Motto:
„Ciebie, boska dziecino, proszę, ciężarem grzechów udręczon,
Racz mnie znów podnieść swoim przybyciem”.
Na Boże Narodzenie Dzieciątka Jezus
Andrzej Krzycki (1482-1537)
Nigdzie, przenigdzie nie widać śladu Bożego Narodzenia, bo ani w przyrodzie, gdzie trwa jakby marzec we mgłach, ani na niebie zasnutym właśnie owymi mgłami i chmurami, ani tym bardziej w ludziach pozamykanych na wszelkie możliwe zamki w swoich mieszkaniach.
Jedynie w Internecie i w centrach handlowych trwa szaleństwo magii jakichś świąt bez, oczywiście, słowa o Bożym Narodzeniu. Święta kojarzą się wyłącznie z jedzeniem nazywanym wprost… żarciem, chlaniem wódy oraz tzw. „rozrywaniem się”.
Czasami i w święta są ludzie w potrzebie, ale o! nie, nikt ci nie pomoże, nikt cię nie wesprze: ani osoba świecka, ani duchowna, bo i księża są zajęci wyłącznie… świętami. Sam musisz zmagać się a to za chorobą, a to z pobytem w szpitalu.
Taka to jest rzeczywistość: w chwilach najbardziej dramatycznych pozostajesz tylko sam ze sobą. Ta cała „magia świąt”, to czyjś głupi wymysł.
W ciągu bowiem ostatnich kilkudziesięciu lat z ludźmi stało się coś straszliwego. Od tej tzw. odzyskanej wolności niektórzy kompletnie zgłupieli. Nastąpiła wprost niewyobrażalna znieczulica, niechęć, zawiść nienawiść. Cała rzecz teraz – w tym tak wymarzonym kapitalizmie – polega na tym aby kogoś oszukać, upokorzyć, poniżyć. Pamiętam, że w tak wyszydzanej i wyśmiewanej „komunie” w ludziach więcej było optymizmu, na ulicach uśmiechu i wzajemnej życzliwości.
Ach, dajmyż temu spokój. Co pozostaje? Chyba już tylko – jako filologowi polskiemu – sięgnięcie do tradycji.
Oto odnaleziony gdzieś niespodziewanie wiersz Andrzeja Krzyckiego (1482-1537) przetłumaczony z łaciny przez Edwina Jędrkiewicza (1889-1971).
(Na marginesie chciałbym wspomnieć, że to zastanawiające, iż mamy tylko jedno tłumaczenie tego wiersza autorstwa Jędrkiewicza. Bo – z jednej strony – Krzycki jest uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli literatury czasów, w których tworzył. Natomiast – z drugiej strony – próżno znaleźć w Internecie oryginalny tekst po łacinie. I wreszcie: jest tylu filologów klasycznych, a tłumaczenie tylko jedno… Jędrkiewicza. Dlaczego?).
NA BOŻE NARODZENIE DO DZIECIĄTKA JEZUS
Chryste – dziecino, słodka dziecino, królu maleńki królów
Nie kwil, oto Styks ciemny lęka się twoich urodzin,
Oto moc niebieska twoją skromną zdobi kołyskę
I wszelkie stworzenie wielbi swego Pana.
Wół i osioł tobie usługują, błyszcząca gwiazda miejsce
Wskazuje i królowie mistyczne niosą dary:
Złoto, by obwieścić, Chryste, żeś królem potężnym,
Kadzidło – że jesteś kapłanem, mirrę – że umrzesz.
Ty dziecię czcigodne pod ubożuchnym kwilisz dachem,
A jesteś tym, co z nieba grzmoty posyłasz.
O przedziwna i nazbyt tajemna boska wolo, co chcesz
Pomniejszyć tak bardzo władcę wszechświata!
Pomniejszysz, a wszystko się podda swemu królowi prawemu
I nie będzie żadnej granicy dla twego królestwa.
Ciebie, boska dziecino, proszę, ciężarem grzechów udręczon,
Racz mnie znów podnieść swoim przybyciem.
A więc tak: nie było żadnego Bożego Narodzenia, nie ma Boga, wszystko to są jakieś bajdy, baśnie, w które nie wierzą nawet księża. (Zresztą ksiądz to zawód, jak zechce to ci – za pieniądze – pomoże, a jak nie masz pieniędzy to sameś jak ten palec. Wszystko zależy włącznie od jego widzimisię. W Internecie reklamują jeszcze jedną książkę księdza, który porzucił „czarną sukienkę”).
W takim razie po co i dla kogo popowstawały – i są uznawane za arcydzieła – te wspaniałe obrazy mistrzów malarstwa? A utwory literackie? Wyobrażacie sobie bez Boga twórczość Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida? No, a – ba! – Muzyka, o której trzeba pisać tylko przez duże M! I jeszcze architektura: wzniosłe katedry, bazyliki, kolegiaty? Czyżby to wszystko stwarzali bezrozumni durnie?
Coś tam jednak jest, powiadają mędrkowie – nazywając siebie a to agnostykami, a to teistami, czy jak ich zwał tak zwał – popatrzywszy od czasu do czasu w niebo zasłonięte ze wszech stron blokami tak, że gwiazdy betlejemskiej ani nie doświadczysz, ani nawet nie dostrzeżesz.
Osobiście sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony wzniosłość i tradycja, piękne ponadczasowe utwory i ciepło promieniejące od najbliższych osób. Z drugiej strony jesteś z chorobą, ze szpitalem sam na sam. Bo przeciez sam musisz przez to przejść. I jak sam się narodziłeś, sam odejdziesz. Ani osoby świeckie, ani tym bardziej duchowne w niczym cię w ten czas nie wesprą.
Boże Narodzenie, Gody to piękny czas. Czas nadziei.
26-27 grudnia 2022 r.
PS. Zapisek ten postanowiłem okrasić obrazem Guido Reni (1575-1642), włoskiego malarza i grafika wczesnego baroku pt. św. Józef i Dzieciątko Jezus (1640).