncentrujemy się na widoku azalii rozprzestrzeniającej się na żółto w powietrzu. Poeta wydaje się proponować nam własną hierarchię ważnych spraw.

W wierszu Już najwyższa pora Autor pyta:

 

Po cóż, […] zastanawiać się: co było rok temu

lub co jeszcze się zdarzy? Wystarczy byś dostrzegł,          

że kwitną magnolie.

 

Poeta uczula nas na wszechstronny odbiór uroków przyrody. W percepcji natury biorą udział niemal wszystkie zmysły. Bohater łowi zapach morza i odgłosy spadających gwiazd, a jego „dłonie trafiają na wypukłość chłodno promieniującego cienia” (Przez chwilę). Jeżeli podczas kontemplacji kolorów i kształtów nie ograniczymy się do zmysłu wzroku, to możemy zobaczyć więcej, albo widzieć inaczej. Tylko wtedy możemy zauważyć, że noc zabarwia wszystko na ametystowo (Oto obraz ściszony).

Natura w Srebrnym adagio została otoczona woalem niezwykłości. Autor uwzniośla ją, zapożyczając barwy od kamieni szlachetnych i półszlachetnych. W wierszu Noc nad jeziorem niebo i woda jawią się w ametystach, jaspisach i agatowych wstęgach. Do tego samego celu służy mu też motyw muzyczny. Odgłosy świata przyrody jawią się jako wielka muzyka. Śpiew sójek pośród srebrnych buków słyszany na majowym spacerze może wydać się „napowietrzną filharmonią” (Na Pohulance). W ciszy listopada wrażliwy odbiorca może usłyszeć „przedzimowe largo” (Chodź, pójdź za mną…). Śnieżne południe wydaje się koncertować na obojach wraz z Georgiem Philippem Telemannem.

Każde zwyczajne wydarzenie pośród takiej przyrody zostaje naznaczone niezwykłością. W wierszu Stałem urzeczony przestrzenią… otoczenie sprawia, że łowienie ryb nad jeziorem jawi się niemal jako czynność sakralna. Dzięki niebu w szafirach i srebrach oraz jasności słońca odbitej od powierzchni wody Wędkarz widoczny jest „cały w aureoli Blasku”, przez co staje się prawie postacią nadprzyrodzoną. W wierszu Zanurzając dłonie w wodzie zielonej jak nefryt zwykła przechadzka nad jeziorem przeradza się w cudowne zdarzenie. Niebiańska cisza, wibrujące światło i zielona jak nefryt woda powodują, że znalezione białe pióro łabędzia wydaje się pozostawione przez anioła, a bohater myśli o postawieniu swej stopy na powierzchni jeziora.

Srebrne adagio to niemal seria obrazów z codziennego życia, ale zawsze są one przedstawione jako coś wyjątkowego, czasami nawet nieziemskiego. Zrywanie papierówek może jawić się jako przebywanie w kosmosie ogrodu pośród zielonozłotych planet. Wydaje się, że autor chce, abyśmy dostrzegli tę stronę naszej egzystencji, która jest tak trudna do uchwycenia w obliczu codziennych obowiązków. Pod wpływem jego poezji mamy otworzyć oczy na niezwykłość życia. Odpoczynek na łące, spacer w lesie, oglądanie nieba, wyprawa do kościoła mogą być wydarzeniami odświętnymi.

W poezji Grabowskiego wyjątkowości naszemu życiu nadaje Bóg. To On podarował światu doskonałą przyrodę, która daje nam tyle radości i która nas uwzniośla. Natura jest miejscem spotkania ze Stwórcą. Bohater, stojąc na leśnej polanie, zwraca się do niego w słowach: „Tylko ty i ja. Sam na sam” (Spotkanie albo koncert wiosny). Gdy poeta zwraca się do Boga, to jego wiersze przybierają formę modlitwy. Ma ona zwykle charakter dziękczynny.

 

Dziękuję Ci za to,

że pozwalasz mi być jeszcze tutaj, wśród tego świata.

I że mogę podziwiać jego nieodgadnione

i niepochwytne piękno.

 

(Dziękuję. Dziękuję)

 

Są też w Srebrnym adagio prośby modlitewne. Poeta prosi „o piękną zimę. O niebo widne i wysokie”, o purpurowe zachody słońca”, „I o zamiecie śnieżne” (Prośba przed adwentem). Jest w tych modlitwach jakaś powściągliwość i przede wszystkim mądrość. Wydaje się, że nie prosi on o zbyt wiele, jedynie o miłe widoki. Ale to przecież one są najważniejsze, bo sprawiają, że czujemy radość i zachwyt oraz wyzbywamy się obojętności.

W opozycji do niezwykłej i doskonałej przyrody znajdują się w tej poezji pejzaże miejskie. Miasto zaprezentowane jako zatłoczona i hałaśliwa przestrzeń, gdzie ludzie mają ponure i natarczywe twarze, wydaje się na zasadzie kontrastu uwydatniać urok łagodnej i zapraszającej natury.

Miasto nie jest w stanie dostarczyć nam tylu radosnych doznań, co przyroda. W hałasie i tłumie niewidoczne są na przykład zmieniające się barwy kolejnych pór roku. Poeta stwierdza: „Bo w mieście – październiku – prawie cię nie ma”. Są też w tej poezji przychylne spojrzenia na miasto, ale jawi się ono piękne tylko wtedy, gdy jest puste. Wtedy można dostrzec jego uroki, np. ukośny blask słońca na ścianach (Listopad. Gdańsk. Ulica Długa ).

W Srebrnym adagio autor zarejestrował własne stany psychiczne, emocje i wrażenia, dowiódł przy tym, że idąc w półmroku, można bawić się kolorami oraz doświadczać rozwidnienia. Refleksje autotematyczne i rozważania egzystencjalne zostały tutaj doskonale zharmonizowane z opisami przyrody. Otrzymaliśmy wiersze, w których zachwyty, zadziwienia i pytania dominują nad ostatecznymi prawdami. Jest to bowiem poezja, w której obserwowanie natury może wprawdzie prowadzić do odnalezienia odpowiedzi na nurtujące pytanie, ale ważniejsza wydaje się sama kontemplacja. To ona jest wartością samą w sobie, podobnie jak zdziwienia i pytania. Grabowski mógłby sparafrazować słowa Zbigniewa Herberta, które przytoczył jako motto w wierszu Kilka strof na początek lata. Mógłby powiedzieć: „Możecie mi zarzucić, że moja poezja nie rozwiązuje żadnej zagadki przyrody. Ale moim zadaniem nie jest rozwiązywanie zagadek, lecz uświadomienie ich sobie, pochylenie głowy nad nimi, a także przygotowanie oczu na nieustający zachwyt i zdziwienie.

 

dr Agnieszka Pietrzyk, Nieustający zachwyt i zdziwienie. Recenzja wydawnicza tomu poezji Jana P. Grabowskiego Srebrne adagio. Elbląg, 26 stycznia 2004 r.