„WYSZARPAĆ TEN MEDAL”

Motto:

 

„Ważne, że udało się wyszarpać ten medal,

bo z różnych powodów nie było o niego łatwo.

Obecnie liczy się ten medal i nic więcej.”

 

Mistrz olimpijski z Montrealu, Ryszard Bosek.

 

Zaiste, skończyły się wreszcie XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Polska ekipa licząca sześćdziesięciu pięciu sportowców i sportowczyń w lekkiej atletyce zdobyła tylko jeden brązowy medal. A liczący się jeden (jeden!) złoty medal olimpijski zdobyła we wspinaczce sportowej na czas Aleksandra Mirosław. Dla porównania: Węgrzy zdobyli sześć złotych medali; Irlandczycy – cztery; Ukraińcy – trzy. Po trzy złote medale zdobyli także sportowcy i sportowczynie: Rumunii, Grecji, Bułgarii, Serbii, Czech i Danii. Po dwa złote medale zdobyli: Chorwaci, Słoweńcy i Austriacy. A wymieniam tylko kraje europejskie. Zresztą nawet organizatorzy uroczystości zamknięcia Igrzysk, nie pokazali, a może nie dostrzegli, polskiej ekipy, która i tak była niewidoczna.

Na tych Igrzyskach Olimpijskich najbardziej podziwiałem sportowców amerykańskich i australijskich. A z drużyn siatkarskich największe wrażenie zrobiła na mnie męska drużyna Japonii za spontaniczność i artyzm oraz elegancka gra Amerykanów. Z drużyn żeńskich podobała mi się gra Amerykanek.

To są moje osobiste refleksje i można się z nimi nie zgadzać. Posądzanie mnie jednak o jakiś trollizm jest nadużyciem. Zauważyłem, ba! doznałem, że cokolwiek skomentuję w Internecie, od razu rusza fala straszliwego, przeważnie anonimowego, hejtu, potwornej nienawiści. Zupełnie jakby ludzie(?) czekali na to, aby gryźć, szarpać kąsać, wyzywać.

Cóż jednak ja – autor tych skromnych zapisków – bo kiedy zobaczyłem i przeczytałem, co różni nienawistnicy wypisują pod adresem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej obecnego na finałowym meczu Polski z Francją, to przechodzi ludzkie pojęcie. Prezydent reprezentuje najwyższy urząd Rzeczpospolitej Polskiej. Ludzie(?) jednak dyszą do niego straszliwą nienawiścią. Nawet posądzają go o to, że jego obecność jest przyczyną porażki biało-czerwonych. Bo srebrny medal to jednak jest – jak podkreślał sam Wilfredo León – porażka. Tym bardziej, że został on – jak mówi sam Bosek… „wyszarpany”. Bardzo jednak szybko przekuto i ten „wyszarpany medal” w… sukces i wszędzie podkreśla się, że jest to  wicemistrzostwo.

Niedawno przeczytałem biografię Huberta Wagnera, napisaną przez jego syna Grzegorza Wagnera i Krzysztofa Mecnera pt. Kat. Biografia Huberta Wagnera. Bardzo intersująca książka. Otóż ów legendarny Kat postawił sobie za cel zdobycie przez siatkarzy złotego medalu Igrzysk Olimpijskich i osiągnął to w Montrealu, mimo wielu trudności oraz „różnych powodów”. Nie było wtedy żadnego „wyszarpywania medalu”, lecz walka, zacięta walka z m.in. drużyną ZSRR o zwycięstwo.

Kiedy przypominam sobie półfinałowy mecz polskiej drużyny z amerykańską, to doprawdy, trudno zrozumieć dlaczego Amerykanie przegrali. Przecież trzeci set wygrali, właściwie zdeklasowali polską drużynę 25:14. A gdzieś tak w połowie czwartego seta gdyby nie już słynne Fornalowe: „Dawać, kurwa, napierdalamy się z nimi, kurwa” – byłoby po meczu i Amerykanie by wygrali 3:1. Przegrali jednak… 3:2. A Polacy, gdy już poczuli, że mają srebrny medal i wicemistrzostwo, wyszli na finałowy mecz jacyś niezmotywowani by walczyć o zwycięstwo, o złoto. Sprytni Francuzi wykorzystali wszystkie błędy, których było bez liku. Skończyło się tym, że… „mamy medal”.

A żeńska drużyna siatkarska „poległa” już w ćwierćfinale. Przeczytałem w Internecie, że jest to przecież i tak „bardzo duże osiągniecie”.

Przypadek jednak siatkarzy i siatkarek, których meczami pasjonowałem się najbardziej to jedynie wierzchołek góry lodowej. Po przecież cała lekkoatletyka „poległa”. Bo nie osłodzi klęski nawet brązowy medal Natalii Kaczmarek.

Okazuje się jednak, że za owe srebrne i brązowe medale „przysługują”, czy też „należą się” jakieś niewyobrażalne pieniądze. Ja, kiedy próbowałem ostrożnie skomentować te medale przegranych i gratyfikacje finansowe, z miejsca spotkałem się z reakcją przeważnie anonimowych nienawistników typu: „to, idź, kurwa, sam trenuj” albo: „a ty, kurwa, ile medali zdobyłeś” itd.

Jeśli dwudziestoletnią osobę, wicemistrzynię olimpijską, obsypuje się nagrodami finansowymi, jeśli ma otrzymywać przez dwa lata po piętnaście tysięcy złotych miesięcznie stypendium, a w wieku zaledwie czterdziestu lat może przejść na olimpijską emeryturę, to – używając kolokwializmów – „kurwa”, po co się uczyć, robić maturę, studia wyższe, może nawet (coraz powszechniejszy) doktorat, specjalizację itd.?

Wystarczy włożyć rękawice bokserskie (albo zacząć kopać piłeczkę już od maleńkości) i… „napierdalać”, „napierdalać”, „napierdalać”.

Zaiste, Letnie Igrzyska w Paryżu to już przeszłość. Na mnie osobiście najwięsze wrażenie zrobiły trzy sprinterki, które niczego nie musiały… „wyszarpywać”: Holenderka Femke Bol, która zdobyła trzy medale (złoty, srebrny i brązowy), sprinterka z wyspy Saint Lucia Julien Alfred, która zdobyła dwa medale (złoty i srebrny) oraz Natalia Kaczmarek, za mądre zdobycie… brązowego medalu. 

13 sierpnia 2024 r.

PS. Oto scenka, którą mógłbym zatytułować: Kiep. 12 sierpnia Anno Domini 2024 r. Plaża w Mechelinkach, godziny popołudniowe. Nie lubię leżeć na plaży i „się opalać”, lecz tym razem ponieważ nie byłem sam i pilnowałem rzeczy kilku osób, przysiadłem na kocu.

Nie wiedzieć skąd wzięło się jakieś towarzystwo, które po strojach i zachowaniu można by określić jako… „ę i ą”. Rozłożyli się jakieś dwa metry ode mnie, chociaż – jak to określa pewien mój znajomy – wolnego miejsca wokół było w „pip”.

Zaczęli się nawzajem obfotografowywać. W pewnym momencie jedna z pań zapaliła papierosa. Wiał wiatr zachodnio-północny, więc akurat smród papierosiany leciał w moją stronę.

– Kurde balans – pomyślałem. – Jest tyle wolnego miejsca na całej plaży. Dlaczego musi palić akurat dwa metry ode mnie? Czyżby nie czuła skąd wieje wiatr i że jej „papierosik” może komuś przeszkadzać?

Gdybym był sam, zapewne zwróciłbym jej uwagę. Chociaż pewne obawy mógł budzić mocno wytatuowany łysy jegomość, rej wodzący w tym towarzystwie.

Poczekałem jednak co dalej będzie z tym papieroskiem. Otóż owa „dama” wypaliła go do końca, po czym… łaskawie, acz dyskretnie opuściła go w piasek.