Motto:
„Każdy aktor potwierdzi, że dykcja i impostacja (emisja),
to dwa najważniejsze przedmioty na studiach aktorskich,
bez których trudno uprawiać ten zawód.
Wiedzą to śpiewacy i lektorzy, a także wykładowcy i nauczyciele”.
Małgorzata Przedpełska-Bieniek Po pierwsze dykcja.
„Magazyn Filmowy”, nr 6 (106) czerwiec 2020, s. 72-75
„Współcześni Polacy mówią niechlujnie, wiele jest regionalizmów, błędów w gramatyce, wymawianiu głosek, artykulacji, akcentacji. Nagminnie błędy popełniają nauczyciele oraz osoby występujące w mediach. W wypowiedziach brak jest melodyki tekstu, która ułatwia zrozumienie i sprawia, że jest on intersujący. To kolejne takie niedouczone pokolenie”.
Jest to fragment artykułu Po pierwsze dykcja, opublikowanego w „Magazynie Filmowym”, nr 6 (106) czerwiec 2020, s. 72-75. Autorem tego artykułu jest Małgorzata Przedpełska-Bieniek, inżynier dźwięku, doktor habilitowany sztuki muzycznej na Wydziale Reżyserii Dźwięku Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Małgorzata Przedpełska-Bieniek jest także konsultantem muzycznym oraz członkiem Polskiej Akademii Filmowej.
Pani profesor Małgorzata Przedpełska-Bieniek, bo tak chyba należy ją tytułować, wie o czym pisze, a dla mnie jej argumenty są przekonujące, ale wcale przez to nie rozgrzeszam współczesnych polskich filmów, które ze względu przede wszystkim na bełkot i mamrotanie są nie do zaakceptowania.
Przykładem takiego współczesnego filmu (nagrodzonego aż Oscarem) jest Ida, w którym nie można zrozumieć ani jednego słowa. Tak samo jest w pozostałych współczesnych polskich filmach.
Dla porównania obejrzałem kilka filmów z dawnych lat: Nóż w wodzie Romana Polańskiego, Matkę Joannę od Aniołów Jerzego Kawalerowicza oraz Barierę Jerzego Skolimowskiego. Nie dosyć, że można w tych filmach zrozumieć wszystkie dialogi, to nade wszystko są to – moim zdaniem – arcydzieła.
Ostatnio amerykański serial Gambit królowej tak wysoko podniósł artystycznie serialową poprzeczkę, że chyba nieszybko natrafię na równie intersujący obraz.
Spróbowałem zatem obejrzeć w międzyczasie kilka polskich filmów. Przezornie włączyłem dla właśnie oglądanego filmu Czarny mercedes Janusza Majewskiego funkcję… „napisy i język”… polski, ponieważ inaczej – wobec bełkotu i mamrotania płynących z ekranu – nie dało się tego polskiego filmu oglądać.
Niedawno oglądałem tego reżysera Excentryków, czyli po słonecznej stronie ulicy. Majewski reżyserował ten film mając już 84 lata. Jakby było mu mało postanowił jeszcze, jako 88 latek, wyreżyserować według własnej powieści opublikowanej w 2016 r. film pt. Czarny mercedes.
Excentrycy to film bardzo słaby i pod każdym względem nieudany. Natomiast Czarny mercedes to… katastrofa. Jak można było zmarnować, wręcz wyrzucić w błoto, tyle pieniędzy podatnika?
Ja nie mam nic przeciwko Januszowi Majewskiego, obejrzałem chyba wszystkie jego filmy, niektóre nawet mi się podobały, ale „trzeba wiedzieć kiedy należy wycofać się z branży”.
Michelangelo Antonioni (1912-2007) dożył niemal setki. Ostatni(!) film wyreżyserował, wspólnie(!) z Wimem Wendersem mając 83 lata. (Był to film Po tamtej stronie chmur).
Można reżyserować, pisać książki do samej śmierci. Tylko jaką to ma intelektualnie wartość, komu to jest potrzebne? Można sobie pisać na prywatny użytek, ale podejmować się reżyserii filmu (za pieniądze podatnika), kiedy nie ma się nic, artystycznie, do zaoferowania?
Natomiast z drugiej strony medalu najmłodsze pokolenie, które arogancko oraz w sposób niezwykle impertynencki rozpycha się i szuka sobie miejsca we współczesnej reżyserii filmowej oraz literaturze, a zwłaszcza w poezji, nie ma, pod względem artystycznym, kompletnie nic do zaoferowania. Prawie w 100% to „bazgracze i grafomani” – jak nazywał takich adeptów współczesnej sztuki profesor Artur Hutnikiewicz.
Wczoraj – doszczętnie pognębiony – kompletnie nieudanym „kryminałem” pt. Czarny mercedes – na dobranoc włączyłem sobie „komedię kryminalną” z 2019 r. w reżyserii Szymona Jakubowskiego pt. Na bank się uda. Wytrzymałem pół godziny nie mogąc nic zrozumieć z bełkotu i mamrotania. A poza tym „na bank” jest to nieudany film tym razem młodego reżysera. I znowu pieniądze podatnika zostały wyrzucone w błoto.
Swój artykuł Po pierwsze dykcja Małgorzata Przedpełska-Bieniek kończy następująco:
„Reżyser ma reżyserować, a aktor zagrać i silenie się na udawanie naturalności przez zbyt szybkie i niewyraźne mówienie, z aprobatą reżysera czy bez – to nie sukces, a zwyczajne braki warsztatowe i nie jest to powód do chwały. Nie trzeba być lekarzem, grając lekarza, muzykiem – muzyka, a pijakiem, gdy gra się pijanego. Podobno pijanych najlepiej grają abstynenci, bo pozbawieni własnych doświadczeń, najwięcej wkładają pracy w obserwacje i jej twórcze przedstawienie. Czyli po pierwsze dykcja, a potem nie nieudolne udawanie rzeczywistości, a kreacja – a wtedy i jakość dźwięku w polskim filmie sama się poprawi”.
26 października 2020 r.
Ps. Ostatnio odświeżyłem sobie także arcydzieło pt. Pianista Romana Polańskiego. W Pianiście część akcji dzieje się w Getcie. I w Getcie są też sceny w Czarnym mercedesie.
Wystarczy porównać chociażby te dwa fragmenty by zobaczyć czym różni się filmowe arcydzieło od absolutnej katastrofy filmowej.