POEZJA WYMAGA ODPOWIEDNIEJ OPRAWY – wywiad prasowy Anny Szade z Janem P. Grabowskim

Ukazała się najnowsza książka Jana P. Grabowskiego pt. Srebrne adagio. Wybór poezji. Ten malborczyk z urodzenia, na stałe mieszkającego w Gdańsku, w dalszym ciągu jednak podtrzymuje kontakty z Malborkiem.

Tu miesza mama poety oraz, od pewnego czasu, także brat Henryk.

Anna Szade – Zaskakuje Pan nas, czytelników, coraz piękniej wydanymi książkami. Jakiś czas temu, bowiem ukazała się książka Złoto i biel. Wybór poezji, zawierająca wiersze z lat 2003–2006; potem Poezje. W tempie andante, zawierająca utwory z lat 2007–2009, a teraz Srebrne adagio. Wybór poezji, gromadzący Poezje wybrane od debiutu poetyckiego na antenie Polskiego Radia dnia 19 marca 1978 r. aż po utwory najnowsze z 2010 r. Do książki  załączona jest płyta z 19 wierszami w interpretacji  Ignacego Gogolewskiego, aktora Teatru Narodowego w Warszawie. Która to już Pana książka?

Jan P. Grabowski – Szesnasta. Nie idzie mi jednak o ilość wydanych książek, lecz nade wszystko – jakość. I to nie tylko o tę, nade wszystko, dotyczącą treści, ale także edytorstwa. Dlatego moje książki to, przede wszystkim, wydania bibliofilskie. Wydanie Srebrnego adagio bardzo się przez to przedłużało, ponieważ zależało mi na tym aby również i ta książka została przyzwoicie wydana oraz żeby płyta z interpretacją moich wierszy przez Ignacego Gogolewskiego i w opracowaniu muzycznym Zespołu Muzyki Dawnej Cappella Gedanensis… „odpowiednio brzmiała”.

Byle jak wydawane „tomiki poetyckie”, które praktycznie biorąc są jednorazowego użytku „nie idą”. Czytelnik poezji, w tym nade wszystko mojej poezji, ma bardzo wysokie wymagania, także edytorskie. Staram się im „wyjść naprzeciw”. Ile to trudu i zabiegów ode mnie wymaga to tylko ja wiem i moja najbliższa rodzina.

Anna Szade – No właśnie, ile kosztuje wydanie tak pięknej pod względem edytorskim książki? Wewnątrz Srebrnego adagio można dostrzec, że projekt został dofinansowany przez Samorząd Województwa Pomorskiego oraz Starostwo Powiatu Malborskiego”.

Jan P. Grabowski – Wydanie książki z wierszami bez sponsorów jest praktycznie niemożliwe. Można, oczywiście, książkę poetycką wydać „własnym sumptem”. Kogo jednak stać na przynajmniej przyzwoite, pod względem edytorskim, wydanie książki z wierszami?

Zupełnie inna kwestia to autorzy kryminałów, czy literatury tzw. popularnej. W tym przypadku jeśli autor trafi na swoje literackie „rozlewisko” nie będzie potrzebować dotacji, a wręcz przeciwnie, nawet może zarobić.

A co do tych dofinansowań, to mój kolega krawiec (także pisarz), powiedział do mnie: „No, cóż, Jasiu, chciałeś sobie uszyć garnitur, a dostałeś tylko na… rękawy, nici i guziki”. Tak,  to obrazuje wysokość dofinansowania, jakie otrzymało Srebrne adagio. Nie mniej bardzo  dziękuję sponsorom, bo bez ich dofinansowania praktycznie Srebrne adagio chyba by się nie ukazało.

Anna Szade – Kwestie dofinansowań przez państwo, czy samorządy zupełnie inaczej są rozwiązywane przez inne kraje Unii Europejskiej. W Hiszpanii, w Niemczech, czy w Szwecji wspaniale funkcjonują wszelkie dofinansowania, stypendia, nawet dożywotnie, dla pisarzy, bardzo liczne nagrody, a u nas… „rękawy, nici i guziki”? Być może ma to wyzwolić „inwencję” poetów i pisarzy? No właśnie, jeśli jest tak pięknie wydana książka to kiedy zorganizuje Pan promocję?

Jan P. Grabowski – Cóż ja mogę odpowiedzieć: że są instytucje kultury, do których ustawowych obowiązków należy organizowanie promocji książek i spotkań autorskich, a rzeczywistość jest taka, że praktycznie autor je musi organizować sobie sam.

Anna Szade – Niedawno miał Pan promocję książki Złoto i biel. Wybór poezji w Miejskim Domu Kultury w Malborku[1]. Wspaniale zorganizowaną i bardzo udaną.

Jan P. Grabowski – No tak, ale przy osobistym zaangażowaniu mojego brata Henryka. (Także tą drogą chciałbym życzyć bratu powrotu do zdrowia)[2]. Dyrektor Miejskiego Domu Kultury bardzo dobrze tę promocję poprowadził, pięknie zaśpiewał chór „Lutnia”. Po tym spotkaniu usłyszałem, podczas rozmowy przy lampce wina, że „nabrał pan pozytywnej energii”. „Ta pozytywna energia” trwała do chwili, gdy po wydaniu następnej książki tj. Poezji. W tempie andante zacząłem prowadzić rozmowy z Biblioteką Miejską w Malborku w sprawie promocji właśnie tej książki. Spotkałem się, wówczas z wielkim zdziwieniem, że „przecież miał pan niedawno spotkanie w Malborku”. No, cóż, nie będę się więcej „napraszał” o spotkanie autorskie w Malborku.

Anna Szade – No tak, a przecież jest Pan malborczykiem, wiele Pana utworów opowiada o Malborku, o rodzinnych, podmalborskich, stronach, o ulicy Poznańskiej, gdzie spędził Pan dzieciństwo i młodość. Chyba jednym z najlepszych Pana wierszy w Srebrnym adagio jest wiersz Oto obraz ściszony, który przedstawimy na końcu tego wywiadu.

Jan P. Grabowski – Tak, to jeden z moich najlepszych wierszy. Nawet nie wiem w jaki sposób go zapisałem. Po prostu zapisałem. I tyle.

Anna Szade – Może Pan uchyli rąbka tajemnicy i opowie czytelnikom: skąd się biorą wiersze, w jaki sposób Pan pisze?

Jan P. Grabowski – Odpowiem słowami Julii Hartwig, jednej z najlepszych, moim zdaniem, polskich Poetek, że: „wiersze biorą się z niczego” i że „trzeba pisać tak, jak się oddycha”…

Anna Szade – Stąd ta szeroka fraza w Pana utworach?

Jan P. Grabowski – Chyba stąd. A poza tym pisanie wierszy polega nie tylko na tym, że… „się siada i pisze, i pisze, i pisze, i pisze”. Efekt takiego „pisania” widać w dziesiątkach i setkach „tomików poetyckich”, w których nie ma nawet cienia Poezji. Pisanie, bowiem wierszy to naprawdę bardzo trudne zajęcie. Pomijam talent i wrażliwość, bo to podstawa, ale nade wszystko trzeba umieć obserwować świat, dużo wiedzieć i bardzo dużo czytać. A poza tym… „pierwszy wers jest nam dany od Boga”, a potem trzeba umieć go rozwinąć.

Anna Szade – Czy zawsze jest tak z tym pierwszym wersem „danym od Boga”?

Jan P. Grabowski – Nie, nie zawsze. Dość często wiersz powstaje – tak jak właśnie Oto obraz ściszony – w „jednym błysku”. Siadam i zapisuję cały wiersz bez żadnych poprawek. Zdarza się jednak i tak, że i z pięćdziesiątej wersji nie jestem zadowolony.

Anna Szade – Czy komuś jeszcze potrzebna jest Poezja?

Jan P. Grabowski – Pomijając fakt, że teraz prawie wszyscy piszą wiersze a nikt nie czyta? Ale, zupełnie poważnie, chyba nam wszystkim jest potrzebna Poezja, tylko że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawy, nie zawsze mamy czas, w wielkim pośpiechu, na chwilę Poezji, nawet na chwile refleksji. 

Anna Szade – Czy ma Pan swoich „ulubionych” Poetów?

Jan P. Grabowski – O, tak: ostatnio odkryłem Gerarda Manleya Hopkinsa, a „na co dzień” zaglądam do Williama Blake’a, Johna Keatsa, Roberta Frosta, Emily Dickinson…

Anna Szade – A z polskich poetów?

Jan P. Grabowski – Ostatnio odkrywam, po raz kolejny, Stanisława Grochowiaka. Wszystkim młodym poetom oraz tym, którzy postanowili zostać poetami mówię: czytajcie Grochowiaka. Z jednej strony połóżcie jakiś wiersz Grochowiaka, a obok swój. Wtedy zobaczycie, jeśli potraficie zobaczyć, ile wart jest wasz wiersz.

Anna Szade – Dziękuję za rozmowę. Zapraszam do lektury, do słuchania wierszy Srebrnego adagio Jana P. Grabowskiego, w interpretacji Ignacego Gogolewskiego, aktora Teatru Narodowego w Warszawie.

 

Wszystko jakby zmniejszone

przez odległość czasu,

kiedy patrzę za siebie albo niespodzianie

odwiedzam dawne miejsce,

w którym przeżyłem pół – być może – życia.

 

Oto jadę pociągiem półtorej godziny. Blisko,

lecz dla mnie to cała wyprawa i

powrót do tej dawnej-niedalekiej przeszłości.

Powrót do tego, co było, a wciąż jeszcze trwa.

 

Oto wąska ulica pod starymi lipami.

Zawsze czuję ich zapach. To zapach przeszłości

tak wyraźny i trwały

jak gdyby nie było tych minionych lat.

I wtedy też wydaje mi się, że Tam mógłbym

żyć wiecznie. Bez upływu czasu.

To tylko ta krótka chwila staje się wiecznością,

bo – niekiedy – wiecznością jest także i chwila.

 

Oto obraz przejrzyściejący, ściszony

jak szept. Ściszony jak moje życie,

lecz ileż kiedyś w nim było nieustającej nadziei,

ile Słońca i barw.

Ileż oczekiwania i zmagań z nocami.

Z nocami, które zawładnęły mroczniejącym światłem.

Oto jednak przetrwałem napór tej ciemności,

co niedostrzegalnie wypełnia każdy jasny widok.

 

A teraz noce to łagodna przestrzeń

zabarwiająca wszystko na ametystowo i jest tak,

jak gdyby wielki kryształ

rozświetlał drogę na wskroś mroku…

 

Na wszelki wypadek mam i to wspomnienie.

Na wszelki wypadek.

Bo to wszystko wokół jest ulotne jak sen i trwa

nie dłużej, niż sen.

 

Oto cała Wieczność i Nieskończoność

jest w tym jednym wspomnieniu, w tym jednym obrazie.

Zawsze, kiedy wracam ulicą pod starymi lipami.

 

Anna Szade, Poezja wymaga odpowiedniej oprawy. Wywiad z Janem P. Grabowskim. „Gazeta Malborska”, 2 marca 2011 r., nr 9, s. 9.

 

[1] 18 marca 2009 r.

[2] Henryk Grabowski po długiej i ciężkiej chorobie zmarł, w wieku 58 lat, 15 maja 2011 r. Pochowany został w Gorzowie Wielkopolskim.