CHRISTIE

Po niezbyt moim zdaniem udanej (ale ponoć najlepszej) i fatalnie przetłumaczonej książce Agaty Christie pt. Próba niewinności, sięgnąłem, wakacyjnie, po jej dwa następne dzieła. Pierwsze to podpisane jako Agata Christie Mallowan Opowiedz jak tam żyjecie, a drugie to kryminał co się zowie pt. Zerwane zaręczyny, udatnie i zgrabnie przetłumaczony przez Tadeusza Jana Dehnela.

Jakiś czas temu przeczytałem (i napisałem recenzję, czym niekiedy się param) Autobiografię Agaty Christie. Można z niej się dowiedzieć bardzo wielu ciekawych rzeczy o autorce m.in. Zerwanych zaręczyn. A to – przykładowo – że Agata Christie miała talent muzyczny i ładnie, chociaż nie operowo, śpiewała, a to że w czasie drugiej wojny światowej pracowała w aptece (stąd znakomita wiedza na temat różnych medykamentów i trucizn), a to, że towarzyszyła mężowi archeologowi w wykopaliskach na Bliskim Wschodzie.

I właśnie pozycja Opowiedz jak tam żyjecie jest poświęcona tym wyprawom oraz przedstawia nie tylko klimat (w szerokim tego znaczeniu, bo nie tylko jako zjawisko meteorologiczne) ówczesnego Bliskiego Wschodu, ale także ludzi, zwyczaje itd. Stąd też znając realia Bliskiego Wschodu i pracę m.in. archeologów napisała kilka ciekawych kryminałów nawiązujących do tego tematu.

(W tym miejscu będzie nawias na temat pisarstwa, a właściwie pisania. „Pisać każdy może” w ten sposób można by sparafrazować znaną piosenkę, że Śpiewać każdy może Kofty i Pietrzaka.

Bo oto na jednym z trójmiejskich portali społecznościowych powstał szum, że jakaś szesnastolatka zadebiutowała powieścią liczącą przeszło sześćset stron. Daj Boże – pomyślałem sobie – żeby to w końcu był jakiś pisarski talent, bo już nie mogę znieść potwornej grafomańszczyzny różnych „pisarek”, których wyłącznie „bestsellery” zawalają księgarnie i biblioteki.

Od razu jednak zrodziły się pytania: o czym taka szesnastolatka może pisać? Czy ma jakąś wiedzę – tak jak Agata Christie na temat archeologii, farmacji itd. – jakieś zainteresowania, czy posiada umiejętność intersującego pisania w języku polskim, czy potrafi wymyśleć zajmującą fabułę itd.?

Książkę wydała własnym sumptem, a przecież tylko grafomani wydają za własne pieniądze.

Gdyby chociaż „otarła się” o jakieś konkursy literackie, zdobyła przynajmniej wyróżnienie. Nic z tego, od razu „wystrzeliła” wypasioną powieścią. Nie chciałbym się jednak o tej debiutantce rozpisywać, ponieważ nie czytałem jej książki. Zobaczymy co będzie dalej).

Bardzo dobrze się czyta Opowiedz jak tam żyjecie, chociaż niektórzy mądrale w Internecie wyrażają się o tej pozycji lekceważąco i ją „olewają”. Uważam, że są to zazdrośnicy i osoby zakompleksione, które nigdy nie odbędą ani takich podróży, ani nie będą miały takich doznań jak Agata Christie.

(Ostatnio jeden ze znajomych, który składał mi imieninowe życzenia, powiedział, że teraz życie polega niemal wyłącznie na, właśnie… „olewaniu”, czyli lekceważeniu drugiej osoby, cwaniackim „robieniu w konia” itd.).

Oprócz opisów realiów wykopaliskowego życia, książka zawiera także wiele na pozór zabawnych spostrzeżeń na temat ówczesnej mentalności ludzi z Biskiego Wschodu. Oto jedno z nich o służącym, którego bardzo bolał ząb.

(A służących miała Agata Christie bardzo wielu. I to wcale nie z jakiejś rozpusty, czy fanaberii, ale dlatego, że wszyscy czy to Arabowie, czy Kurdowie chcieli zarobić. Był więc, oprócz kucharza, zaopatrzeniowca, woziwody, ktoś do przywożenia i dowożenia listów, służący, który odkurzał podłogę, inny służący odkurzał półki i stoły, jeszcze inny służący ścielił łóżka, inny podawał herbatę itd.).

Któregoś razu jednego ulubionych służących Agatu Christie zabolał ząb. Na miejscu nie było możliwości aby go usunąć. Ów służący o imieniu bodajże Michel, wybrał się zatem do oddalonego wiele kilometrów dentysty, mieszkającego aż nad Morzem Śródziemnym.  Wyprawa ta zajęła mu w sumie dwa dni. Na miejscu dowiedział się, że usunięcie zęba będzie kosztowało aż dwadzieścia franków, czyli równowartość jego miesięcznego wynagrodzenia. Zaskoczony opuścił dentystę. Wrócił po południu i zaczął się targować. Ostatecznie dentysta opuścił cenę do osiemnastu franków, ale dodał, że za tę cenę może usunąć nie jeden ząb, lecz… cztery. I Michel dał sobie, oczywiście, usunąć cztery zęby. Kiedy go Agata Christie zapytała dlaczego oprócz chorego zęba kazał usunąć jeszcze trzy zdrowe, odparł, że trze trzy też go mogą kiedyś zaboleć.

Wróćmy jednak do w. wym. Zerwanych zaręczyn, czyli kryminału, który Christie wydała w 1940 roku. Jak na osiemdziesięciodwulatka ta powieść kryminalna trzyma się znakomicie. Ma bardzo ciekawą fabułę, jest pełna intryg i ma zaskakujące zakończenie. Doskonale widać jak bardzo Christie przydała się praca w aptece i znajomość różnych leków, w tym trucizn.

Kiedy zatem w pewnej chwili pojawił się Herkules Poirot, pomyślałem że przecież, powstał serial o tym detektywie. (Dokładnie było to 70 odcinków, w 13 seriach, kręconych w latach 1989-2013). Znalazłem w Internecie i Zerwana zaręczyny, czyli 51 film, serii 9, która powstawała w latach 2003-2004).

Oglądając ten film – w przerwie czytania powieści – nie mogłem jak to się mówi „wyjść ze zdumienia”, co realizatorzy, a szczególnie scenarzysta powyprawiali z tym kunsztownym i przemyślanym kryminałem.

Albowiem bardzo wiele rzeczy poprzestawiali, pozmieniali, skutkiem czego powstał fabularny chaos. Podam tylko dwa przykłady: w książce Poirot pojawia się dopiero po dwóch zabójstwach. Natomiast w filmie, zupełnie bez sensu, już po otrzymaniu przez główną bohaterkę anonimu. W książce główna bohaterka zostaje uznana za niewinną, a w filmie ława przysięgłych uznaje ją za… winną i dopiero wtedy „wkracza” Poirot i wszystko „odkręca”, po prawomocnym wyroku sądu.

Książka ma wspaniały klimat. Ludzie w niej działają myślą, intrygują, w ogóle coś robią. Natomiast film jest bardzo ciemny, toczący się w zamkniętych pomieszczeniach i prawie wyłącznie fotografowany w zbliżeniach. Jest nudny i denerwujący jak sam bardzo zresztą tracący myszką Poirot. Aż nie chce się wierzyć, że ów Poirot funkcjonuje wyłącznie jako wyglancowany jegomość, z wąsikiem utrwalonym woskiem na sztorc.

I jeszcze jedna, bardzo smutna refleksja. W wydaniach kryminałów Agaty Christie specjalizuje się Wydawnictwo Dolnośląskie. Okazuje się, że egzemplarza książki, wydanej przez to wydawnictwo nikt dotychczas, czyli przez 25 lat nie wypożyczył. Jeśli ludzie nie czytają, chociażby wakacyjnie, kryminałów, to co czytają? Czy tylko wypasione „bestsellery” współczesnych „pisarek”, o których za kilka lat (a nawet wcześniej) nikt nie będzie pamiętał?

30 czerwca – 4 lipca 2022 r.

PS

MT poleciła mi Karen Blixen Listy z Afryki. Twa tomy formatu B-5, ale mały zbity druk nie zachęca do czytania.

A poza tym zniechęciła mnie do lektury informacja podana już we wstępie, że Blixen od trzydziestego roku życia i aż do końca swoich dni (w sumie przeżyła 77 lat) zmagała się z syfilisem. To zatem nieprawda jak to jest przedstawione w filmie z 1985 r. Sydneya Pollacka Pożegnanie z Afryką, że zaraziła się od swego kuzyna i męża Brora von Blixen-Finecke. Nieprawdą także w filmie jest, że znajomość, raczej romans, z Denysem Finch Hatton’em zakończył się z chwilą jego tragicznej śmierci. Denys rozstał się z Karen znacznie wcześniej, gdyż nie chciał ani się z nią żenić, ani mieć dzieci (Karen przerwała dla niego drugą ciążę).

Film zatem niewiele ma wspólnego ze stanem faktycznym, ale oglądało się go bardzo dobrze, tym bardziej, że towarzyszyła mu piękna muzyka Johna Barry’ego.