„ŁĄCZĄCA ICH WIĘŹ BYŁA ULOTNIEJSZA OD POWIETRZA”

 

„ŁĄCZĄCA ICH WIĘŹ

BYŁA ULOTNIEJSZA OD POWIETRZA”[1]

Albo: Czytając opowiadania Patricii Highsmith

 

Marzec. Pogoda jak zły sen: ciemno,

szaro i ponuro. Od miesiąca nawet

skrawka Słońca. Nie wiadomo także

co się dzieje na wieczornym niebie.

 

Kiedy te dni jak zły sen się skończą?

Kiedy powieje łagodniejszy wiatr

i będzie można odetchnąć słoneczną

przestrzenią? Czy kiedyś to nastąpi?

 

Oto opowiadania Patricii Highsmith

rozświetlające te dni. Już robi się

jasno od samych tytułów. Bo czyż

Poranki nieskończonych możliwości

 

to nie piękny tytuł? To jest historia

więzi – niespodziewanej – bardzo

samotnych osób: 32 letniego Aarona

Bentleya i 10 letniej Freyi Wolstnom.

 

Akcja dzieje się gdzieś w „zaszytym

w zieleni” miasteczku Clement u

podnóża „zielononiebieskich gór”.

No i jeszcze te poranki. Gdy Aaron

 

„Pospieszył do okna i opierając się

na parapecie, spojrzał poprzez zieleń

na ociężałe słońce, które posuwało

się do góry w drgającym powietrzu”.

 

Zapomnienie o marnej pogodzie oraz

ucieczka przed „nieskończoną pustką’

marcowych, bezsłonecznych, zimnych

dni: opowiadania Patricii Highsmith.

 

[1] Fragment opowiadania Patricii Highsmith (1921-1995) pt. Poranki nieskończonych możliwości (The Mightiest Mornings), w tłumaczeniu Magdaleny Słysz.