ŻÓŁTA POCZEKALNIA
wybór wierszy
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1984, ss. 115 (57 wierszy).
Opracowanie graficzne: Andrzej Morawski.
Zawartość: Niepokój; Dwa ogrody; Chciałem zatrzymać; Dzień jutrzejszy jest jak słoneczna równina; Mój sąsiad; Będziesz odchodził, Miałeś zobaczyć; Tamten wczesny krajobraz; Dotykanie czasu; Z nocy w noc, z ciemności w ciemność; Najpierw szkic; Inny wymiar; Dach nieba; Patrzy na mnie mój cień; Czarne jaśminy; Zapach ciemności; Barwy rozpadały się, odchodziły; Nadzieja; Światło przez wzgórza śniegu; Jasność; Na rozstajach wieczornych; Posłuchajmy jeszcze; Deszcz; Rozstanie; Powrót nad inne morze; Idący przez świty pożółkłe; Ty i noc; Szczury; Bezdomni; Poczekalnia; W dialekcie wzroku; Ślad garroty; Sen; Obietnica jasności; 225 km/sek.; Drzwi; Gwiazdy; Msza; Nieznane miejsce; Szkic do wieczornego portretu zmysłów; Chwila; Oczy niewidzialne są wszędzie; Dotyk twej dłoni; Struna bólu; Chciałbyś stać się jabłonią; Na odległość pięści; Maj: wystrzelają kwiaty; Jesteś tajemnicą moich łąk; Jesienność; Być może i ty; Słyszę tylko głos nocy; Gdziekolwiek; Wiatr. Wiatr i deszcz w oczy; Ta przestrzeń jest wymyślona; Księżycowy zalew; Zanim woń żeglugi; Ten brzask słów ody do młodości.
POSŁUCHAJMY JESZCZE…
To jeszcze nie czas na pożegnania.
Nie czas.
Poczekajmy aż ziemia spurpurowieje od liści.
Aż jesień od nas odbiegnie.
Powierzymy wykrysztalonemu powietrzu
ostatnie słowa.
Przejdziemy żółkniejące aleje parku
– nie raz –
w zadumie bezsłownej.
Wspierając się nawzajem wspomnieniami
pójdziemy naprzeciw nocy.
W domu posłuchamy koncertu skrzypcowego
A–moll Jana Sebastiana Bacha.
Posłuchamy deszczu, posłuchamy ciemności
Ty przekonasz mnie, ja przekonam ciebie,
że inaczej nie może być.
Że nadejdzie następna jesień,
i że to czas pożegnań jeszcze nie nasz.
W szczelinie ciszy rozpryskują się krople mroku.
Posłuchajmy jeszcze,
jeszcze,
jeszcze…
(1977)
Z NOCY W NOC,
Z CIEMNOŚCI W CIEMNOŚĆ
Jeszcze przytrzymuje cię powłoka snu,
jeszcze tkwisz w pół-baśniowej krainie bieli,
gdzie wstępujesz na jedną trzecią życia…
Jeszcze przebywasz
w wielokształtnym obszarze
niedotykalnych wymiarów, dosiadając
skrzydlatych lwów, mlecznobiałych koni…
Tymczasem
przechodzi przez ciebie
ostrze „terminatora”,
ruszają wypoczęte tryby twych myśli:
zaczynasz gonić dzień.
Po półobrocie przestrzeni,
której jesteś chwilowym mieszkańcem
nieodwołalnie zbliży się do ciebie
krawędź rozdzielająca wszystko na dwoje:
na światło i ciemność.
Jeszcze tej nocy ciemność
będzie przygotowaniem do snu.
Lecz być może jutro
będziesz przez nią szybował
w kierunku nie odkrytych głębi Kosmosu.
(1977)
DWA OGRODY
Ten ogród
otwierający się codziennie przede mną
jest ciemny od drzew:
z roku na rok niedostrzegalnie starszych,
z dnia na dzień ten sam,
lecz coraz bardziej obcy.
Kiedy mijam kolejną wiosnę
zawsze pora kwitnienia
wydaje mi się tak krótka i nietrwała
jak dzień między krawędziami nocy.
Pod Słońcem
scalającym wonie kwiatów, liści…
w obłoki tlących się wyobrażeń
topnieje przestrzeń,
a czas staje się niepochwytny.
Kiedyś wejdę do najprawdziwszego ogrodu,
gdzie wznosząca się światłość
zaprowadzi mnie w obszar wiecznych barw,
woni i nieprzemijającego czasu.
A przestrzeni nie zetrą ani wiatry,
ani przebudzenie ze snu.
(1978)
2 czerwca 1978 r. na XX Łódzkiej Wiośnie Poetów
Sąd Konkursowy w składzie:
prof. dr Stefania Skwarczyńska, Zbigniew Bieńkowski, Zbigniew Czajkowski,
Maciej J. Kononowicz, Jan Koprowski, Jalu Kurek,
Zygmunt Lichniak, Bogdan Ostromęcki, Marian Piechal,
Andrzej Piotrowski, Aleksander Rymkiewicz, Zbigniew Strzałkowski
przyznał temu utworowi Wyróżnienie.