Jest to poezja długiej frazy, rozlewna i wielosłowna, która dziś jakby wyszła z mody wśród twórców i koneserów, ale niekoniecznie u wszystkich czytelników. Można nie gustować w takiej poetyce, a jednak trzeba dostrzec w twórczości Jana P. Grabowskiego pewne walory.
Pulsuje w niej dramatyzm, nie jest mimo wszystko sielankowa, ociera się o tragizm istnienia. Dominuje poczucie (czy raczej: przeczucie) nieskończoności Kosmosu, w którym człowiek jest wprawdzie pyłkiem, ale niepozbawionym dumy i godności.
„Ja” liryczne świadome tego, że jest nieuchronnie skazane na nieistnienie, zdaje się wykorzystywać każdą szansę zintensyfikowania swoich odczuć, ich zwielokrotnienia, tak, żeby stały się partnerem kosmicznych przestrzeni.
Wzrusza je zarówno kwiat i motyl, jak szerokie, bezkresne horyzonty, czy odblask dalekich planet.
Na uwagę zasługuje obrazowanie. Posługuje się ono nieoczekiwanymi i niezwykłymi efektami światła walczącego z ciemnością. Chwilami „akcja” rozgrywa się jakby w przestrzeni między Ziemią i Kosmosem, który fascynuje wyobraźnię, niczym światło lampy owady.
Zagubienie i samotność podmiotu lirycznego równoważy jego niemal mistyczny związek duchowy z otaczającą rzeczywistością i z wszechświatem.
Jan Pieszczachowicz, recenzja wydawnicza. Jan P. Grabowski Łaska widzenia. Wiersze z lat 1983–1988. Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”. Warszawa, 1990 r. (fragmenty)