Zatem można naprawdę
tak żyć? Z dnia na dzień? Nie wiedząc
nic – lub prawie nic – o świecie,
który na wszystkie strony się otwiera… Stąd,
gdzie nazwać po imieniu próbujesz
– niewypowiedziane? – lęki i obawy,
złe przeczucia, ale także nadzieje… I aż Tam
skąd przybywają – naraz – te wszystkie tchnienia
w chmurach widoczne. I w niebie szeroko,
wiosennie, już rozpostartym ponad łąkami,
nad jeziorami: wszędzie, dokąd dotrzeć próbujesz.
Jeśli zechcesz świat otworzysz,
nazwiesz barwą… popiołu lub jak chryzopraz:
jabłkowozieloną, zielonawobiałą…
Wystarczy wyciągnąć dłoń i… dotknąć
albo tylko wsłuchać się w delikatną
przędzę powietrza z blasku utkaną, ptaków…
Ich śpiewu. Ich nagle wszędobylskiej obecności.
Albowiem wystarczy dostrzec to,
co dzieje się – niedostrzegalnie? – obok ciebie.
I nieustannie Tam cię zbliża w… Nieodgadnione.
(1998)