Na dworze wilgotno, ponuro i szaro. Zewsząd ciągnie przeraźliwy ziąb. Słońca prawie nie uświadczysz. Najgorsza pogoda z możliwych. W perspektywie dnia – jeśli mogę to tak literacko ująć – przesuwają się sylwetki ubranych na czarno ludzi. Śpieszą gdzieś obładowani ciężkimi tobołami tak jakby w święta mieli zjeść i wybić co najmniej dziesięć razy więcej niż w zwyczajny dzień. Ze śmielszych kolorów w ubiorze przeważa jedynie buro-szary lub dżinsowy. Mimo że pogoda plusowa niektórzy już wkładają wełniane czapy. (A co włożą, gdy będzie mróz minus 20 stopni Celsjusza?) Czasami ktoś smętnie ciągnie zwiędłą choinkę. Słowem: święta Bożego Narodzenia Anno Domini 2013.
Za moim zachodnim oknem widzę o świcie sylwetki skulonych z zimna robotników, którzy uporczywie, cegiełka po cegiełce, stawiają mur. Jeszcze z miesiąc a zostaniemy zupełnie zamurowani. Są już gotowe mieszkania na parterze, który mieści się na wysokości naszych piwnic. Ciekawym kto zamieszka w tych „suterynach z balkonem”? Wilgoć, która ciągnie z podmokłego gruntu ma przyszły lokator tych „suteryn z balkonem” już „na wejście”. Wodę w mieszkaniu po pierwszej większej ulewie – gwarantowaną. Nigdy nie zobaczą mieszkańcy tych „suteryn z balkonem”, a także i całego bloku, ani wschodów, ani zachodów Słońca. I to się nazywa „mieszkać w mieście”. My mieszkańcy bloku przy ul. Szopińskiego 5 możemy tylko bezradnie przyglądać się jak nas zamurowują.
Bo kiedy tu się sprowadzaliśmy przed kilkunastoma laty było tak pięknie. Za oknem na łące biegały sarny i zające. W stawku „kumkały” żaby. Od wczesnej wiosny i aż po późną jesień zawsze było widać jakiegoś wędkarza na tym stawkiem. Komuś jednak bardzo zależało by zrujnować ten sielski krajobraz, łąkę zlikwidować a nas zamurować.
Trzeba jednak żyć dalej i robić wszystko aby jak najszybciej stąd się wyprowadzić. Najchętniej tam, gdzie jest cisza i spokój, gdzie nie słychać łomotu kroków „sąsiadów” z góry, gdzie nie ma ujadających piesków, a za oknem są nie tylko mury. Czy jest gdzieś w Trójmieście takie miejsce?
Umarł Peter O’Toole (1932–2013), jeden z moich ulubionych aktorów, pamiętny T.E. Lawrence z filmu Lawrence z Arabii (Lawrence Of Arabia – 1962), 216 min., reż. David Lean (1908–1991), zdjęcia: Freddie Young, muzyka: Maurice Jarre. Jest to jedna z najwspanialszych ról w historii Kina. A sam film ma moje najwyższe oceny. Dla mnie jest to Arcydzieło! A przecież David Lean wyreżyserował co najmniej kilka niezapomnianych filmów, które mają swoje trwałe miejsce w historii Kina: Most na rzece Kwai – 1957, Doktor Żywago – 1965, Córka Ryana – 1970, Podróż do Indii – 1984. A sam Peter O’Toole pozostanie na zawsze w mojej, jako kinofila, pamięci takimi filmami jak m.in. Noc generałów – 1976, Lew w zimie – 1968, Człowiek z La Manchy – 1972, Kaskader z przypadku – 1980, Ostatni cesarz – 1987, Joanna D’Arc – 1999, Venus – 2006.
Gdzież są teraz tacy Reżyserzy jak David Lean, Aktorzy jak Peter O’Toole? Z coraz większym smutkiem, i coraz częściej, podaję już dwie daty moich ulubionych Aktorów: Lee Marvin (1924–1987), Dirk Bogarde (1921–1999), Trevor Howard (1913–1988)…
Gdzież takie filmy jak Lawrence z Arabii? W telewizyjnym repertuarze filmowym na Boże Narodzenie Anno Domini 2013 jest aż „ponad 500 filmów”. Tylko niektóre z nich nadają się do oglądania. Znacznie ponad 90% to jest tylko „rozrywka”. No bo przecież „Życie to zabawa”– tak jest reklamowany jeden z tych filmów. Dla tych, którzy uważają, że życie to „rozrywka” i „zabawa” proponuję wizytę na OIOM-ie lub chociażby w szpitalnej izbie przyjęć.
Słońce teraz jest nad Zwrotnikiem Koziorożca, a jutro najkrótszy dzień w tym roku. O 18:11 nastąpi przesilenie zimowe i od pojutrza znowu zacznie przybywać światła, którego nic ani nikt, nawet mury, nie będzie ograniczać.
20 grudnia 2013 r.