„CHIM CHIM CHEE-RE”

Mam dobry humor, chociaż zima jak jasny gwint z piekielnym wiatrem ze wschodu. Wprawdzie stara mi się ten dobry humor popsuć kilkoro malkontentów, którzy utrudniają mi jak tylko mogą realizację moich projektów wydawniczych, ale ja i tak robię swoje, czyli piszę i kiedy zbiorę odpowiednie fundusze to wydam dwie książki.

Jedna to wybór 102 wierszy z 35 lat mojej działalności poetyckiej i wydawniczej, a druga to utwory najnowsze z lat 2012–2013.  

Mam dobry humor, ponieważ kupiłem przepiękną książkę pt. Atlas Wysp Odległych. Napisała tę książkę Judith Schalansky, a wydało Wydawnictwo Dwie Siostry. W natłoku kolorowych i krzykliwych okładek nietrudno okładkę tej książki przeoczyć. Szaroniebieski bowiem kolor z czarnym nadrukiem tytułu może wydawać się na pierwszy rzut oka nieciekawy.

Zawsze lubiłem kartkować, przeglądać, czytać, zagłębiać się w atlasy geograficzne i mapy. No a poza tym ileż ciekawego z map można wyczytać.  A Atlas Wysp Odległych przypomina mi także zapach najwcześniejszych książek. Pachniały one… farbą drukarską, a nade wszystko: światłem, latem, przygodą i jeszcze czymś… Czymś nieuchwytnym, co trudno jest określić, nazwać, opisać. Tak pachną tylko najpiękniejsze książki. A lektura Atlasu Wysp Odległych jest ponadto dla mnie jak czytanie najpiękniejszych wierszy.

Mam dobry humor ponieważ nareszcie obejrzałem film… do oglądania. Niby nie wyróżnia się on niczym specjalnym, krytycy się na niego nieco krzywią, nie otrzymał tegorocznych, oscarowych nominacji ani w jednej dziedzinie, ale na czas wilgotnej zimy ze wschodnim wiatrem obraz ten jest idealny.

Ten film to obraz pt. Ratując pana Banksa (Saving Mr. Banks – 2013), 126 min., reż John Lee Hancock. Film, który – jak Atlas Wysp Odległych – pachnie, dosłownie, światłem. Nade wszystko jest tu wspaniałe aktorstwo. Wprawdzie nieco klocowaty Tom Hanks nie za bardzo przypomina Walta Disneya, ale za to Emma Thompson jako P.L. Travers autorka Mary Poppins jest wręcz oscarowa. Warto pójść na ten film by podziwiać właśnie aktorstwo Emmy Thomson. Bardzo dobry jest także partnerujący jej w roli Ralpha Paul Giamatti. A w sekwencjach „australijskich” znakomita jest Annie Rose Buckley jako Ginty. (Amerykanie to jednak mają umiejętność wynajdywania utalentowanych dzieci: Jackie Evancho, Annie Rose Buckley…). Pewne opory miałem przed pójściem na ten film, gdy przeczytałem, że w roli ojca Ginty tj. Traversa Goffa występuje nielubiany przez mnie i wiecznie kostropaty Colin Farrell. A tu – zaskoczenie. Colin Farrell jest nie tylko elegancki, ale nawet często goli się by mieć – jak się sam wyraża – „policzki atłasowe a nie szorstkie by nie ranić policzków swoich córek”. Okazuje się, że gdy Colina Farrella wykąpać, ogolić, wyjąć mu z ręki „guna” i dać dobrą rolę do zagrania, to jest z niego zupełnie przyzwoity aktor.

Interesowałem się życiorysem i Walta Disneya, a także autorki Mary Poppins. Życie, oczywiście, ich było znacznie bardziej dramatyczne niż przedstawia to film. Obraz Ratując pana Banksa jest jednak naprawdę bardzo dobrze zrobionym filmem do ogadania. Gotów nawet jestem dodać jeden punkt temu filmowi za to, że został tak sprawnie zrealizowany, że nie męczy. (Tuż bowiem przed projekcją reklamowano jakiś polski film, jako komedię, z bełkocącymi coś młodymi aktorami, i jakąś kolejną bzdurę z oślepiającymi „efektami specjalnymi” i męczącym hukiem jako muzyką).

To jednak zastanawiające, że nie pamiętam samego filmu tj. Mary Poppins (1964), 140 min., reż. Hamilton Luske i Robert Stevenson. Zapewne ten film kiedyś widziałem. Tak to jednak jest, że wielu filmów, mimo iż są obsypywane Oscarami się nie pamięta, a niektóre, wcale nie oscarowe, pozostają w pamięci.

Tak to jest i z wieloma melodiami, przebojami. Dopiero, gdy otrzymuję nowe brzmienie, gdy rozświetla je blask głosu Jackie Evancho, zaczynają od nowa żyć, stają się ponadczasowe.

Czy ktoś jeszcze pamięta oscarową, w swoim czasie bardzo popularną, piosenkę z filmu Mary Poppins pt. Chim Chim Chee-re? Na karnawał jest prawie idealna.

Nieustannie zachwycam się piosenkami Jackie Evancho: A Time For Us (z filmu Romeo i Juliet – 1968) oraz The Impossible Dream (z filmu Man of La Mancha – 1972).         

Podśpiewuję sobie także, wraz z Dickiem Van Dyke… Chim Chim Chee-re. To dlatego, że właśnie jest karnawał oraz na przekór tym, którzy „robią mi koło pióra” i utrudniają realizację moich wydawniczych projektów.

28 stycznia 2014 r.