„…BŁĘKITEM DYSZYSZ, BŁĘKIT OPŁYWA ŚWIAT CAŁY”.[1]

Mój znajomy W., kiedy mu wysłałem do oceny jeden z najnowszych utworów, zapytał mnie czy znam wiersz Marii Konopnickiej pt. Poznaliśmy się…. Zacytował mi nawet w całości ten wiersz, gdyż pamięć to on ma niezwykłą. Oprócz tego, że obydwa utwory: Konopnickiej i mój są o „poznawaniu się”, to nie mają ze sobą nic wspólnego.

Dotychczas bowiem twórczość Marii Konopnickiej (1842–1910) kojarzyła mi się z utworami dla dzieci, niechętnie czytanymi „dydaktycznymi” nowelami, którymi i mnie zamęczano w szkole oraz, oczywiście, z Rotą.

Natomiast nie sądziłem, że Konopnicka jest aż taką… liryczką. Wiersze, które powstawały podczas zagranicznych wyjazdów – szczególnie do Italii i już wtedy, gdy poznała Marię Dulębiankę – są najwyższej próby. A od lektury m.in. Ech florenckich nie można się oderwać. Aż nie chce się wierzyć ile wspaniałych rzeczy Konopnicka napisała przez swoje 68 lat życia. A przecież urodziła i wychowała ośmioro dzieci. Była redaktorką i społecznicą. Kiedy na to wszystko znajdowała czas. A poza tym, a nade wszystko, pisała. I to jak pisała.        

maria-konopnicka_poezye-t-4

Oto trzy wiersze Konopnickiej z wyżej wspomnianego tomu IV pt. Italia, zawierającego 75 utworów. I ten, który najbardziej mnie zachwycił, czyli Bagnasco. A takich, zachwycających utworów jest w twórczości litycznej Konopnickiej znacznie więcej.

 

XXVII.

„…salve, anima symphonialis…”[2]

 

            Poznaliśmy się – do znania nie skorzy –

            Poznaliśmy się o cichym zachodzie.

            Anioły Pańskie już grały na zorzy,

            Słońce już Arno gasiło blask w wodzie,

            A nad Florencją stał nów i srebrzyście

            Na marmur biały róż białych siał liście.

 

            Poznaliśmy się na dróg dwu rozstaju,

            Z których się każda od głogów czerniła.

            Na takich drogach, w dalekim stąd kraju,

            Krzyż bywa stary, a pod nim mogiła…

            I nagle, między wędrowne dwa cienie

            Rzuciła cichość ogromne westchnienie.

 

            Poznalismy się bez miana, bez pytań,

            Po twarzach tylko przeszedłszy oczyma:

            I powitali bez ludzkich powitań,

            Szmerem fal Arno: „O salve anima!”

            I nagle, między złączone uściskiem

            Dłonie uderzył nów sierpowym błyskiem.

 

            Poznaliśmy się bez słowa, po glosie

            Strun duszy, które ruszone zadrżały,

            Jak polne zioła stojące w łez rosie

            Drżą, gdy je ruszy wiatr cichy i mały.

            I nagle, między schylone nam głowy

            Rzucił się wielki jęk i płacz echowy…

 

 

LIII. NOC W NERVI[3]

 

            Miesięczna jasność cicho kładzie się na fali,

            Noc dyszy ukojeniem świetlistej powodzi…

            Tam, wśród srebrnych tumanów, w księżycowej dali,

            Nie On-że to, nie Chrystus po morzu znów chodzi?

 

            Oto za stopą Jego szlak światła się pali…

            Oto z rąk wyciągnionych świt modry uchodzi…

            Oto się zbliża, cichy, do roboczych łodzi,

            Kędy śpią spracowani i nędzni i mali…

 

            Idzie, jak po rozkwitłym bławatkami łanie;

            Białość szat jego śnieżnych lazur morza trąca,

            W przesmutnem licu niesie ciche zmiłowanie.

 

            Wtem buchnie jęk i senne glosy: – „Panie!… Panie!”

            Drży chmura rąk wzniesionych w przejrzystość miesiąca,

            A po przepaściach morza płacz bije i łkanie.

 

LIV. BAGNASCO[4]

 

            Szeroka, modra cisza. Jak wzrok objąć zdoła,

            Lazur w świetle stopiony zalewa świat cały,

            Błękitem dyszysz, błękit opływa dokoła

            Myśl, czucie i Tyrreńskie, w mgłach zgubione skały.

 

            Na stromym cyplu mury biednego kościoła,

            Szare, spękane; przy nich wirydarzyk mały,

            W którym głośniej, niż morze, brzęczy złota pszczoła…

 

            …Błękitem dyszysz, błękit opływa świat cały.

            A na kamiennej ławie, u kamiennej ściany

            Stary ksiądz siedzi, w lichą sutannę odziany,

            Twarz ma wyschłą, zczerniałą, włos długi i biały.

 

            Ul plecie. I wśród kwiecia swojego ogrodu

            Uśmiech ma w ustach, jako złotą krople miodu…

            …Błękitem dyszysz, błękit opływa świat cały.

 

            13 listopada 2016 r.

 

[1] Przytoczone w tym zapisku wiersze pochodzą z książki: Maria Konopnicka Poezye wydanie zupełne, krytyczne, 1915, Wydawnictwo Gebethnera i Wolffa.

[2] „Bądź mi pozdrowion, duchu zgodnie nastrojony”.

[3] Nervi – miasto nadbrzeżne na Riviera di Levante (wybrzeżu wschodnim) w pobliżu Genuy.

[4] Bagnasco – miasteczko w Alpach Liguryjskich w Piemoncie, stacya kolei Cera-Ormea.