Albo: Biało-mistycznie, czyli IgG, IgM
Tak, chciałbym odejść stąd
do „dalekich wybrzeży ciszy”,
które „zaczynają się tuż za progiem”.
Albowiem życie nie do wytrzymania tu już jest.
Ludzie… zdziwaczeli,
bynajmniej nie przez koronawirusa.
(A przecież żyję, i mieszkam, wśród ludzi).
Kaszlniesz – nawet pod maseczką,
dusząc się – łypią na ciebie z trwogą.
Odsłonisz na chwilę nos – by go wytrzeć –
patrzą z przerażeniem. Uciekają
z przychodni, gdy przypadkiem usłyszą,
że IgG oraz IgM masz „dodatni”.
A czyż sami na pewno są zdrowi?
Szczepią się tak jakby chcieli
uchronić się przed Ostatecznością,
która „zaczyna się tuż za progiem”.
Czegóż się aż tak boją? Przed czym trwożą?
Mogliby zatrwożyć się o swoje życie tutaj
pozbawione nade wszystko mistyki. Właśnie
spadł śnieg i zapowiadane są dalsze
„obfite opady śniegu” oraz „arktyczny mróz”,
tak jakby w lutym śnieg stał się niespodzianką
a minus siedem stopni Celsjusza – sensacją.
Wszędzie zatem zrobiło się biało i
– ten kolor „tak ma”… mistycznie.
Jeśli to słowo jeszcze cokolwiek znaczy.
A przecież możesz wyjść z domu i
przez śnieg pójść gdzie tylko chcesz,
nawet do kościoła jeśli ci będzie po drodze.
Spójrz, masz gwiazdki śniegu u stóp,
a w powietrzu rozzłocony Słońcem
– na pewno bez koronawirusa – śnieżny pył
wprost – bo od kogoż by jak nie jak – od Boga.
Ja pójdę „do dalekich wybrzeży ciszy”,
jeszcze nie dziś, nie jutro, bo żadna mi trwoga.
Bo bardziej się (o) ludzi lękam niż (o) Boga.
7 lutego-13 marca, 2021 r.