Obojętniejemy na pory roku. Coraz bardziej
ostatnie lato jest jak niedawna podróż, co trwa
jeszcze w naszych blaknących wspomnieniach. I znienacka
ogarnia nas żywioł jesieni, chociaż wiele zielonych poranków
przenika zapachem ziół iluminację spurpurowiałych liści…
Codziennie przemierzam ten obszar na powierzchni światła.
Ciągle w pobliżu szlaków dalekich okrętów. I czasami spotykam
Wysokiego Żeglarza, który zna drogę do kraju bielszego niż śnieg.
Listopad i grudzień przede mną. Coraz chłodniejsza pora i noc,
która zapada zewsząd zaledwie po paru godzinach światłości i dnia.
Noc. Noc i oczekiwanie.
Czas mija i jest to jedyna nadzieja spotkania,
chociaż wiem, że i On zawsze odchodzi,
gdy czekam na Niego. Zostawia tylko świetliste ślady
kroków – jakby Znak – że i On długo czekał…
(1987)