„Chile nie potrafi przelać tych wszystkich sytuacji choćby w jednego gola” usłyszałem w pewnej chwili od komentatora podczas finału Pucharu Konfederacji w piłce nożnej 2017. Jeśli do tego dodam, że ów komentator wtrącał w co drugim, chyba, zdaniu „troszeczkę”, jest to przykład bezmyślności, jaka rozplenia się niczym jakaś epidemia.
A sam finałowy mecz? Cóż, Chile „miało ten mecz w kieszeni”. Doświadczeniem bowiem i zdobytymi tytułami drużyna Chile przeważała młodą drużynę niemiecką. Zamiast żywiołowego biegania i popisowych „kiwek”, wystarczyło nieco przystopować i, najważniejsze, przynajmniej trochę pomyśleć. Bo piłka nożna polega nade wszystko na myśleniu, a nie na bezładnej kopaninie, bieganinie i brutalnych faulach. Młodzi Niemcy nie wystraszyli się mistrzów Ameryki Południowej, myśleli i pięknie mecz wygrali. Brawo!!!
Bezmyślność, jak m.in. w piłce nożnej, bywa katastrofalna. Nadmiar myśli, różne estetyczno-formalne zawiłości także do niczego nie prowadzą. Oto jakoś przegapiłem w kinie okrzyczaną arcydziełem Służącą (Ah-ga-ssi – 2016), 164 min., reż. Chan-wook Park.
Obejrzałem jednak ten film na DVD. W swoim życiu kinofila naoglądałem się sporo arcydzieł. Wiele z nich do dzieła ponadczasowe (2001:Odyseja Kosmiczna Stanleya Kubricka), więc jestem przyzwyczajony, że tak powiem, do filmów bardzo trudnych. Niekiedy ich przeestetyzowanie ociera się o niezrozumiałość, ale jest w nich owo „coś” (próba dotknięcia Tajemnicy?), co pozostawia, przynajmniej dla mnie, film niezapomnianym.
Służąca Chan-wook Parka jest, moim zdaniem, kompletnie o niczym. A poza tym po co tę nieprawdopodobną historię, która wiadomo już od pierwszych sekwencji jak się zakończy, opowiadać w tak zawikłany sposób?
Natomiast podobał mi się na pozór zwykły i prosty formalnie film rosyjski pt. Geograf przepił globus (Географ глобус пропил – 2013), 120 min., reż. Aleksandr Wieledinskij (Александр Велединский), w którym występują m.in. Konstantin Chabienskij (Константин Хабенский) jako Wiktor Służkin (Виктор Сергеевич Служкин) oraz m.in. Anfisa Czernych (Анфиса Черных) jako Masza Bolszakowa (Маша Большакова).
Jeżeli film można by smakować ten byłby… słodko-gorzki, a właściwie cierpko-gorzki z nutą bardzo inteligentnego humoru. Film przemyślany, bardzo sprawnie zrealizowany, z bardzo dobrymi aktorami. Bez jakiegokolwiek zadęcia jak filmy Zwiagincewa (Андрей Петрович Звягинцев).
I jeszcze jedno. Jakiś czas temu nostalgicznie wzdychałem za pięknym, utalentowanymi, włoskimi aktorkami z lat 50 i 60 XX wieku. No a co sądzicie o Anfisie Czernych?
1 – 4 lipca 2017 r.