W środkach masowego przekazu można bezustannie usłyszeć, że: „kluczowe Oscary otrzymali” albo, że „to są kluczowe problemy Ukrainy” lub „to są kluczowe wyzwania” itd.
A przecież synonimu słowa „kluczowy” jest przynajmniej kilkanaście: „decydujący”, „główny”, „koronny”, „nadrzędny”, „najistotniejszy”, „najważniejszy”, „newralgiczny”, „ostateczny”, „przemożny”, „przewodni”, „rozstrzygający”, „węzłowy”, „doniosły”, „fundamentalny”, „istotny” itd.
Nie, wszystko musi być koniecznie „kluczowe”. A dlaczego nie może być… „kłódkowe”? W końcu „kłódka” jest ważniejsza od „klucza”. Co z tego, że ktoś ma „klucze”, jeśli nie ma „kłódki”?
Tak samo jest z „nie wykluczam”. Ciągle słychać to „nie wykluczam”. Jakoś jednak nikt nie powie, że cokolwiek… „wklucza”.
Prawie codziennie kluczowym (tfu!) momentem mojego dnia są zakupy chleba w piekarni. Zazwyczaj słyszę takie oto kwiatki: – „Mi pani da tom drugom połófkie chlebusia. Tom lepi wypieczonom”. Po otrzymaniu „chlebusia” można usłyszeć: „szlycznie dziekuje”.
Chleb koniecznie musi być „chlebusiem”, a podziękować można tylko „ślicznie” („szlycznie”), tak jakby zwykłe podziękowanie nie wystarczało.
Oto czytam w posłowiu świeżo kupionej książki (Sándor Márai Dziennik), że „Rzeczywistość wojenna wkracza stopniowo, by wkrótce zdominować wszystko, nie da się przed nią uciec”. Jak rzeczywistość może „wkraczać”? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. No bo jeśli może „wkraczać”, to chyba potrafi się także… „rozkraczać”. „Rozkraczona rzeczywistość” – to byłby ciekawy widok.
5 marca, 2014 r.