BEZ LĘKU

Pozostaję wciąż na tym brzegu zatoki,

bo nie wiem co mnie czeka na drugim.

Na tym – bezkres jesieni, Słońca i barw,

a nade wszystko światła i widzialności.

 

Szedłem nadmorską aleją, a wraz ze mną

przemieszczał się cały świat. (A może to

ja wychodziłem mu naprzeciw? A może to

właśnie świat wychodził naprzeciw mnie?).

 

Byłem zupełnie spokojny. Wiedziałem,

że nie zdarzy się nic nieoczekiwanego.

Nic, co mogłoby widzialność zniweczyć.

Nic, co mogłoby zniweczyć także i mnie.

 

Przystawałem, a wraz ze mną przystawał

cały świat. Bo właśnie tutaj mogłem znaleźć

schronienie. Wśród tego – stąd – świata. Bo

wokół mnie jesień, październik, jego barwy,

 

w których mogłem przystanąć, niemal

zaniknąć. Przystawałem na brzegu zatoki,

a potem szedłem dalej. A wraz ze mną 

przemieszczał się jesienny – stąd – świat.

 

(2005)