Złoto i biel. Wybór poezji Jana P. Grabowskiego zawiera wybory poezji z 2003 roku – Złoto i biel i z 2004 roku – Biel i złoto, jak również fragment poematu prozą pt. Świat to tylko obrazy wykreowane przez naszą świadomość nagrodzonego Grand Prix i Nagrodą Marszałka Województwa Pomorskiego na XVII Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Mieczysława Stryjewskiego.
Całość zainspirowana przyrodą z okolic Gdańska i Borów Tucholskich, muzyką Baroku oraz twórczością Stanleya Kubricka i Federica Felliniego wprowadza w nastrój zadumy i refleksji. Motta, które rozpoczynają kolejne części książki, ukazują prawdy ponadczasowe i każą zastanowić się nad sensem ukrytym w metaforach wierszy czy w poemacie prozą.
Człowiek przytłoczony natłokiem codziennych spraw nie zwraca uwagi na to, co się dzieje wokół niego. W erze telefonów komórkowych zabiegany pracoholik zdaje się nie pamiętać zapachu kwiatów na łące i śpiewu ptaków. Na pomoc współczesnym staje podmiot liryczny wierszy Jana P. Grabowskiego. Dla niego życie jest zbyt krótkie, by nie doceniać przyrody:
Bo wszystko jest, jak jest: nie ma porządku ani końca
A ty przyszedłeś, żyjesz, jesteś – krócej
Niż bladym świtem żółtopomarańczowe Wirginidy.
(Pogodna rezygnacja)
Poprzez kontemplowanie natury bohater wierszy doświadcza uduchowienia. Staje się bliższy Tajemnicy, ujrzenia tego, co na pozór niewidoczne:
Wystarczy wyjść na dwór. Nigdzie się nie śpieszyć.
Bo dokąd, po co i gdzie? Przecież maj i wiosna
wszędzie już są i wystarczy przed siebie pójść:
w dowolną stronę. W tym wszechogarniającym świetle.
(Nareszcie tyle wokół światła)
Dzięki zatrzymaniu się w biegu, człowiek przestaje być zaprogramowanym robotem, by tylko uczyć się, pracować i czasami spać w ściśle określonych porach. Boimy się straty czasu i mało kto może sobie pozwolić na chwilę wytchnienia, by wyjrzeć przez okno i rozkoszować się tym, co nazwałabym małymi cudami.
Prosta recepta na szczęście, na wygranie walki ze złem świata, to:
Przyjmować swój los
Z pogodną rezygnacją? I nigdzie
Nie śpieszyć się, bo gdzież?
Na „drugą stronę”, do Niewidzialnego?
Czy tylko czekać na Niewiadome?
(Pogodna rezygnacja)
W Introdukcji poematu prozą Świat to tylko obrazy wykreowane przez naszą świadomość czytamy:
„Życie ze swej natury jest spokojne: przebiega na pozór niepostrzeżenie, to znaczy rodzimy się, żyjemy, a potem umieramy niezauważalnie nie tylko dla Wszechświata i Absolutu, nie tylko niedostrzegalnie dla dalszej i bliższej widzialnej i niewidzialnej przestrzeni, ale także i dla nas samych.
Albowiem jesteśmy, trwamy, żyjemy, a potem najzwyczajniej nas nie ma: znikamy – w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu – rozprzestrzeniamy się w ziemi, w wodzie, w powietrzu, w pyle słonecznego światła, w jasnoturkusowym kolorze Wszechświata”.
Nie jest to optymistyczna wersja odejścia w Nieskończoność, ale muszę przyznać, że jest ona prawdziwa. Między narodzinami i śmiercią istnieją tysiące sytuacji i towarzyszących im odczuć, bez których nasza egzystencja byłaby bez sensu.
Podmiot liryczny wierszy radzi, by pogodzić się z własną śmiertelnością i wykorzystać czas dany nam od Boga, by zachwycić się pięknem codzienności. „…umyka życie, dzień za dniem przepada”, ale należy żyć tym co dziś, co dzieje się teraz:
Po cóż, więc zastanawiać się: co było rok temu
lub co jeszcze się zdarzy? Wystarczy byś dostrzegł,
że kwitną magnolie. I że jeszcze właśnie tu jesteś
(Już najwyższa pora zajrzeć do Parku w Oliwie)
Kruchość istnienia najdobitniej przedstawiona jest w wierszu Nigdy nie zapomnę. Ten wzruszający utwór ukazuje śmierć nie jako oczywistą kolej rzeczy, ale jako tragedię rodziny, której ciężko pogodzić się z utratą bliskiej osoby. Stawiane pytania retoryczne:
Dlaczego jednak teraz? Dlaczego w tej chwili?
I tylko w ten już prawie wiosenny dzień?
tak często przywoływane, gdy nadarzy się niespodzianie, pogłębiają dramat sytuacji. Rzeczą ludzką jest rozpaczać, ale należy zaufać Bogu, wielkiemu stwórcy, który ustanowił niebo i ziemię, byśmy mogli odczuwać Go w tym co stworzył:
I najważniejsze: ten unoszący się w powietrzu
złoty pył – jakby w rozproszeniu miriady
drobin Jego – wyczuwalny na twarzy – dotyk.
Bo czyjż inny – jak nie Jego – mógłby być?
I już po kilku krokach, po kilku oddechach,
zdumienie i zachwyt: że i takie zjawiska
nam tu pokazuje…. Że jest wszędzie obecny,
dotykalny w tym rozzłoceniu przestrzeni.
(Złoty pył)
Bóg to także Reżyser, mający wobec każdego człowieka plan, który powinniśmy przyjąć z pogodną rezygnacją, bo nie jesteśmy w stanie nic zmienić, chociaż wydaje nam się inaczej:
Jesteśmy widzami, to znowu aktorami.
Reżyserami także – świadomie lub nie – jesteśmy.
Chyba, że Reżyserem może tylko On być.
Bo On światła stwarza, opowiada światłami.
(Jedynie film)
W wierszach Jana P. Grabowskiego jest wiele światła, którego tak naprawdę mało jest w jesieni, czy zimie. Jednakże poeta posiada zmysł wychwycenia nawet najmniejszego promienia i opisania go w taki sposób, byśmy wierząc sami go odkryli w szarej codzienności.
Poezje Jana P. Grabowskiego są niczym ukojenie dla zmęczonych oczu i zakurzonej wyobraźni. Tu wszystko jest żywe: zapach łąki, blask słońca, czy chłód śniegu. Czytanie takiej poezji wiąże się z poświęceniem czasu, który w tym wypadku nie jest straconym. Chwila na zastanowienie się, spojrzenie w samego siebie może stać się momentem wyjścia z „półmroku naszych spraw”, zbliżenia się do Boga.
Poleciłabym tego typu literaturę czytelnikowi w każdym wieku, gdyż uważam, że głosi prawdy życiowe, które przydają się na różnych etapach życia. Uczy też jak sobie radzić z szarością i rozgorączkowaniem czy nienawiścią świata. Co najważniejsze pokazuje jaki nasz świat jest piękny i daje wskazówki jak należy na niego patrzeć, by ujrzeć w nim doskonałe dzieło Boga.
Ewelina Narkiewicz, O Złocie i bieli. Wyborze poezji Jana P. Grabowskiego. Recenzja wydawnicza. Gdańsk, 23 czerwca 2004 r.