30 sierpnia br. (środa) był z pewnością jednym z najpiękniejszych dni tego roku, jeśli nie najpiękniejszym. Była w ten dzień taka pogoda, jaką najbardziej lubię: bezchmurne niebo od krańca do krańca, jakieś 26 stopni Celsjusza, no i jeszcze ten południowy wiatr. Taka pogoda trwała – jak to w naszym klimacie – jeden dzień. Nazajutrz nadszedł jakiś front z zachodu, pojawiły się burze, deszcze i teraz jest tzw. „norma”, czyli nie wiadomo co, bo ani ciepło ani zimno, trochę popaduje, to znowu nieśmiało przebłyskuje Słońce. Słowem: późne… lato.
Nie mogłem, oczywiście, wysiedzieć w domu w taką pogodę, jaka zdarzyła się w ubiegłą środę i poszedłem na spacer swoją ulubioną trasą, czyli nad Kanałem Raduni ul. Krosienka, potem Karpią, do Starej Stoczni i jeszcze dalej nad Motławą. Zapewne gdzieś mnie przewiało nad Motławą, bo od czwartku, mocno przeziębiony nie wychodzę z domu.
Nie przepadam za siatkówką, nieźle ubawiłem się podczas meczu Polska – Dania w piłce nożnej. (Jeśli w lidze dominuje nieporadność, to jakaż miałaby być reprezentacja?). Aby jakoś przetrwać te dni z przeziębieniem sięgnąłem do swojej domowej filmoteki i biblioteki.
Ileż razy ja już oglądałem Nóż w wodzie (1961) Romana Polańskiego. I za każdym razem jest to jeden wielki zachwyt. To arcydzieło. Oglądałem ten film dokładnie 55(!) lat temu. I nic, absolutnie nic się nie zestarzał.
Zawsze mnie jednak intrygowała piosenka, której fragment śpiewa, jako fant, Krystyna (Jolanta Umecka; głos Anna Ciepielewska).
W całości piosenka ta pt. Nie mów nic brzmi następująco (słowa Agnieszka Osiecka, muzyka: Krzysztof Komeda):
NIE MÓW NIC
Nie myli się nam już z nocą dzień,
zegarów nudny rytm porwał cię,
nie jesteś już ten
i ja już nie ta,
została nam głupia gra…
Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic,
już nie patrz, nie patrz tak, pora iść.
Już pusty nasz dom,
jak dłuży się dzień
i noc mamy złą,
i w sercach jest cień,
a chłód w dotyku naszych rąk…
Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic,
już nie patrz, nie patrz tak, pozwól iść.
Zabrakło nam słów,
księżyców i gwiazd,
czułości już nie ma w nas…
Już nie kłam, nie kłam tak, nie proś mnie,
już nie zostało nic, przecież wiem.
Choć pusto jest tak,
nie trzeba ci mnie,
bo szczęścia nam brak,
kochamy się źle,
więc nie mów, nie mów, nie mów nic.
Z tego samego roku (1961) pochodzi jeszcze jedna piosenka pt. Szeptem (słowa: Jacek Korczakowski, muzyka: Jerzy Abratowski), którą śpiewa najlepsza polska wokalistka tj. Ludmiła Jakubczak (1939-1961).
SZEPTEM
Szeptem do mnie mów, mów szeptem.
By nikt obcy twoich słów nie słyszał.
Jak najciszej proszę mów,
A przedtem spójrz w oczy tak,
Jak tylko ty patrzeć na mnie umiesz.
Chcę uwierzyć, że przede mną nikt
Nie uczył się tych słów na pamięć.
Więc mów szeptem, szeptem się nie kłamie,
A to co mówisz przecież brzmi jak jakaś baśń.
Świat cały dziś mi zazdrości, za oknem zaczaił się wiatr.
Chce ukraść nam słowa miłości.
Te słowa, które starczyć mają nam na wiele, wiele lat.
Dlatego…
Szeptem do mnie mów, mów szeptem..
Jak najciszej mów, bo wciąż się boję.
By zły los słów nie podsłuchał twoich,
Żeby marzeń naszych nam nie ukradł nikt.
Codziennie ktoś komuś mówi, to samo co mówisz mi ty.
Lecz słowa tak łatwo pogubić.
Więc wiele słów, a mało szczęść spotyka się na świecie tym.
Kochany…
Szeptem do mnie mów, mów szeptem.
By nikt obcy twoich słów nie słyszał.
I niech zamknie się nad nami cisza,
W której już nie będzie trzeba więcej słów.
Z tamtego czasu pochodzi również jeszcze inna moja ulubiona piosenka tj. Tańczące Eurydyki. To są nie tylko piosenki. To jest – moim zdaniem – najprawdziwsza, najpiękniejsza Poezja!
A dzisiaj? Cóż, gdzież są takie piosenki, takie wokalistki? Gdzież są takie Poezje?
Gdzież są takie niezapomniane filmy jak m.in. Ostatni dzień lata, Pociąg, wspomniany wyżej Nóż w wodzie, Matka Joanna od Aniołów, Rękopis znaleziony w Saragossie, Bariera, Żywot Mateusza?
4 września 2017 r.