TVP „Kultura” przypomniała film Michelangelo Antonioniego (1912-2007) pt. Przygoda (L’avventura – 1960), 143 min., z Gabrielem Forzettim jako Sandro, Moniką Vitti jako Claudią i Leą Massari jako Anną.
Chwała „Kulturze” za przypomnienie tego filmu. Szczęśliwcy jakiś czas temu mogli zaopatrzyć się w niektóre filmy przekopiowane na DVD, ale dla mnie box z wybranymi obrazami Antonioniego wydawał się za drogi.
Od premiery Przygody mija właśnie 56 lat, a film ten moim zdaniem w ogóle się nie zestarzał. To potwierdza, że mamy do czynienia z arcydziełem. Po raz pierwszy film ten oglądałem jeszcze w latach licealnych, a potem jeszcze wielokrotnie, i za każdym razem odczytuję w nim inne sensy i znaczenia. Bezustannie zachwycam się także warstwą wizualną tego filmu kręconego m.in. na Archipelagu Liparyjskim.
Bezpowrotnie minęły czasy wielkich reżyserów i ponadczasowych dzieł, które tworzyli. Antonioni pozostanie na zawsze w mojej pamięci jako reżyser m.in. Nocy (La notte – 1961), 122 min.; Zaćmienia (L’eclisse – 1962), 126 min.; Czerwonej pustyni (Il Deserto rosso – 1964), 120 min.; Powiększenia (Blowup – 1966), 111 min.; Zabriskie Point – 1970, 110 min. oraz obrazu Zawód: Reporter (Professione: Reporter – 1975), 119 min.
Zastanawiam się dlaczego teraz nie ma takich reżyserów, takich filmów, chociaż, z drugiej strony, coraz więcej ludzi ponoć chodzi do kina. Co zatem oglądają? Strzelanki, gonitwy i wykreowane komputerowo, coraz bardziej zapierające dech, efekty specjalne? Ach, zapomniałbym jeszcze o głupich, pozbawionych jakiegokolwiek sensu, komediach oraz komediach romantycznych.
Od czasu do czasu pojawia się wprawdzie jakiś wartościowy film, ale trzeba jechać na wyłącznie późnowieczorny seans aż do Nowego Portu (a potem jak wracać?) albo aż do Gdyni.
Gdzież te czasy, kiedy m.in. Antonioniego grano przez tydzień (albo i dłużej) we wszystkich kinach. Jednym te filmy się nie podobały, inni byli nimi zachwyceni (jak piszący te słowa), ale filmy te były obecne na co dzień. Ba! Czekało się na te filmy. „Nie uchodziło” aby kinofil nie obejrzał np. Przygody ze dwa, trzy razy. A czy ktoś uwierzy, że i na polskie filmy chodziło się po kilka razy?
Przygoda jest filmem o uczuciach. Jakże trudno opowiedzieć uczucia obrazami. Antonioni czyni to po mistrzowsku. Najbardziej zaskakująca jest ostatnia scena filmu z tym kadrem przedzielonym na pół: otwartym pejzażem i ścianą.
14 maja 2016 r.