Po woodyallenowskiej nieśmiesznej, przegadanej „komedii”, która pozostawiła we mnie tylko niedosyt, wybrałem się na… nową wersję Ben Hura. Hollywoodzka wersja z 1959 r. jest, w porównaniu z tą nową wersją, niemal arcydziełem. Wszystko w tej nowej wersji jest beznadziejne: począwszy od aktorów, a skończywszy na roztrzęsionych, utrzymanych w sino-burej tonacji zdjęciach kręconych z ręki oraz tak teraz „modnej” „muzyce filmowej”, którą fonetycznie można by przedstawić jako ogłuszające, wygrywane na skrzypkach: „zzzZZZzzzZZZzzz” oraz walenie w bębny: „Łubudu!!! Łubudu!!! Łubudu!!!”.
Z tym większą przyjemnością odnalazłem w telewizyjnym programie filmowym perełkę z 1969 r. wyświetlaną pod dziwnym polskim tytułem… Wena (Age of Consent), 110 min., reż. Michael Powell (1905-1990) z Jamesem Masonem (1909-1984) w roli Bradleya Monahana oraz Helen Mirren (rocznik 1945) w roli Cory Ryan.
Film ten jest „oparty na wątkach biograficznych” australijskiego malarza Normana Lindsaya, który żył w latach 1879-1969.
Jest to jeszcze jeden film z cyklu: artysta i modelka, w tym przypadku malarz i modelka, opowiadający relacje między starym artystą a młodą modelką, czy też raczej między starym mężczyzną a bardzo młodą kobietą.
Jest to temat odwieczny i chyba nieco wyeksploatowany. Zupełnie bowiem niedawno można było obejrzeć czarno-biały film pt. Artysta i modelka (El artista y la modelo – 2012), 104 min., reż. Fernando Trueba z ulubionym przeze mnie aktorem Jeanem Rochefortem (rocznik 1930) w roli Marca Crosa oraz partnerującą mu Aidą Folch (rocznik 1986) w roli Mercè.
Film ten, owszem, podobał mi się, ale, niestety, nie „zaiskrzyło” w nim, chociażby artystycznie, między 80-letnim Rochefortem a 26-letnią Folch.
Zupełnie co innego film Powella. Tutaj także ulubiony przez mnie, chociaż obrzydliwie wyglądający jako Monahan, 60-letni Mason maluje niezwykle atrakcyjną 24-letnią wówczas Helen Mirren.
A swoją drogą zacząłem doceniać Helen Mirren już jako… starszą panią. Rola Cory jest jej debiutem filmowym i jest to debiut pod każdym względem bardzo udany. Przede wszystkim Cora jest nie tylko „dzika”, lecz nade wszystko zmysłowa i na swój sposób… dystyngowana. Zresztą cały film jest w dosłownym tego słowa znaczeniu… piękny. Znakomite aktorstwo, także ról drugoplanowych, niemal 100% pleneru, wspaniale zdjęcia itd.
Słowem: Age of Consent z 1969 r. Powella to bardzo dobre wakacyjne, ponadczasowe, kino.
23 sierpnia 2016 r.