„Nie chcę być rygorystą, ale jestem za tym arystokratyzmem ducha, który każe wybierać co najlepsze i nie zamulać ducha lekturą powieści wagonowej, słuchaniem łomotu czy oglądaniem sitcomu. Gust się wyrabia albo psuje, lepiej nie narażać naszej wrażliwości na uszczerbek. Marnie zharmonizowane dźwięki, ciężki dowcip, koślawo skonstruowane zdanie to strata dla odbiorcy. W ekologii mówimy wciąż o zatruciu wody, powietrza, środowiska. Ducha też można zatruć marną sztuką”. Krzysztof Zanussi Strategie życia, czyli jak zjeść ciasto i je mieć, Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań, 2015, (s. 240-241).
Doprawdy, książka Zanussiego to wyborna lektura. Jakże odmienna od np. Dziennika Jerzego Pilcha (Wielka Litera sp. z o.o. Warszawa 2012), gdzie na s. 105. Pilch dzieli się taką oto refleksją:
„Niemo podziwiałem Joschkę Fischera, co mówię – podziwiałem! Zawidziłem mu zawistnie, gdy stanął za katedrą i z głowy odjebał perfekcyjną angielszczyzną bez akcentu spicz na wskroś europejski”. (s. 105).
Lekturę zatem Dziennika niebawem zakończyłem. Nie wiem co mnie do sięgnięcia po tę książkę skusiło. Bo ani mi Pilch nie odpowiada światopoglądowo, ani nie leży mi jego dziwaczny styl, ani także i w owym Dzienniku nie ma nic, co mogłoby mnie zainteresować.
Zresztą nie tylko Pilch. Co bowiem wezmę książkę laureata „Nike”, to lektura mi jakoś „nie idzie”. Napatoczył mi się krzykliwie widoczny na półce bibliotecznej Pilch, więc chciałem się przekonać: a nuż w Dziennika będzie co poczytać. No, niestety, nic nie ma.
A Zanussi? Żal jego książkę do biblioteki oddawać. Jak to się mówi, mógłbym pod tym co pisze Zanussi „podpisać się obiema rękami”:
„Kolejny problem dotyczy autorytetów. Te kultura masowa niweczy. Mówi, że nikt nie jest ode mnie mądrzejszy i nie ma prawa niczego mi sugerować (już nie mówię narzucać). Jest to niepokojące zjawisko. Widzę je w utworach narracyjnych, w kulturze, którą się zajmuję, w dzisiejszym filmie, serialu. Brak tu jakiejkolwiek perspektywy, wyrastającej poza codzienność. Nie ma perspektywy wieczności. Nie ma perspektywy tradycji”. (s. 322).
I jeszcze: „To zatrważające, jak mało kto wie, co z naszą kulturą trzeba by zrobić, żeby znowu zaczęła szukać tego, co trwałe i niezmienne, tego co wieczne. Jakim językiem trzeba by przemawiać do ludzi, żeby zrozumieli, że ich życie jest biedne, dlatego, że jest takie bogate”. (s. 322 i 323).
A ja mogę od siebie dodać, że zamiast dążyć do doskonałości wciąż mamy do czynienia i w literaturze współczesnej, i w filmie, i w życiu, z bylejakością.
6 marca 2017 r.