KIEDY DZIEŃ – W ZIELENIACH I PURPURACH – SPAĆ SIĘ KŁADZIE

Cóż może być piękniejszego aniżeli – w październiku –

barwa nieba po zachodzie Słońca? Jakież, zresztą słowa

te barwy oddadzą? Cóż jednak po słowach. Albowiem

niemożliwy do utrwalenia tych barw każdy inny sposób.

 

Poszukiwać farby, czułości taśmy filmowej, melodii?

Wszystko na nic. Zresztą po co w ogóle zatrzymywać,

utrwalać jeśli dla nas wszystko chwilą. I – na pewno –

nie do powtórzenia. Cóż pozostaje? Niepochwytne „teraz”:

 

kiedy dzień – w zieleniach i purpurach – spać się kładzie.

I nas zachęca abyśmy również poszli za jego przykładem.

Bo o niepokojach dnia zapominamy patrząc przed snem

w niebo i spojrzeniem złocąc – Niewyobrażalne. Bo cóż

 

poza tym  można uczynić aniżeli próbować przybliżyć się

– słowem? – do nieprzeniknionej tajemnicy nieba. Także i

w tej chwili: kiedy już dzień – nie zważając na barwy jakie

pozostawia, na nas nimi zachwyconych – spać się kładzie.

 

(2004)