W aplikacji TVP SPORT można przeczytać następującą informację:
„Piotr Michalski otarł się o medal w rywalizacji panczenistów na 1000 metrów. Polak długo był liderem, a rywalizację zakończył na czwartym miejscu, raptem 0,08 sekundy za podium. To najlepszy wynik w historii naszego kraju na tym dystansie. 27-letni zawodnik z Sanoka w Pekinie spisał się wprost fantastycznie. Drugi z Polaków, Damian Żurek, był w piątek trzynasty. Wygrał faworyzowany Holender Thomas Krol”.
W innym miejscu można także przeczytać:
„Fantastyczna jazda Polaka, sensacja była o krok. Do medalu zabrakło 0,08 sekundy!”.
Kto pozwala aby wypisywać aż takie brednie? Po co kibicom robić z mózgów wodę, kiedy przecież wszystko widzieli jak było.
Polak rzeczywiście pojechał nieźle. Zabrakło umiejętności, może również szczęścia, może wykonał jakiś niepotrzebny ruch, może „nie wyrobił na przeplatance”? Można by tak się dłużej zastanawiać, ale zapewne specjaliści obejrzą film kadr po kadrze i zobaczą gdzie zabrakło owego „otarcia się o medal”.
Pisanie jednak o „sensacji” o „fantastycznej jeździe” to już nawet nie tzw. „gruba przesada”, lecz bzdury.
To zastanawiające, że jedni wypisują androny o jakimś „otarciu się o medal”, ba! byliby wniebowzięci, gdyby Polak zdobył chociażby brązowy medal, gdy wielu innych traktuje otrzymanie nawet srebrnego medalu jako porażkę.
(„Medal! Medal!! Medal!!! Mamy brązowy medal!!!” – nigdy nie zapomnę, tego wrzasku jednego z komentatorów sportowych, gdy polska sztafeta w wyniku nieszczęśliwego przypadku ów medal zdobyła).
Według mnie najlepiej w jeździe figurowej na lodzie spisała się Rosjanka Aleksandra Trusowa (Александра Вячеславовна Трусова). Otrzymała jednak srebrny medal. Czy się cieszyła? Wręcz przeciwnie.
Zresztą owe 0,08 sekundy na 1000 metrów ile to może być? Zapewne błysk na łyżwie.
(A co można powiedzieć o złotym medalu olimpijskim Zbigniewa Bródki, który drugiego na mecie Holendra Koena Verweij na igrzyskach w Soczi w 2014 r. wyprzedził o… 0,003 sek., czyli 4,3 cm?).
Jeśli Piotr Michalski „spisał się wprost fantastycznie”, gdyż „otarł się o medal”, to co można powiedzieć o złocie olimpijskim Zbigniewa Bródki?
Z igrzysk w Chinach Polacy wrócą z niczym (brązowy medal Kubackiego to przegrana), a przecież mamy dwa razy więcej gór niż Czesi i Słowacy. Nasi południowi sąsiedzi wyprzedają nas o dwa złote medale. Bo tak naprawdę liczy się tylko złoto.
Jeśli już jestem przy rozczarowaniach, to nie podobał mi się włoski serial pt. Wierność (Fedeltà – 2021), składający się z sześciu niedługich odcinków. Został zrealizowany według powieści młodego, bardzo nagradzanego we Włoszech pisarza, Marco Missiroliego.
Oto ponoć kochające się małżeństwo: on Carlo, profesor Uniwersytetu Artystycznego w Mediolanie, kreowany przez Michelle Riondio; jego żona Margherita, niezrealizowana absolwenta politechniki, marząca o swojej architektonicznej pracowni, kreowana przez Lucrezię Guidone oraz Sofia adeptka na pisarkę i kochana Carlo, kreowana przez Carolinę Salę.
Profesor Carlo ma seksowną żonę, która najwyraźniej się nudzi. Margherita poza tym marzy o pięknym mieszkaniu, lecz nie potrafi tego marzenia zrealizować. Z nudów chodzi na chyba bardziej wydumaną niż potrzebną fizjoterapię stopy. Profesor Carlo jako autor jednej książki, i zaczętej drugiej, prowadzi zajęcia z… pisania powieści.
(A swoją drogą co z Carla za „profesor”. A poza tym zaczynają już być irytujące te szkoły pisania. Teraz wystarczy, że jakiś „pisarz” lub „pisarka” napisze jedną „powieść” już jest „profesorem” na jakiejś uczelni i prowadzi zajęcia z pisania powieści.
Ja osobiście uważam, że te, oczywiście płatne, zajęcia są dla frajerów. Do pisania jest niezbędny talent, a nie jakieś kursy pisania).
Między Carlo a Sofią dochodzi do zbliżenia. A i Margherita postanowiła pójść za instynktem – jak zwierza się matce – i zaczyna ją… „dymać” fizjoterapeuta.
(To poza tym ciekawe, że wcale niezamożną Marghetitę stać na prywatnego fizjoterapeutę. A ponadto, w chwili poznania Carla ulega kontuzji chyba w kostce nogi, a okazuje się, że fizjoterapeuta masuje ją… w kroczu).
Cała historia kończy się, jak można było przypuszczać, niczym: Carlo przestaje pisać, za to staje się wydawcą książki Sofii. Margherita otwiera wreszcie swoją pracownię i – idąc za instynktem – ma kolejny romans, tym razem z jakimś współczesnym malarzem bohomazów.
W sumie to bardzo smutno-gorzki film nie tyle o braku uczuć, co o głupocie. Uczucia bowiem zastępują tu instynkt i „dymanie”.
(Film ten jest reklamowany jako „Devotion, a story of love and desire”. Tak naprawdę to nie ma w nim ani „oddania”, ani „opowieści o miłości i pożądaniu”).
Aby poprawić sobie nastrój sięgnąłem do mojej niezwodnej filmoteki i wybrałem Cinema Paradiso (Nuovo cinema Paradiso – 1988), 120 min. reż. Giuseppe Tornatore.
Co tu dużo pisać, ten film to arcydzieło pełne uczuć, doskonałej gry aktorskiej i cudownej muzyki.
18-19 lutego 2022 r.
PS
Pełno jest teraz najwymyślniejszych technologicznych wynalazków. Nie ma jednak mądrego na znalezienie sposobu na zaparowywanie okularów.
W dalszym ciągu noszenie maseczek to nakaz (tylko na jakiej podstawie?). Włożysz maseczkę, nawet tę ponoć najlepszą i od razu masz zaparowane okulary.
Przetestowałem wiele różnych płynów. W końcu wybrałem droższy. Wydawało się, że ten, który wybrałem będzie wreszcie niezawodny. Nic podobnego.
Firma, u której złożyłem zamówienie najpierw zaczęła mnie nękać (również w niedzielę) o zapłatę, chociaż ta została uregulowana już z chwilą zamówienia, a potem, gdy wyraziłem swoją opinię… „obraziła się” i napisała mi, co następuje:
„Dzień dobry. Nie mieliśmy od Pana, żadnej reklamacji odnośnie zakupionego produktu więc domniemamy, że wszystko jest w porządku. Co do kontaktu – co Pan ma na myśli, jeśli się Pan z nami nie kontaktował, poza wysłanym maile, o opłaceniu zamówienia. Zwyczajnie szkaluje Pan naszą firmę”.
A ja odpisałem w ten sposób:
„Trwa teraz jakaś mania z wystawianiem ocen. Wszyscy oczywiście chcą aby ich oceniać tylko pozytywie i chwalić. Przedstawisz swoje odczucia, od razu jest »straszna obraza«. I to jaka »obraza«. W tym przypadku fakty wyglądają następująco: zamówiłem w firmie płyn przeciwko zaparowywaniu okularów. Drogi płyn, ponieważ przetestowane tańsze nie spełniają swojego przeznaczenia. Firma od razu zaczęła mnie nękać żądaniem pieniędzy. Nawet w niedzielę przysłała przypomnienie, chociaż żądaną kwotę uiściłem w dniu zamówienia. Przysłany drogi produkt także nie spełnia swojego przeznaczenia. Okulary bowiem w dalszym ciągu zachodzą parą. A firma od razu na mnie »się obraziła« i przysłała mi w weekend, że ją… »szkaluję«. Ludzie, opamiętajcie się.
Proszę nie nękać mnie więcej żądaniem wystawiania ocen. Nie życzę sobie także kontaktu z w. wym. firmą, która potrafi tylko »się obrażać«. Proszę o natychmiastowe usunięcie moich danych łącznie z e-mailem z zasobów w. wym. firmy”.
Okazuje się, że teraz ludziska są strrrasznie, ależ to strrrasznie czuli na oceny. Pochwalisz – dobrze. Napiszesz co myślisz, od razu „się obrażają”.