Motto:
„Gdyby sztuka miała tylko potwierdzać,
co skądinąd zostało ustalone – byłaby niepotrzebna.
Jej rolą jest być sondą zapuszczoną w bezimienne.
Artysta jest aparatem rejestrującym procesy w głębi,
gdzie tworzy się wartość”.
Bruno Schulz
Zwrócił się do mnie redaktor Tomasz Smuga z Portalu Nadmorski24.pl z siedmioma pytaniami, traktując ją jako „rozmówkę”. Oto zatem odpowiedzi na zdane mi pytania.
1. Zadebiutował pan w 1977 roku wierszem Dotykanie czasu w „Dzienniku Bałtyckim”. Co skłoniło pana do pisania?
Książkami, a także kinem jako sztuką, interesowałem się od najmłodszych lat. Bardzo wcześnie nauczyłem się czytać. I pasji czytania oddaję się do dnia dzisiejszego.
Pamiętam taką anegdotkę. W pierwszej klasie szkoły podstawowej dawaliśmy szkolne przedstawienie, w którym występowały różne zawody. Mnie przypadła rola… pisarza (ponieważ już wtedy nosiłem okulary) i taka oto kwestia: „Książkę napiszę piękną nad podziw, będą ją czytać starzy i młodzi”. Był w tym chyba jakiś palec Opatrzności, bo wybrałem polonistykę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tam natrafiłem na wspaniałych Profesorów tj. Konrada Górskiego (1895-1990) i Artura Hutnikiewicza (1916-2005) oraz doktor Antoninę Bartoszewicz (1924-1992) i… historyka doktora Jacka Staszewskiego (1933-2013), którzy literacko mnie ukształtowali.
A po ukończeniu studiów wróciłem do mojego rodzinnego miasta, do Malborka. Belferka mnie nie interesowała. Bardzo dużo wtedy słuchałem radia. W ten sposób dowiadywałem się o konkursach literackich. Zacząłem wysyłać opowiadania i wiersze. Prawie za każdy utwór otrzymywałem jak nie jakąś nagrodę, to wyróżnienie. To zachęciło mnie do przygotowania debiutanckiej książki dla Wydawnictwa Morskiego w Gdańsku. Potem nastąpiły kolejne książki.
2. Nie tylko jest pan poetą, ale i prozaikiem. Czy w pana twórczości skupia się pan na jednej tematyce? Czym się pan inspiruje?
Zacząłem raczej nietypowo, bo jako prozaik. Zazwyczaj droga wiedzie od pisania wierszy do prozy. (Podobnie zresztą jak mojego ulubionego pisarza i poety Tomasa Hardy’ego: 1820-1928). Zadebiutowałem bowiem w 1979 r. zbiorem nagrodzonych i wyróżnionych na ogólnopolskich konkursach literackich opowiadań o tematyce współczesnej pt. Zabójstwo Ahuramazdy. Rok później tj. w 1980 r. Wydawnictwo Morskie w Gdańsku wydało moją minipowieść pt. Ukryte spojrzenie gdzie przedstawiam moją fascynację twórczością Stanleya Kubricka, a szczególnie jego arcydziełem pt. 2001: Odyseja Kosmiczna. Następnie po pozytywnych recenzjach wydawnictwo Morskie przyjęło do wydania moją powieść pt. Godzina Endymiona, której akcja dzieje się nad Zalewem Wiślanym, podczas zaćmienia Księżyca. Niestety, wybuchł Stan Wojenny i mimo, że miałem umowę oraz wypłacono mi zaliczkę, książka ta do dnia dzisiejszego pozostaje w maszynopisie. To nie był czas, by metaforycznie przedstawiać Stan Wojenny. Oczekiwano raczej opowiedzenia się po jednej, tej „słusznej” stronie. Zresztą i na wydanie następnej powieści tj. Strefy nocy dziejącej się właśnie podczas Stanu Wojennego, musiałem czekać kilka lat.
Równolegle zajmowałem się pisaniem wierszy. I chociaż ostatnio wracam prozą w opowiadaniach oraz opowieści (Sarabanda na obój), to jednak przy pisaniu wierszy pozostałem.
O tematyce mojej twórczości wypowiadało się kilkudziesięciu historyków literatury, krytyków literackich, krytyków sztuki i recenzentów literackich. Nie sposób podczas tej „rozmówki” wszystkich opinii przytoczyć. Osobiście i ja nie lubię, gdy mnie ktoś odsyła do tzw. linków, ale gdyby kogoś zainteresowała ta kwestia, to zapraszam do odwiedzenia mojej strony internetowej www.grabovius.com i zakładki „opinie o twórczości”.
Gdybym miał jednym zdaniem określić treść mojej twórczości literackiej, to powiedziałbym, że proponuję utwory o tematyce medytacyjnej, zawierające egzystencjalne refleksje oraz metafizyczne rozważania nad ostatecznym przeznaczeniem. A inspiruje mnie człowiek i jego problemy, dobry film (szkoda, że kino poszło w kierunku prawie wyłącznie efektów specjalnych), XIX wieczne malarstwo (impresjonizm, luminizm, tonalizm), spacery nad Zatoką Pucką i wyglądanie obłoków srebrzystych.
3. Za swoją twórczość otrzymał pan wiele nagród. Czy któraś z nich jest dla pana najcenniejsza.
Rzeczywiście, otrzymałem kilkadziesiąt nagród w konkursach literackich, jak i za twórczość literacką. Nagrody w konkursach literackich traktowałem i traktuję jako „sprawdzenie się”, natomiast nagrody za twórczość literacką zawsze chyba każdego literata cieszą. Paradoksalnie mogę powiedzieć, że nagrody w konkursach literackich wcale nie są potwierdzeniem wartości tekstów. Znam bowiem konkursowiczów, którzy otrzymali nagrody i wyróżnienia w nawet trzystu(!) konkursach, a praktycznie nie potrafią tego potwierdzić wydanymi książkami i wybitnymi, istotnymi teksami.
Bo liczy się nade wszystko tekst. A dla mnie osobiście najcenniejszą nagrodą jest obecność na spotkaniach autorskich czytelników oraz ich odbiór mojej twórczości literackiej a także i to, że wciąż czekają na moje nowe książki.
Poza tym Pani redaktor Regina Witkowska (1923-2001), która „pasowała” mnie na poetę publikując wiele moich utworów na antenie Polskiego Radia w Gdańsku często powtarzała: „– panie Janku, jeśli na spotkaniu autorskim jest, powiedzmy, z pięćdziesiąt osób, a tylko jedna z uwagą słucha pana wierszy, to już jest sukces”. Zapamiętałem te słowa Reginy Witkowskiej i bardzo sobie cenię każdego uważnego odbiorcę moich utworów.
A co liczby tych odbiorców, to jak obliczyłem (da się to zrobić) mam ich – według tzw. „stałej Enzensbergera”… 149%, więc chyba nie powinienem narzekać.
(Hans Magnus Enzensberger [1929-2022] – niemiecki poeta, tłumacz i redaktor, autor kilkudziesięciu tomów wierszy. Spopularyzował twierdzenie znane pod nazwą „stała Enzensbergera”, wedle którego w każdym kraju, niezależnie od jego wielkości, liczba osób zainteresowanych poezją jest taka sama i wynosi 1354).
4. Pochodzi Pan z Malborka, obecnie jest Pan mieszkańcem Redy. Co urzekło Pana w nowym miejscu zamieszkania?
Istotnie, jestem malborczykiem z urodzenia. W Malborku spędziłem pół mojego dotychczasowego życia, z kilkuletnią przerwą na studia w Toruniu. Malbork zawsze kojarzy się z gotyckim Zamkiem Krzyżackim, który poznałem dokładnie od piwnic i aż do najwyższej baszty. Urzekł mnie Gotyk i bardzo dobrze się czuję w każdym miejscu, gdzie ten Gotyk jest. Polubiłem gotycko-renesansowy Toruń, świetnie się czułem wśród gotyckiego Gdańska, gdzie mieszkałem przeszło czterdzieści lat.
Reda? Cóż, nie ma tu gotyckich budowli. (Jest za to m.in. nowy przepiękny niewielki kościół pod wezwaniem św. Antoniego Padewskiego, gdzie są bardzo uroczyście celebrowane sumy w każdą niedzielę).
Z trzynastego piętra mam wspaniały widok: od Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, poprzez Puszczę Darżlubską i aż po Zatokę Pucką. (Szkoda, że nie ma żadnego dostępu do tego parku, ani połączenia autobusowego z brzegiem morza). Pływam, w miarę możliwości i czasu, na basenie sportowym w Aquaparku, który mam na wyciągniecie ręki. (Przepiękne, widokowe mieszkanie oraz systematyczna rehabilitacja w postaci nade wszystko pływania w basenie, były jednymi z najważniejszych przyczyn przeprowadzki do Redy).
Odkryłem piękne okolice Redy: Mechelinki, Rewę z Cyplem Rewskim, bardzo urokliwe Rzucewo, klimatyczny Puck, uwielbiam park w Wejherowie. Lubię Rumię z Górą Markowca oraz smaczne dania w restauracyjce w parku rumskim.
5. Prywatnie nazywa się pan Jan Grabowski, ale w swojej twórczości podpisuje się Jako Jan P. Grabowski. Czym spowodowany jest ten zabieg?
Było to konieczne, ponieważ mylono mnie (i, niestety, w dalszym ciągu to się zdarza) z pisarzem książek dla dzieci Janem Grabowskim. A Jan Grabowski (drugie imię Antoni) – według Wikipedii – urodził się 16 marca 1882 w Rawie Mazowieckiej, zmarł 19 lipca 1950 w Warszawie. Pedagog, pisarz, znawca sztuki, autor podręczników geometrii, monografii zabytków, przewodników po Warmii i Mazurach, twórca wielu książek dla dzieci i młodzieży, z których największą popularność zyskały jego pełne ciepła i humoru opowiadania o zwierzętach żyjących wśród życzliwych ludzi jak w wielkiej, kochającej się rodzinie takie jak np. Czarna owieczka, Reksio i Pucek itp. itd.
Nie mam jednak nic wspólnego z Janem Grabowskim, pisarzem książek dla dzieci, ani tym bardziej z pewnym jegomościem, ponoć nawet profesorem, również Janem Grabowskim, jakimś zagorzałym radykałem, antysemitą itd.
Dlatego też wszystkie swoje utwory podpisuję jako Jan P. Grabowski (P. = Piotr). A ponieważ to nazwisko jest dość popularne, zastanawiałem się czy aby nie pisać pod… pseudonimem jako np. Jan Kownacki-Trybulski, czyli nazwiskiem dziadka ze strony mojej matki, albo pradziadka ze strony ojca, czyli… Hipolit Czeczel.
Fakt, że nazwisko Grabowski jest bardzo popularne, przekonałem się przy zakładaniu domeny oraz strony internetowej. Wszystkie bowiem odmiany i warianty z Grabowskim były zajęte. Z tego kłopotu zwierzyłem się kiedyś Pani profesor, która kierowała filologią klasyczną na Uniwersytecie Gdańskim. Otóż poradziła mi, że tak jak Kochanowski nazywał się po łacinie Kochanovius, tak ja Grabowski mogę mieć domenę…. Grabovius. Mam zatem domenę jako Joannes Grabovius i stronę www.grabovius.com do odwiedzania której zapraszam.
6. Czy pracuje pan teraz nad nowym dziełem literackim? O czym będzie?
Nie, oprócz drobiazgów jak prowadzenie „Zapisków i wspomnień” na mojej stronie internetowej oraz wierszy, które czasami jeszcze się przytrafiają – nie pracuję nad nowym… dziełem.
Nie dlatego, żebym nie miał o czym pisać. To nie to. Po pierwsze uważam, że wystarczająco dużo już napisałem. Po drugie mam gotowych do wydania kilka książek, które z różnych przyczyn opublikowałem w Internecie. A dla mnie się liczy wydanie w formie szeleszczącej, czyli papierowej. Dopóki nie wydam którejś z ostatnio napisanych książek w formie papierowej, dopóty nie będę miał motywacji by dalej pisać.
Ciągle mnie jednak nurtuje kwestia wypowiedziana podczas szkolonego przedstawienia, że… „Książkę napiszę piękną nad podziw, będą ją czytać starzy i młodzi”. Mam zatem zadanie i cel, które powinienem zrealizować.
7. Gdzie można zapoznać się z pana twórczością? Czy będą z pana udziałem organizowane biesiady literackie?
To są bardzo dobre pytania, ale chyba nie ja powinienem być ich adresatem. To bowiem instytucje kultury, a nade wszystko biblioteki, zgodnie z obowiązującą ustawą oraz statutem, mają podstawowy obowiązek w tej kwestii. Jak jednak „zmusić” tę czy inną bibliotekę by zechciała z autorem spotkanie zorganizować, gdy jedynym kryterium jest, niestety, często… widzimisię organizatora?
Bardzo chętnie wziąłbym udział w spotkaniach autorskich, czy też biesiadach literackich itd., ale ja przecież jako autor nie będę wyręczał instytucji kultury tzn. tej, czy innej biblioteki w organizowaniu tych spotkań itd. Do pisarza, poety, autora dwudziestu pięciu wydanych książek, należy nade wszystko zajmowanie się twórczością literacką, a nie organizowanie spotkań autorskich, czy też biesiad literackich itd.
18-26 lipca, 2024 r.