Otrzymuję tradycyjną pocztą, a także za pośrednictwem poczty elektronicznej itd., przeróżne przesyłki literackie.
Niekiedy jestem zakłopotany, wręcz zażenowany, gdy przesyłce towarzyszy nie tyle prośba, co wręcz żądanie natychmiastowej lektury. W takim przypadku przesyłka wędruje na którymś ze stosów lektury do, ewentualnego, przeczytania.
Zdarza się jednak, że na niektóre przesyłki czekam. Dzieje się to wówczas, gdy ciekawi mnie najnowsza książka, artykuł albo nawet jakiś drobiazg literacki autora, któremu warto poświęcić czas.
Niedawno uradowała mnie przesyłka Marka Szulakiewicza, który przysłał mi swoje najnowsze dzieło, czyli Filozofia na co dzień. 365 dni z filozofią. Moja radość była tym większa, że byłem już zmęczony lekturami „wypasionych” tj. ponad 500 stronicowych, tak teraz „modnych” powieści, w których nie wiadomo o co chodzi. Czytam teraz tę książkę z dnia na dzień, podkreślając co celniejsze myśli, i niezgrabności językowe. (Ach, to „Ale…” na początku zdań).
Szczególnie uradowały mnie jednak dwie perełki, czy też – jak to się dawniej mówiło – „cacuszka” literackie (określenie jak najbardziej na miejscu, na przedprożu Świąt Bożego Narodzenia).
Pierwsze to wydana z myślą o dzieciach (ale nie tylko) książeczka pt. Z AVE spacer dzieci wśród słów księdza i poety Jana Twardowskiego pióra Waldemara Smaszcza. Otóż ten znany i bardzo popularny (poza Północą naszego kraju) historyk literatury, krytyk literacki i eseista w jednej osobie okazał się także wcale zgrabnym poetą.
Pisać wiersze to bardzo trudne zadanie. Natomiast pisać wiersze dla dzieci jest zadaniem chyba jeszcze trudniejszym. (Nigdy tego nie próbowałem. Może również dlatego, że jeszcze tak niedawno bywałem mylony z pisarzem książek dla dzieci… Janem Grabowskim).
Natomiast Waldemar Smaszcz temu wyzwaniu poetyckiemu podołał z takim oto rezultatem, że trudno jest się dosłownie oderwać od lektury jego książeczki.
Moim zdaniem owa książeczka jest wprost idealnym prezentem także, pod Choinkę. (Tylko, że gdzie tę książeczkę zdobyć, jeżeli została wydana przez warszawską Fundację AVE. Może właśnie w Fundacji albo u samego Autora?
W księgarniach zawalonych przedświątecznie różnymi „prezentami” próżno jej szukać).
A drugie cacuszko to wiersz staropolskiego Poety Andrzeja Krzyckiego[1] przetłumaczony z łaciny również przez Waldemara Smaszcza.
bp Andrzej Krzycki
NA BOŻE NARODZENIE
(początek XV w.)
Nie płacz Boże Dziecię, Królu nad królami,
Przed Twym narodzeniem zadrżały otchłanie.
Uboga kolebka rozbłysła światłami,
A wszystko co żyje, hołd Ci składa, Panie.
Wół służy i osioł, gwiazda promieniami
Świeci, dary niosą ze Wschodu Trzej Mędrce:
Złoto, by uwielbić Pana nad Panami,
Kadzidłem kapłana, mirrą przyszłą mękę.
Dzieciątko dostojne, płaczesz cicho w grocie,
A w tej samej chwili głos Twój budzi trwogę.
O, jak niepojęty w woli swojej Ojciec,
Co dał światu Syna w stajence ubogiej.
Chociaż go uniżył, nie ujął nic z mocy,
Przekazał w władanie i niebo, i ziemię.
Dzieciątko najmilsze, zwróć na mnie Twe oczy,
Uwolnij od grzechów swoim narodzeniem.
14 grudnia 2015 r.
[1] Andrzej Krzycki, inna forma nazwiska: Andreas Cricius, herbu Kotwicz (ur. 7 lipca 1482 w Krzycku w Wielkopolsce, zm. 10 maja 1537 w Skierniewicach) – arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski, sekretarz królowej Bony, polityk, mecenas sztuki, poeta staropolski piszący w języku łacińskim, humanista, sekretarz króla Zygmunta I Starego od 1516 r.