Zakwitły forsycje, ale według mnie w dalszym ciągu trwa „regularna” zima. Wiosna, moim zdaniem, będzie dopiero wtedy, gdy: zakwitną forsycje (no więc kwitną, ale cóż tego); temperatura będzie już dwucyfrowa (tj. przynajmniej +10 stopni Celsjusza); po trzecie musi przejść porządna wiosenna burza z ulewnym deszczem, który wymyje won! te wszystkie pozimowe śmieci (łącznie z psimi gównami); no i po czwarte musi zagwizdać kos.
Tymczasem sytuacja jest taka, że jest wciąż zimno jak jasna cholera. Już, już wydawało się, że będzie ciepło (ba! nawet upalnie), ale znów wieje ten lodowy wiatr jak nie z północy, to znowu z zachodu. Ucieszyłem się, że nareszcie pojawią się wiosenne burze. A tu nic. Zagotowało się jak w czajniku, zrobiło parno jak w pralni, zaczęło coś się kisić, kitwasić, trochę popadało, znowu zaczęło wiać z północy i zrobiło przeraźliwie zimno.
I to ma być wiosna? Nie, wiosny jeszcze nie ma. Wiosna dopiero wtedy będzie, gdy zobaczę i usłyszę (!) kosa gwiżdżącego na drzewie lub na moim domu, albo w ogóle gdziekolwiek.
Postanowiłem jednak nie przejmować się pogodą. Co ma być, to będzie. Przestałem także przejmować się psimi gównami, którymi upstrzone są wszystkie trawniki. Niech sobie będzie obsrane przez psy także i moje osiedle. Nawet nie rusza mnie widok butelek i puszek po piwie, kapsli, pustych małpek po „wódeczce”, niedopałków papierosów itd., którymi zostało zaśmiecone otoczenie mojej ulubionej ławki w mini parczku.
A skoro już jestem „przy tematyce” wiosenno-pogodowo-społecznej to okazuje się, że niektóre sprawy irytują nie tylko mnie. Oto w „Dzienniku Bałtyckim” (nr 98, 26 kwietnia 2013 r., s.7) ukazał się artykuł pióra Eweliny Oleksy pt. Gdańsk już wie, co najbardziej irytuje pasażerów. Można w nim przeczytać, że: „Przykry i uciążliwy zapach współpasażerów, wulgarne rozmowy i obraźliwe odzywki oraz głośne słuchanie muzyki – to czołówka na liście tego, co najbardziej drażni nas u osób podróżujących gdańskimi autobusami i tramwajami”. Nie wiedzą o tym ci, którzy hycną sobie do swego autka i jadą przeganiając z pasów pieszych.
Czy jednak takie zapiski, jak mój, oraz m.in. artykuły prasowe cokolwiek zmienią? Obawiam się. że nic. Więc po co pisać? Bo przecież także ani nie przyśpieszę wiosny, ani nie zagwiżdżę, jak kos, ani nie wywołam burzy. Może i wiosna kiedyś będzie? Cieszę się, że wreszcie zakwitły forsycje.
27 kwietnia 2013 r.