FRANK NORRIS

Motto:

„Był sam. Nocna cisza i wielki spokój płaskiej, nagiej ziemi

– dwie nieskończoności –

zalegały nad nim i wokół niego niby dwa bezkresne morza.

Od gwiazd ku ziemi płynęła szara, tajemnicza poświata”.

Rozmyślania Annixtera po wyjeździe Hilmy Tree.

Frank Norris Ośmiornica.

 

Facebook to wspaniałe medium, które można wykorzystać do przekazywania istotnych informacji, refleksji itd., a można też publikować zdjęcia wazoników na oknie („o, jak pięknie się zielenią mimo brzydkiej zimy”), krajobrazów i budynków („o, jakie one są magiczne i malownicze”), kotków („o, jakie one śliczne”), wreszcie swoich fotografii („o, patrzcie jaka/jaki jestem piękna/ jaki jestem piękny) itd. itd.

Nie chciałbym tu pisać niestosownych uwag, ale bardzo trafnie określiła to, co dzieje się na tzw. „mediach społecznościowych” moja znajoma pisarka M. twierdząc, że „wystarczy, że ktoś pierdnie i od razu publikuje to na Facebooku”. Nie byłbym aż taki kategoryczny, ale na pewno jest coś na rzeczy.

Dlatego z coraz większą niechęcią piszę, i publikuję, te moje Zapiski i wspomnienia o nade wszystko refleksjach (niepogłębionych) na temat książek, filmów itd. słowem, jak to się teraz pięknie określa, „produktów kultury”. Od polityki chciałbym być jak najdalej, a także od tzw. spraw społecznych, gdzie absurd goni absurd. Staram się także nie ulegać różnym politycznym i artystycznym histeriom.

Po arcydzielnych powieściach Zofii Kossak trudno mi było znowu trafić na powieść nadającą się do czytania. Znajomi wprawdzie podpowiadali mi pewne książki, sam także staram się być na bieżąco ze współczesną produkcją (chciałem napisać „sztuką”) powieściopisarską, ale wszystko to nie nadaje się czytania, ponieważ jest pisana byle jak, na chybcika, aby prędzej, a poza tym tematyka owych powieści jest jakaś miałka, słowem owe powieści nic nie mają wspólnego ze sztuką, a na pewno bardzo wiele z bestsellerową produkcją. Aż nie mogę się nadziwić: co powieść, to nagrodzony lub nagradzany bestseller, tyle że nie nadaje się do czytania.

Nie ustaję jednak w poszukiwaniach. Wiem bowiem, że istnieją literackie arcydzieła, że istnieją wspaniałe powieści. Oto w jaki sposób natrafiłem na powieść, która mnie zachwyca, i której nie mogę się naczytać tj. na The Octopus: A California Story (1901), wydanie polskie Octopus, Warszawa 1903; Ośmiornica, Czytelnik 1955) Franka Norrisa (1870-1902).

Bardzo lubię stare filmy, gdzie o chybotliwości (tj. kręceniu z ręki) nikt nawet nie myślał. Dlatego po arcydziele, którym się od kilku miesięcy znowu zachwycam tj. po filmie Na Zachodzie bez zmian (All Ouiet on the Western Front – 1930), 131 min., reż. Lewis Milestone, sięgnąłem po Towarzyszy broni (La Grande Illusion – 1937), 114 min., reż. Jean Renoir (1894-1979) z Jeanem Gabinem (1904-1976) jako porucznikiem Marcheal’em i Erichem von Stroheim’em (1885-1957) jako majorem von Rauffenstein’em. Oba te filmy powstały w mniej więcej tym samym czasie. O ile jednak obraz Milestone jest arcydziełem, to film Renoira w sumie dość, moim zdaniem, słaby. Zainteresowałem się jednak znowu Jeanem Gabinem (ach! ta jego piosenka, a właściwie melorecytacja… Maintenant je sais) oraz Erichem von Stroheimem.

Otóż Stroheim to bardzo ciekawa postać w świecie filmu. Zaczynał bowiem jako reżyser by ostatecznie zostać aktorem. Jednym z wyreżyserowanych przez niego filmów jest słynna Chciwość (Greed – 1924), niemy film trwający aż 140 min. Obraz ten został zrealizowany według powieści pt. McTeague z 1899 r. napisanej przez… Franka Norrisa. Zainteresowałem się tym pisarzem, który w ciągu swojego bardzo krótkiego życia napisał cztery powieści. Oprócz bowiem w. wym. McTeague, jest autorem także: Moran of the Lady Letty (1898), wydanie polskie Ocean przyjdzie po ciebie, Poznań 1960); The Octopus: A California Story (1901), wydanie polskie Octopus, Warszawa 1903; Ośmiornica, Czytelnik 1955 i The Pit (1903).

Książkę Ocean przyjdzie po ciebie odłożyłem po kilkudziesięciu stronach. Natomiast zachwycam się Ośmiornicą. Co za powieść, ileż wątków, jak wspaniale przedstawione postaci. Słowem czytelnicze cudo. Warto podkreślić, że powieść tę pisał zaledwie trzydziestoletni autor.

Jednym z głównych bohaterów Ośmiornicy jest Presley, poeta, autor Wyrobników i innych dzieł poetyckich.  

Chciałbym zacytować jeden z fragmentów Ośmiornicy.

„Presley zatrzymał się na schodach werandy i spojrzał na południe.

Przed nim mila po mili ciągnęła się w nieskończoność pszenica pokrywająca pola od widnokręgu do widnokręgu. Młode pędy, które wzeszły przed kilkoma tygodniami, wyrosły już wysoko ponad ziemię. Presley patrzał na rozległy, cichy ocean, połyskujący bladą zielenią w świetle księżyca i gwiazd; na niezmierną potęgę, siłę narodów, źródło życia całego świata, rosnące nieustannie w nocnych mrokach pod kopułą nieba. Na ten widok scena w pokoju, który przed chwilą opuścił, wydała się młodemu poecie drobiazgiem bez żadnego znaczenia. Ach, Tak! Pszenica! To o nią walczy Południowo-Zachodnia Droga Żelazna, ranczerzy, nikczemny sprzedawczyk i zdrajca, wszyscy uczestnicy poufnej rozmowy. Jak gdyby ludzkie poczynania mogły wpłynąć na tę nieogarnioną moc! Czym są zaciekłe, lecz mizerne utarczki, gorączkowa krzątanina drobnych istotek, nikłe brzęczenie roju ludzkich owadów wobec wielkiego, majestatycznego oceanu pszenicy! Obojętny, gigantyczny, nieposkromiony, dąży on do swego odwiecznego celu. Ludzie! Liliputy, komary w smudze światła! Brzęczą zuchwale staczając mikroskopijne utarczki, rodzą się, przeżywają swe krótkie dni, umierają i staczają się w zapomnienie. A pszenica, spowita w spokój nirwany, rośnie nieustannie wśród nocy, sam na sam z gwiazdami i Bogiem”.

Teraz w powieściach najważniejsze są: „akcja, panie, akcja”, „seks, dużo seksu” i „aby coś się działo, nieważne co, byle się działo”.

I na koniec łyżka dziegciu. Znane powiedzenie mówi: „tradutore traditore”, czyli „tłumacz to zdrajca”. Pisałem już o tym po wielokroć. Otóż nie chce mi się wierzyć by Frank Norris zaczynał aż tyle zdań, od „Ale…”. Niestety i w Ośmiornicy owo „Ale…” jest wszędobylskie. „Ale…” bowiem to, „Ale…” tamto, „Ale…” siamto, słowem „Ale…”, „Ale…”, „Ale…” i „Ale…”, i jeszcze raz „Ale…” na początku zdań. Ileż można „Ale…”-ć???!!! Jakże owo „Ale…” na początku zdań irytuje i psuje lekturę tej znakomitej przecież powieści.

A już zupełnie na koniec. Drodzy uczestnicy Facebooka. Ja także chciałbym dowiedzieć się od Was o przeczytanych książkach, obejrzanych filmach, obejrzanych wystawach malarskich, wysłuchanych koncertach (ale nie „muzyki współczesnej”, bo łomot to nie muzyka) itd.

Kogo bowiem obchodzą doniczki, pieski, kotki, „kultowe” wydarzenia artystyczne, które ze sztuką nie mają nic wspólnego, „kluczowe” informacje polityczne, wyłącznie „pyszne” albo „przepyszne” dania, „malownicze” fotki z mgiełką itd. itd.?

31 stycznia 2019 r.