GRANICE WOLNOŚCI

Motto:

 

„Bo wy, bracia, zostaliście powołani do wolności,

 tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału,

ale z miłości służcie jedni drugim”.

 

List do Galatów 5:13

 

 

 

Granice wolności są… nieograniczone. I tym jednym słowem można by wyjaśnić cały problem. Z punktu bowiem językowego brzmi to jak paradoks: granice nieograniczone. Bo tak w samej rzeczy jest.

Najbardziej ogólna, dostępna w Internecie definicja wolności mówi m.in. o tym, że wolność oznacza brak zewnętrznego przymusu, sytuację, w której człowiek może dokonywać wyborów spośród wszystkich opcji itd.

Jakże pięknie to brzmi zapisane w słowach. I ja bardzo chciałbym aby ten tekst brzmiał optymistycznie, ale w wyniku wieloletnich doświadczeń nie może brzmieć inaczej niż minorowo.

Być może w tym miejscu ten i ów czytelnik tego tekstu przerwie jego lekturę, pomyślawszy, że ma dość dosmucaczy[1], bo przecież wolność przynależna tylko naturze człowieka, powinna kojarzyć się wyłącznie z czymś wesołym, wspaniałym, olśniewającym, niemal niebiańskim. (Stąd bardzo często życie, w ogóle wolność, traktowane są jako nieustająca zabawa).

Tak powinno być, lecz ośmielam się twierdzić, że tak, niestety, nie jest. A wszystkiemu winien nie kto inny niż sam człowiek. Ja podziwiam – z jednej strony – naturę, zdolności i umiejętności człowieka. Bo jest w stanie sięgnąć Kosmosu, potrafi za pośrednictwem najprzemyślniejszych przyrządów zaglądać w coraz bardziej odległe jego zaułki (Boga, niestety, jeszcze tam nie dostrzeżono). Natomiast z drugiej strony człowiek to samo Zło (podkreślam to dużą literą) z najbardziej nikczemnymi zwierzęcymi (przy całym szacunku dla zwierząt) instynktami.

Gdyby tylko człowiek chciał, byłby Raj na ziemi i niczym nieograniczona wolność. A cóż mamy? Bezwzględną, zażartą walkę o wszystko.

Niedawno rozmawiałem na temat wolności z pewną panią doktor filozofii, etatową pracownicą uniwersytetu. Powiedziała mi, że nie potrafi wytłumaczyć studentom, iż oni nawet tego nie starają się zrozumieć, czym była wolność przed tzw. „transformacją ustrojową”. Dla nich jest rzeczą niepojętą, że  mogły być jakieś ograniczenia wolności (tak samo jak trudno im pojąć, że istniał świat bez telefonów komórkowych).

Bardzo dokładnie pamiętam czasy tzw. „komuny”. Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej, starałem się zawsze być jak najdalej od polityki. Nie przypominam sobie jednak jakichś drastycznych ograniczeń wolności. A przecież w kulturze, mimo braku owej wolności oraz zamordystycznej cenzury, powstawały najwspanialsze dzieła polskiej kinematografii  jak chociażby bardzo niewygodne dla władzy filmy w ramach „kina moralnego niepokoju”.

Potem nadeszła tzw. transformacja ustrojowa i mamy tak wytęskniony kapitalizm, czyli w polskiej wersji jest to „zdziczała forma liberalizmu zachodniego” objawiająca się w niemal piramidalnych absurdach, a w życiu codziennym w widzimisię, arbitralnych stanowiskach i konformizmie.

Granice wolności zostały zniesione, można nawet obrażać Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, można wywrzaskiwać brednie na temat Biblii, można wszystko, bo przeciez „to, co nie zakazane jest dozwolone”.

Od takich zachowań do zamętu, jest tylko jeden krok. Mój uniwersytecki profesor, wielki autorytet filologiczny twierdził wręcz w swoim Dzienniku[2], że świat jest obłąkany.

Czy jednak są ludzie, którzy doznają nieograniczonej wolności? Tak, są tacy. Jestem właśnie po lekturze książki na temat życia i twórczości Clinta Eastwooda[3]. I chociaż jako kinofil mogę stwierdzić, że Eastwood nie stworzył arcydzieła, to dla niego wolność nie ma granic. Bo nie dosyć, że realizował filmy takie, jakie tylko chciał, to zarobił przy tym masę pieniędzy, które z kolei umożliwiły mu zajmowanie się tematami jakie sobie wymarzył.

To bardzo niepopularne i niefilozoficzne stwierdzenie, że wolność dają pieniądze. Możemy sobie zakładać partie i partyjki, fundacje i stowarzyszenia, możemy sobie zwyzywać rząd i wyśmiewać „facetów w czarnych sukienkach”. I to taka – niby – ma być wolność?

Ktoś kiedyś powiedział, że naprawdę wolny czuł się wtedy, gdy siedział w więzieniu. Bo wolność to jest stan umysłu i filozoficznego podejścia do świata a nie zasobność portfela.  

Bo ja wiem – mówiąc kolokwialnie – może tak jest.

„– Ale cóż z tego, że jestem wolnym człowiekiem, jeśli praktycznie na nic mnie nie stać” – rozmawiam z kolegą po piórze doktorem habilitowanym humanistyki, znanym historykiem literatury, badaczem literatury.

„– Zastanawiam się za co mam kupić zimowe buty, bo te, które mam, chyba już co najmniej dziesięcioletnie, najbliższej zimy nie przetrzymają. A konformizm to nie moja bajka. Jestem człowiekiem wolnym, lecz nie mam najmniejszego wpływu na to, że bardzo wiele spraw zależy wyłącznie od widzimisię i arbitralnej decyzji osób, które łaskawą ręką rozdzielają ochłapy nazywane szumnie wsparciem albo stypendiami kulturalnymi lub dotacją na napisanie książki”.

Oto, macie wolność! Nieograniczoną!

 

 

[1] dosmucacz, rzadki wyraz. Według Wielkiego słownika W. Doroszewskiego PWN oznacza „tego, kto czyni kogo smutnym”. Dosmucacz pojawił się w piosence Kabaretu Starszych Panów (Wieczór VI — Smuteczek, 1960), śpiewanej przez Edwarda Dziewońskiego na melodię Oberka opoczyńskiego.

[2] „Od lat prześladuje mnie obsesja przemijania, świadomość znikomości naszego efemerycznego istnienia, jakże krótkiego i jak od początku skazanego na absolutną niepamięć. Mam uczucie, że wytwarza się wokół mnie coraz większa pustka, która nieuchronnie i mnie w jakimś momencie pochłonie. Naturalnym odruchem samoobronnym jest chęć zapisania, utrwalenia w tych notatkach mojej iluzorycznej egzystencji. Po co? Dla samego siebie. Może jest to jedyna forma dostępnej człowiekowi »nieśmiertelności«, choć wiem, że jest tylko złudzeniem. Może owe strzępy teraźniejszości i przeszłości, jakie zamierzam zapisywać na tych kartkach dla siebie, pozwolą mi się jakoś odnaleźć w tym zamęcie naszego pędzącego – ku czemu? – obłąkanego świata”.

     Artur Hutnikiewicz (1916-2005),  Dziennik, 1 stycznia 1973 r.

[3] Marc Eliot Amerykański buntownik. Życie Clinta Eastwooda. Wydawnictwo Dolnośląskie 2009.