POD WIECZÓR WIOSNA NA NIEBIE SWE JASNE ŻAGLE ROZPINA

1.

Pod wieczór wiosna na niebie swe jasne żagle rozpina.

W zachodnim wietrze przejrzyścieją jeziora przestworu.

Prawie nikt nie zauważa: ileż w powietrzu już światła,

a ileż wśród barw i zapachów nowych dróg się otwiera.

 

2.

Albowiem wokół – huk samochodów, pośpiech, zamęt i chaos.

A więc to tak wygląda życie: jakby go starczyć nie miało?

A zatem trzeba się śpieszyć: bo za horyzontem doznania czekają,

których tu już w żaden sposób nie można doświadczyć?

 

Bo przecież ponad horyzont nikt nie potrafi wzlecieć…

(Samolot to jednak krótka wyprawa. I cóż to za doznania?).

Bo tylko ptakom, chmurom i wiatrom jest przypisane –

stamtąd spojrzenie. Na ten tu pośpiech, zamęt i chaos.

 

3.

O, wiosno, czym prędzej przybywaj. Niech wreszcie dnie

znów się od świtu rozzłocą i staną na powrót przestronne.

Także i ja coraz bardziej pragnę takich jak ten wieczorów,

gdy coraz dłużej na oścież mogą być nieba okna rozwarte.

 

Przybywaj wiosno. Czekają na ciebie doliny i wzgórza.

Czeka zatoka i przestrzeń już ponad nią uwolniona

od objęć zimy. Ptaki wszędzie roznoszą o tobie wieści.

Od wielu dni wszystko już czeka na przyjście twoje.

 

(2004)