Przypadł mi dziś w udziale niewątpliwy zaszczyt przedstawienia Państwu poety – jak Go sama kiedyś nazwałam – „niezwykłego”, a także przygotowania Państwa do podróży przez pewien zaczarowany – chociaż wbrew pozorom znany Państwu – świat ukrywający się na kartach tomu Poezje wybrane.
Trudno jest mówić o twórcy – gdy ów znajduje się tuż obok. Jeszcze trudniej mówić o poezji w zwięzłych, prawie kronikarskich zdaniach, kiedy ma się do niej stosunek tak emocjonalny – jak ja!
Aby uporządkować natłok wrażeń – tytułem wstępu – parę informacji biograficznych dotyczących autora prezentowanego dzisiaj zbioru.
Jan P. Grabowski jest Gdańszczaninem. Gdańszczaninem z wyboru – bo urodził się w Malborku, ale na stałe zamieszkał w naszym mieście na początku 1982 r.
Na początku wspomniałam, że na Jego twórczość reaguję bardzo emocjonalnie, jestem po prostu nią zauroczona. Jak się okazuje – przemawia ona nie tylko do mnie – czego wyrazem mogą być liczne nagrody i wyróżnienia, jakie uzyskał autor za swą twórczość. Ponieważ dokładne ich wyliczenie zajęło by pewnie z połowę naszego wieczoru – ograniczę się do przypomnienia niektórych dokonań pisarza.
I tak, po debiucie prozatorskim w grudniu 1977 r. w tygodniku „Literatura” w Warszawie (było to opowiadanie pt. Jak szukanie śladów ptaka w powietrzu albo dróg ryby w wodzie) już w marcu 1978 r. zadebiutował w Redakcji Literackiej Rozgłośni Gdańskiej Polskiego Radia programem poetyckim Dotknięcie mroku. Jako, że nagradzanych w konkursach literackich opowiadań przybywało – konsekwencją był debiut książkowy, który nastąpił w roku 1979 – w postaci tomu prozy pt. Zabójstwo Ahuramazdy. Z kolei nagradzane na konkursach ogólnopolskich wiersze – wydane zostały w pierwszym tomie poetyckim – Dotknięcie mroku w roku 1981.
W kolejnych latach sukcesywnie ukazywały się następne wydania książkowe utworów Jana P. Grabowskiego – m. in. Żółta poczekalnia, Deszcz i płomień, Łaska widzenia, bibliofilskie wydanie Wierszy wybranych, Strefa nocy, antologia Nie odkładaj Panie słuchawki z nagrodzonym na II Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. ks. Jerzego Popiełuszki utworem pt. Po…, czyli opowiadanie metafizyczne.
W 1997 r. dzięki przede wszystkim zmarłej niedawno, byłej Prezydent Gdyni Pani Franciszce Cegielskiej została wydana szczególnie mi bliska książka pt. Kolor chryzoprazu. Zawierała ona wyróżnione i nagrodzone w licznych konkursach literackich wiersze. Te konkursy to m. in.: XII Ogólnopolski Konkurs Poetycki w Poznaniu, VIII Ogólnopolski Konkurs im. Józefa I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej, III Ogólnopolski Konkurs Poezji „Piękno Pogórza” w Tarnowie (autor zdobył w nim zresztą zwycięski „Laur Pogórza”), XXXVII Ogólnopolski Konkurs Poetycki w Łodzi, Ogólnopolski Konkurs Poetycki o Laur Liścia Akantu (w 1995 r. Jan P. Grabowski wygrał ten konkurs) i jeszcze wiele innych.
Kolor chryzoprazu stanowił ukoronowanie 20–lecia twórczości poetyckiej Jana P. Grabowskiego i z tej okazji autor uhonorowany został Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska, a sama książka otrzymała logo 1000–lecia od Komitetu Organizacyjnego Obchodów Tysiąclecia Miasta Gdańska.
Kolejne nagrodzone i wyróżnione w licznych konkursach utwory ukazały się w roku 1999 w tomie Światło popielate.
I tym sposobem dotarliśmy do książki, którą przedstawić chcemy Państwu dzisiaj: Poezje wybrane – ukazujące pełen wachlarz poezji tworzonej przez Pana Jana P. Grabowskiego w latach 1977–2000.
Pewnie zauważyliście Państwo, że zjada mnie trema, ale muszę nadmienić, że promocje poprzednich książek Pana Grabowskiego prowadziły takie znakomitości świata kulturalnego, jak: redaktor Hanna Maria Giza (poezje autora czytał wówczas aktor Teatru Ateneum w Warszawie, Jerzy Kamas), Regina Witkowska, czy dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni Krzysztof Wójcicki, a lista recenzentów jego twórczości jest doprawdy jeszcze bardziej imponująca.
Na początku swego wystąpienia wspomniałam, że nazwałam kiedyś Jana P. Grabowskiego „poetą niezwykłym”. Otóż posiada on według mnie niezwykłą wprost umiejętność uchwycenia tego, co wszyscy widzimy, ale większość z nas nie dostrzega! To tylko pozorna sprzeczność, co chciałabym wykazać np. na podstawie wiersza pt. Tamten wczesny krajobraz:
Przez dziurawe niebo parku
gorące promienie słońca
spadają snopami w cień
wzniecając dźwięczący kurz os
i błękitnych motyli.
Cień krąży: zielonogęsty,
otacza zakolem drzewa,
faluje miękką wonią,
zmienia się w jasny obłok
trafiony promieniem.
Często spacerujemy latem pod drzewami – właściwie pod zielonym baldachimem drzew – gdzie prześwitują spośród liści promienie słoneczne. Szukając ochłody przed skwarem przemieszczamy się wraz z przesuwającym się cieniem. Ilu z nas zauważy, że wpadające przez dziurawy, zielony dach (czy też niebo) promienie tworzą rozświetlony snop do złudzenia przypominający ten złożony i postawiony ze skrzętnie zebranych z pola zbóż? Ilu z nas ujrzy potrzebny, lecz wcale nie stateczny cień, który faluje, ożywa pod wpływem tchnienia wiatru i tańczy, krąży wokół pnia jak ubrana w miękką sukienkę tancerka…?
Dzięki poecie zauważymy nie tylko to, co do tej pory mijaliśmy bez uwagi, pomimo wpadającej w oko urody. Oto umie on każdej rzeczy i zjawisku nadać swoistą rangę wyjątkowości i piękna. Na przykład – listopad… Nam kojarzy się zazwyczaj z szarością, zimnem, smutkiem. A przecież – Listopad. Gdańsk. Ulica Długa:
Pięknie tu, bo pusto.
Tylko kilku przechodniów zakłóca
swoją przypadkową i zziębniętą obecnością
majestat południowej godziny.
Ziąb. Znad zatoki dmie wiatr północny
wlokąc ciężkie chmury. Z deszczem i śniegiem.
Wówczas nagle ciemność się staje i miasto znika
w gęstej zadymce. Ale mrok szybko odpływa.
Przejaśnia się, a na ścianach pojawia… ukośny blask słońca.
(…)
Pięknie tu, lecz pusto. Smutek? Ogarnia?
Nic podobnego. Raczej… zastanowienie
nad umykającym czasem. I zdziwienie. I zachwyt
nad przemieniającą się tu świata postacią.
Ta zdolność zatrzymania ulotności chwili, uchwycenia plamy światła – nawet w szarości – to jedna z istotnych cech poezji Jana P. Grabowskiego. Słowa-obrazy oddają wielkość natury w jej nieskończenie wielobarwnym bogactwie. Operowanie paletą barw pozwala na oddanie tchnienia wiatru, zapachu ciszy, tajemnicy wszechświata. Prawie w każdym wierszu spotkacie Państwo kolor, często jest to świat na granicy światła i cienia, półtonów i odcieni, a również – oślepiający barwny błysk. Poznacie:
– pomarańczowo błyszczący horyzont,
– ametystowo ciemniejące powietrze,
– szkarłatniejący wszechświat liści,
– pełnię lata w złotym lub zielonym kolorze,
– krajobraz czerwieniejących buków,
– świetlne refleksy słońca na skrzydłach samolotów,
– niebo w szafirach i srebrach,
– nefrytowy kolor wody.
A czy pamiętacie Państwo jak w wierszu pt. Niewypowiedziane jest piękno jesieni:
Niewypowiedziane jest piękno jesieni
ukazującej prawdziwe oblicze świata. Obfitość
owoców u zarania: złotopurpurowych, pełnych światła
i delikatnego półcienia. Ciążących ku ziemi
– jak wszystko, co żyje – poprzez szkarłat obłoków,
liści, powietrza, przestrzeni…
Nam wszystko to nie raz trzeba pokazać. Autor Poezji wybranych zauważa to instynktownie! Zdolność „zauważania” jest u niego tak naturalna jak oddychanie, potrzeba snu, ranne wstawanie, jak – po prostu – życie. Talent ten odczuwa jak cud, który został mu dany – być może po to, by dzielić się z innymi, być może po to, by dostrzec to, co pozornie niewidzialne. Pisze zresztą o tym w pięknym wierszu pt. Łaska widzenia:
Dałeś mi Panie wszystko, co najlepsze.
Abym tutaj – na podobieństwo Twoje – istniał i
abym mógł doczekać
szczęśliwej godziny spotkania z Tobą.
(…)
Dałeś mi Panie łaskę widzenia.
Abym w słowach dostrzegł wszystko to,
czego nie ogarnia jasność światła.
To są „widzenia” poetyckie. Jan P. Grabowski oprócz „widzeń” przypomina nam także prawdę oczywistą, jak np. w wierszu pt. Nikt ci żadną kradzieżą:
Nikt ci żadną kradzieżą
nie odbierze tego,
co doznasz: co zobaczysz, co
weźmiesz w dłonie…
Większość z nas posiada pięć zmysłów, lecz tylko nieliczni – jak poeci, szóstym zmysłem – czują „dotyk nocy”, czują „obecność Niewidzialnego”, a małość człowieka wobec Tajemnicy stworzenia i bogactwo jego przeżyć porównują np. do obrazu „kolibra roztrzepotanego na tle nieba białego”. Czy odczuwacie Państwo? Majestat bieli, a na jej tle maleńki, lecz wielobarwny, ruchliwy koliber… Wielobarwny i ruchliwy – zupełnie jak rodzaj ludzki na tle Nieskończoności.
W jednej z recenzji prof. Jerzy Samp stwierdził, że (cytuję): „Nie jest to poezja łatwa w odbiorze. Lektura wierszy, których treść oscyluje od ważnych zagadnień natury egzystencjalnej ku metafizyce wymaga od odbiorcy nie tylko kultury literackiej, lecz także przygotowania intelektualnego”.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią pana profesora. Otóż bardzo często poezja Jana P. Grabowskiego zawiera treści, które bliskie są i zrozumiałe dla każdego człowieka, bez względu na jego literackie przygotowanie.
Mam dorastającego syna. Obserwując to jego dorastanie przeżywam – jak każdy rodzic – obawy i nadzieje, dumę i lęki. Szczególnie charakterystyczne teraz, w otaczającej nas często drapieżnej rzeczywistości. I oto czytam w wierszu pt. Slow-fox w chamois
Nie ma nic
wspanialszego,
kiedy obok ciebie przystaje
z dnia na dzień coraz bardziej dorosły.
(…)
Jeszcze jesteś dla niego alfą i omegą.
Ale już sam coraz częściej rozumie i wie,
na czym polega zdarzający się tylko ten jeden,
jedyny raz – niepowtarzalnie – czas dojrzewania.
Wszystkie liryki poświęcone bliskim, jakie znajdziecie Państwo w Poezjach wybranych przejmują wręcz prostotą, chociaż ubraną w pełne miłości i obaw słowa, a każdy z nas może w nich odnaleźć swoje dramaty, obawy i nadzieje. My, którzy nie jesteśmy poetami, nie potrafimy tak o nich mówić.
Jan P. Grabowski – poeta niezwykły. Kto tak jak on odda zapach i smak papierówki z przydomowego ogrodu, wychwyci wśród jazgotu i hałasu miasta – szum zatoki, poszuka z nami ciszy, zachwyci się srebrzystym śladem umykającej w jeziorną toń ryby, pokłoni srebrnym świerkom i szarym gdańskim ulicom? Kto tak jak on oswoi nasze codzienne lęki: zarówno te zwykłe, związane ze smutkiem codziennej egzystencji, obojętności ludzkiej, choroby, jak i te związane z odejściem w… Bezmiar?
Poezja Jana P. Grabowskiego znana jest doskonale znawcom literatury, ale także np. czytelnikom przychodzącym do placówek Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku.
Polecam Państwu gorąco prezentowany dzisiaj zbiór pt. Poezje wybrane. Niech przemówi do Państwa tak głęboko, jak przemówił do mnie.
Zofia Gołub-Kowalska, słowo wstępne wygłoszone podczas promocji książki pt. Poezje wybrane Jana P. Grabowskiego.
(Dnia 24 listopada 2000 r., o godz. 1800 – piątek – w Sali Koncertowej Zespołu Muzyki Dawnej Cappella Gedanensis w Gdańsku. Oprawa muzyczna promocji: Kwartet Smyczkowy Cappelli Gedanensis. Wiersze recytowali: Halina Winiarska i Jerzy Kiszkis z Teatru „Wybrzeże” w Gdańsku).