Czytam różne książki, aby zaspokoić – jak to pięknie powiedział w swojej mowie noblowskiej Mario Vargas Llosa – lekturami „nasze pragnienie absolutu”.[*] Sięgnąłem zatem ostatnio – bardzo, ależ to bardzo rozczarowany tłumaczeniem przez Andrzeja Stawara Wojny i pokoju Lwa Tołstoja – także po dwie biografie.
Pierwsza to biografia Vivien Leigh napisana przez Anne Edwards (wydanie angielskie: 1977 r.; wydanie polskie – w tłumaczeniu Zofii Łomnickiej – 2014 r.; Prószyński i S-ka, Warszawa, ss. 359).
Druga to… biografia Wierzyński z podtytułem Sens ponad klęską, napisana przez Wojciecha Wencla; Instytut Literatury 2020, Kraków, ss. 365).
Objętościowo zatem, co do liczby kartek te obydwie książki są niemal identyczne. Natomiast różni je niemal wszystko: począwszy od edycji, a skończywszy na zawartości treściowej.
Biografia bowiem Vivien Leigh (1913-197) została wydana bardzo starannie: format B-5, twarde okładki, tak że po przeczytaniu tom nie jest zdeformowany, można po wielokroć po niego sięgać, a poza tym dobrze prezentuje się na półce.
Natomiast biografia Kazimierza Wierzyńskiego (1894-1969) to, w sumie, edycja jednorazowego użytku, czyli: „kup, przeczytaj i wyrzuć”. Format jakby zbliżony (oszczędnościowo?) do B-5, miękkie okładki; książka jest mocno sklejona (można upaćkać się klejem po pierwszym odgięciu okładek), wprawdzie zszyta, lecz po lekturze cały tom jest zdeformowany i fatalnie prezentuje się na półce.
Natomiast co do treści, to lektura biografii Vivien Leigh sprawia wielką przyjemność.
Styl Anne Edwards jest lekki, potoczysty, czyta się tę biografię jak niemal wspaniałą przygodę artystyczną jednej z najlepszych i najładniejszych aktorek teatralnych(!) XX wieku.
Niemała przy tym zasługa tłumaczki tj. Zofii Łomnickiej. Po raz pierwszy zdarza mi się pochwalić właśnie tłumaczkę, która znakomicie potrafi posługiwać się językiem polskim (a nie polskawym, jak to jest teraz obecne nie tylko w tłumaczeniach, ale wszędzie, także w tzw. języku literackim, czy też artystycznym).
Vivien Leigh jest powszechnie kojarzona jako Scarlett O’Hara w filmowym przeboju wszechczasów, czyli Przeminęło z wiatrem (Gone With The Wind – 1939), 224 min. reż. Victor Fleming.
(Tu na marginesie chciałbym podkreślić, że oglądałem Przeminęło z wiatrem na pewno kilkanaście razy. Ostatnio także odświeżyłem sobie ten film właśnie podczas lektury biografii Anne Edwards. I chociaż obraz ten się trochę postarzał, co przemawia na jego korzyść, to jednak rola, aktorska gra – i uroda – Vivien Leigh w dalszym ciągu pozostają, moim zdaniem, olśniewające).
Czytając biografię Anne Edwards kartka po kartce podziwiałem nie tylko styl pisarki, ale nade wszystko niezwykłą skrupulatność, wręcz drobiazgowość w przedstawieniu życia i twórczości artystycznej Vivien Leigh.
Bardzo wiele rzeczy, jako kinofil o Vivien Leigh wiedziałem. Także i ja traktowałem ją jako aktorkę filmową, a okazuje się, że Vivling – pozwolę sobie na to zdrobnienie używane w życiu rodzinnym – była nade wszystko aktorką teatralną. Film zawsze traktowała drugoplanowo albo jako możliwość zarobienia większych pieniędzy, ale tylko wtedy gdy tych pieniędzy potrzebowała. Bez wahania potrafiła – przykładowo – przeznaczyć całe honorarium za rolę Scarlett O’Hary na produkcję sztuki teatralnej wystawianej w Ameryce wspólnie z Laurence Olivierem (1907-1989).
Bardzo chciała być Scarlett O’Harą a potem Blanche DuBois w filmie Tramwaj zwany pożądaniem (Streetcar Naned Desire – 1951), 125 min., reż Elia Kazan. Za obydwie te role otrzymała zresztą Oscary. Do tych filmowych nagród, o których marzą wszystkie aktorki, nie przywiązywała jednak większej wagi. Ot, jak sama podkreślała, dobrze prezentowały się na kominku.
Była nade wszystko znakomitą aktorka teatralną. Przez całe swoje artystyczne, bardzo krótkie, życie chciała dorównać aktorskiemu geniuszowi Laurence Oliviera, jej także męża przez dwadzieścia lat (1940-1960). I to zmaganie się Vivvy – to także zdrobnienie imienia Vivien przytaczane w biografii – została przez Anne Edwards znakomicie przedstawione.
Zresztą biografia pióra Anne Edwards jest wielowymiarowa i wielopłaszczyznowa: życie bowiem codzienne nieustannie przeplata się z życiem artystycznym. A do tego dochodzą bardzo ciekawie przedstawione przygotowania związane z wystawianiem sztuk oraz bardzo przejmujące zmagania Vivien Leigh z coraz bardziej pogrążająca ją chorobą, której skutkiem była przedwczesna śmierć. A poza tym ileż Vivien najpierw z Larrym, a potem sama, oczywiście wraz z zespołem aktorskim, odbyła podroży teatralnych. Zjeździła wystawiając sztuki, nade wszystko Szekspira, cały świat. Wszędzie wprawdzie była fetowana jako Scarlett O’Hara, ale ceniono ją jako aktorkę dorównującą geniuszowi teatralnemu Laurence Oliviera.
A o Kazimierzu Wierzyńskim, także przecież artyście światowej poetyckiej klasy z biografii Wojciecha Wencla nie dowiedziałem się niczego nowego. Po lekturze bowiem Pamiętnika poety oraz innych książek m.in. wspomnieniowych Wierzyńskiego Wencel nie przedstawia o autorze Wiosny i wina niczego nowego, ani odkrywczego, co bym o tym Poecie nie wiedział.
Ponoć autor biografii sięgnął do jakichś dotąd nieznanych źródeł na temat życia i twórczości Wierzyńskiego.
Zresztą, czy to w ogóle jest… biografia? (Po raz drugi zastanawiam się w tym zapisku nad książką Wencla o Wierzyńskim). Jeśli już jest to raczej biografia… polityczna czasów, w jakich żył i tworzył Wierzyński. Bo polityka, w mniejszym stopniu historia, dominuje tu niemal na każdej stronie tej książki. Można by wręcz napisać, że biografia Wierzyńskiego pióra Wencla to: polityka, polityka, polityka i jeszcze raz polityka z poetą Wierzyńskim w tle. Także wiersze, dość obficie cytowane, służą moim zdaniem ilustracji nie tyle życia Wierzyńskiego, co wydarzeń politycznych, które rozgrywają się podczas życia autora Wróbli na dachu.
27 sierpnia – 5 września 2020 r.
Ps. Podczas lektury biografii Wierzyński zastanawiała mnie jedna rzecz. Otóż Wierzyński bezustannie podróżował, spotykał się z wieloma artystami, przeważanie literatami, mieszkał na Zachodzie.
Czyżby nigdy nie chodził ani do teatru (nie wspominając już o operze), ani nawet na koncerty? Na a Kino, filmy? Przecież lata pięćdziesiąte to „złoty czas” Hollywood, a lata sześćdziesiąte XX wieku to bardzo wiele wybitnych filmów.
W biografii pióra Wencla ani o teatrze, ani o koncertach, ani o filmie nie ma nawet słowa. Nie ma też słowa o tym by Wierzyński odwiedził jakąś wystawę malarską. A przecież jakże wspaniałe są dokonania malarstwa amerykańskiego XIX-wieku.
Niczego także nie dowiadujemy się o pozaliterackich zainteresowaniach Wierzyńskiego. Wprawdzie napisał książkę o Chopinie, ale zmusiła go do tego raczej konieczność życiowa, czyli bezustanny brak pieniędzy niż rzeczywiste zainteresowania muzyką.
Vivien Leigh występowała bardzo często na scenach teatralnych m.in. Nowego Jorku i Londynu. Vivien była wybitna aktorką teatralną, a poza tym bardzo wiele osób chciało zobaczyć Scarlett O’Hara „na żywo”.
Czyżby Kazimierz Wierzyński nigdy nie słyszał ani o Przeminęło z wiatrem, ani o Tramwaju zwanym pożądaniem? Nie chce mi się w to wierzyć.
[*] Cytuję za: „Mowa noblowska. Pochwała czytania i fikcji literackiej.” Mario Vargas Llosa.