Motto:
„Ja miałam pewno jedną wieczorowa sukienkę
i to czarną, żeby nie widać było na niej brudu,
a wychodząc w słotne wieczory,
wkładałam zawsze na nogi czarne buty, z tego samego powodu”.
Agata Christie Autobiografia.
Niedawno rozpisywałem się na temat czarnego koloru w ubiorach i oto teraz, podczas lektury Autobiografii Agaty Christie trafiłem na zdania dotyczące czarnego koloru jej „jednej” – jak sama się wyraża – wieczorowej sukienki.
A do tej Autobiografii wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie w 2010 r. i liczącej 479 stron, zabierałem się już od dłuższego czasu. Przeszkodą, że tę książkę bezustannie odkładałem jest jej format B-5, tak że nie wiadomo w jakiej pozycji ją czytać.
Zabrałem się w końcu do lektury tej Autobiografii, bo chciałam się dowiedzieć jak to się stało, że Agata Christie została autorką poczytnych kryminałów.
Nie będę tu streszczał, ani tym bardziej recenzował tej książki, podzielę się jednak kilkoma refleksjami z jej lektury.
Otóż tak jak wielu innych pisarzy Agata Christie nie miała formalnego wykształcenia. (Ani Reymont, ani Żeromski nie mieli nawet matury). Była jednak wszechstronnie utalentowana. Mogła bowiem występować z koncertami fortepianowymi, a także wokalnymi. Miała jednak „za słaby” głos by zostać śpiewaczką operową. We wczesnej młodości opanowała na tyle biegle język francuski, że mogła się nim swobodnie porozumiewać. Robiła za to w języku pisanym, nie tylko francuskim, „koszmarne” – jak sam się wyraża – błędy m.in. ortograficzne.
W czasie Pierwszej Wojny Światowej uzyskała zawód pielęgniarki, a potem farmaceutki. Znała się zatem na wielu różnych miksturach, truciznach i medykamentach. Wiedzę tę potem wykorzystała w swoich książkach.
W Autobiografii Christie przedstawia proces powstawania książek. Okazuje się, co zresztą wcale nie jest pisarską tajemnicą, że najpierw trzeba wszystko przemyśleć, „ułożyć w głowie”, a dopiero efektem końcowym jest mechaniczny zapis: najpierw odręczny, a potem po naniesieniu poprawek, maszynowy.
Zdumiewające i zaskakujące jednak jest to, że mimo, iż jej mężem był pułkownik lotnictwa, Agata Christie uważała, że wcale nie są zamożni, a wręcz biedni, ponieważ nie stać ich na… samochód.
Nie wyobrażała sobie jednak życia bez piastunki do dziecka i pokojówki. Te dwie służące, to był ponoć w ówczesnej Anglii minimalny standard. Mimo owej „biedy” co weekend wybierali się na m.in. golfa oraz stać ich było na pobyty na Lazurowym Wybrzeżu we Francji oraz w Bretanii. A także na wędrówki po Pirenejach.
Ową niezamożność podkreśla w pewnym momencie cytowanym już na początku tego zapisku zdaniem, że miała tylko jedną czarną wieczorową sukienkę. A czarną dlatego, bo na czarnym przecież nie widać brudu.
Czytając te zdania od razu się uśmiechnąłem: ileż bowiem obecnie osób preferuje w ubiorze wyłącznie czarny kolor. Chodzą zatem w brudnych ubraniach.
Ja, osobiście nie rozumiem tego upodobania do czarnego koloru. To, że czarny znaczy brudny, jest – chociażby przytaczając słowa Agaty Christie – oczywiste.
Czarne jednak są nie tylko wierzchnie ubrania, ale także… bielizna. Zupełny absurd: czarna bielizna. Powinna chyba się nazywać… czernizna.
A poza tym czyż wszystko musi być czarne? Bo komputery są czarne, klawiatury czarne, podkładki pod mysz czarne, same myszki czarne itd.
Za żadne skarby nie włożę czarnego ubrania. Jakiś czas temu potrzebowałem garnituru do uroczystości rodzinnych. Ileż musiałem się nadeliberować z krawcami, że nie chcę niczego w czarnym kolorze. Przekonywali mnie, że czarny jest… „elegancki”.
– Owszem – odpowiadałem – w czarnym wygląda się elegancko, ale w trumnie. Ostatecznie stanęło na bardzo ciemnym granacie. Kiedy jednak słyszę zdumienie: „O, Jan jednak jest w czerni. Co… przekonałeś się?” – podchodzę do kogoś zakutego w smolistą, czeluściową albo podobną czerń, przykładam rękaw i wtedy widać różnicę między czernią, a moim ciemnym granatem.
Nie znoszę także czarnego obuwia. Słyszałem, że czarny kolor butów pasuje do wszystkiego. Moim zdaniem czarne buty pasują wyłącznie do trumny. Po osiemnastej wkładam jednak czarne obuwie, bo tak ponoć wypada.
No tak – ktoś mógłby powiedzieć – Jan pisząc o czerni, nie ma chyba problemów. Mam, oczywiście mam… stosowne do wieku oraz do epidemicznej sytuacji. Wolałbym się jednak o nich nie rozpisywać.
A czarnego koloru nie noszę i nie znoszę.
23-24 kwietnia 2021 r.